Bardzo słaba forma Radenovicia. "Nic się ze mną nie dzieje"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W dwóch pierwszych meczach ćwierćfinałowych [tag=12755]Kostas Flevarakis[/tag] nie mógł zbytnio liczyć na Ivana Radenovicia. Serb zagrał poniżej oczekiwań.

- Nic się ze mną nie dzieje. Po prostu miałem słabsze dni i nie trafiłem z tą odpowiednią dyspozycją - mówi nam Ivan Radenović, środkowy AZS-u Koszalin, który w dwóch pierwszych meczach łącznie spędził na parkiecie 22 minuty. W tym czasie zdobył dwa punkty - trafiając zaledwie jeden rzut z gry na sześć oddanych prób.

[ad=rectangle]

Równie słabo wypadł inny bałkański zawodnik - Goran Vrbanc, którego działacze AZS-u zawiesili. Tego nie zrobili w przypadku Radenovicia. Niektórzy zaczęli przebąkiwać, że jego słabsza dyspozycja jest spowodowana faktem, że z zespołu odszedł Igor Milicić - były szkoleniowiec Akademików.

- To nieprawda. Miesiąc temu odpowiedziałem na to pytanie i teraz zrobię to samo. Temat Igora Milicicia jest już zakończony i nie ma co do tego wracać. Musimy skupić się na tym, jak pokonać zespół z Radomia i wrócić tam na piąty mecz - podkreśla Radenović. Zarówno władze, jak i Kostas Flevarakis liczą na to, że Serb wróci do swojej optymalnej formy. Jak Radenović widzi współpracę z nowym trenerem?

- Trzeba sobie powiedzieć, że Kostas Flevarakis dołączył do nas w bardzo trudnym momencie. Cały czas robimy wszystko, aby się do niego dostosować, tak samo on do nas. To trochę frustrujące, ale nie możemy się nad tym zastanawiać. Wszyscy członkowie zespołu, jak i sztabu szkoleniowego muszą być na tej samej stronie, tak aby pokonać Rosę - zaznacza zawodnik.

Po dwóch meczach ćwierćfinałowych w Koszalinie podopieczni Wojciecha Kamińskiego prowadzą dość niespodziewanie już 2:0 i są o krok od wyeliminowania Akademików. Czy wiara jest wciąż w ekipie AZS-u? - Oczywiście, że tak. Dopóki piłka w grze, to wszystko jest możliwe. Rosa w pierwszych dwóch meczach była lepsza od nas, ale to nie oznacza, że się poddajemy. Chcemy z nimi rywalizować - przyznaje gracz.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)