Magdalena Skorek: Wiedziałyśmy, że czeka nas ciężkie spotkanie

Magdalena Skorek w swojej karierze zdołała już zwiedzić kilka zespołów. Najdłużej występowała jednak w ekipie Wisły. W sobotni wieczór wraz ze swoją obecną drużyną, czyli PTS Liderem Pruszków, przyjechała pod Wawel na ligową potyczkę. Niestety dla niej, jej obecny zespół przegrał 70:52 z ekipą, w której zawodniczka występowała jeszcze w poprzednim sezonie.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk

Magdaleny Skorek do rywalizacji z Wisłą Can Pack Kraków nikt specjalnie nie musiał mobilizować. Razem z koleżankami wygrały pięć meczów z rzędu i do Krakowa jechały z nadzieją, że może uda sprawić się niespodziankę. Wiedziały też doskonale, że o ową niespodziankę będzie bardzo trudno. - Wiedziałyśmy doskonale, że czeka nas w Krakowie bardzo ciężkie spotkanie - przekonuje Skorek.

Sama rzucająca Lidera zagrała jednak bardzo dobre spotkanie i z pewnością przypomniała się nie tylko krakowskiej publiczności, ale i hiszpańskiemu szkoleniowcowi Białej Gwiazdy Jose Ignacio Hernandezowi. Z dorobkiem 14 punktów Skorek była najskuteczniejszą i najlepszą zawodniczką swojego zespołu.

Ze swojej postawy z pewnością mogła być zadowolona. Wynik cieszył już z pewnością zdecydowanie mniej, ale i pozytywne rzeczy zostały wyciągnięte z tej konfrontacji. - Myślę, że pierwsza połowa cieszy, bo podjęłyśmy walkę. W drugiej zaczęłyśmy popełniać proste błędy i byłyśmy zdekoncentrowane, a to przełożyło się na nieudane akcje - dodaje koszykarka Lidera.

Trudno się nie zgodzić ze słowami 26-letniej zawodniczki, gdyż pierwsza połowa w wykonaniu pruszkowianek była bardzo udana. W drugiej nie było już tak dobrze. - Można powiedzieć, że Wisła zdeklasowała nas w drugiej połowie. Ciężko było wyprowadzić nam jakiekolwiek akcje - dodała Skorek. - Błędy, grając przeciwko tak dobrej drużynie, szybko są widoczne na tablicy wyników i skończyło się tak jak się skończyło.

Oprócz zmagania się z rywalkami, podopieczne Arkadiusza Konieckiego musiały sobie radzić pod Wawelem z jeszcze jedną sprawą, mianowicie brakiem Alicji Bednarek. Podstawowa kreatorka gry Lidera nie zagrała w tym mecz i pod jej nieobecność na "jedynce" męczyć musiała się Adrianne Ross.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×