Jarosław Krysiewicz: Szalony mecz ze szczecinianami

- To był szalony mecz, nie ma co ukrywać. Zaczęliśmy to spotkanie bardzo dobrze, ale potem nasza rotacja nieco zaburzyła nam dobrą grę w ataku. Mimo to udało się wygrać po dogrywce - mówi trener Polfarmexu Kutno Jarosław Krysiewicz.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Po środowym zwycięstwie nad Siarką Tarnobrzeg (77:60), koszykarze Polfarmexu Kutno stanęli przed szansą wygrania czwartego spotkania z rzędu. Przeciwnikiem w niedzielnym starciu była ekipa King Wilków Morskich Szczecin, więc kibiców w Kutnie czekały wielkie emocje.

- To był szalony mecz, nie ma co ukrywać. Zaczęliśmy to spotkanie bardzo dobrze, ale potem nasza rotacja nieco zaburzyła nam dobrą grę w ataku. Mieliśmy swoje problemy, m.in. z Bartłomiejem Wołoszynem i ten mecz pokazał, że gdy wypada nam ważny zawodnik mamy kłopoty z ustabilizowaniem gry, ale mimo to udało się wygrać - powiedział zadowolony trener Polfarmexu, Jarosław Krysiewicz.

Polfarmex ostatecznie pokonał szczecinian 72:70, ale dopiero po dodatkowych pięciu minutach. Dogrywka w Kutnie rozgrywana była po raz drugi w tym sezonie i po raz drugi szczęśliwi po niej byli gospodarze. Wcześniej w takich samych okolicznościach ograny został AZS Koszalin.

- Baliśmy się tego spotkania. King Wilki Morskie to bardzo niebezpieczny zespół, którego miejsce w tabeli całkowicie nie oddaje możliwości oraz potencjału składu. Rzucają średnio o 20 punktów więcej od nas, są najlepszym albo drugim najlepszym rzucającym klubem w całej lidze, ale mimo to zwyciężyliśmy. Była to dla nas druga wygrana w tym tygodniu i bardzo się z tego cieszymy - dodał Krysiewicz.

Najlepszym strzelcem Polfarmexu był Adonte Josh Parker, który rzucił 19 oczek. Trzech innych koszykarzy również zaliczyło dwucyfrowy wynik punktowy, a ogółem ośmiu graczy z 10, którzy wystąpili w tym meczu, zapisało się w kolumnie punktowej. Kutnianie wygrali spotkanie, choć popełnili o pięć strat więcej, niż rywale (17:12). Ten detal zrekompensowali sobie jednak udaną grą na tablicach (41:35).

- Mieliśmy w tym meczu problemy z Mike'iem Fraserem i w momentach trudnych niestety wracaliśmy do tego, co graliśmy w poprzednim sezonie, czyli chcieliśmy przełamać się rzutami za trzy. Nie tędy jednak droga. To przyzwyczajenie z poprzednich rozgrywek gdzieś jednak zostało, ale na szczęście obrona funkcjonuje na niezłym poziomie i widać to było na parkiecie - zakończył trener Polfarmexu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×