Piotr Stelmach: Lubię to wyzwanie

Niedzielne zwycięstwo Anwilu Włocławek nad Stelmetem BC Zielona Góra było już trzynastym triumfem włocławskiego zespołu w Hali Mistrzów. - Cieszymy się że możemy w tym wszyscy uczestniczyć - powiedział po spotkaniu Piotr Stelmach, skrzydłowy Anwilu.

Michał Wietrzycki
Michał Wietrzycki

Anwil Włocławek pisze historię na oczach swoich fanów, niedzielne zwycięstwo nad Stelmetem BC Zielona Góra oznacza, że włocławianie we własnej hali mają bilans 13-0. Podobnie było w sezonie 2009/2010, ale wtedy Anwil prowadzony przez Igora Griszczuk zatrzymał się na 12 wygranych z rzędu w Hali Mistrzów.

- Cieszymy się że możemy w tym wszyscy uczestniczyć. Dla mnie to jest historyczne osiągnięcie, wcześniej nie zdarzyło mi się mieć takiej passy we własnej hali. Zostały nam jeszcze trzy domowe mecze i chcemy sprawić by Hala Mistrzów pozostała niezdobyta - powiedział po niedzielnym zwycięstwie Piotr Stelmach, skrzydłowy Anwilu Włocławek.

Polski skrzydłowy rozegrał dobre spotkanie w Hali Mistrzów, zastąpił on na parkiecie Fiodora Dmitriewa, który miał duże problemy ze skutecznością tego dnia (0/9 z gry). Stelmach dobrze spisywał się w obronie i trafiał ważne rzuty w końcówce spotkania. Ostatecznie zanotował 14 punktów i 4 zbiórki.

- Dzisiaj wpadały rzuty, otworzyłem się pierwszymi rzutami wolnymi i dalej było lepiej. Pewność siebie urosła, a trener nas uczula żebyśmy na parkiecie byli zadziorami. Każdy na parkiecie prezentował się bardzo fajnie. Kibice nam bardzo pomogli i pomagają zawsze. Były ciarki na plecach.. gdy nie było już siły, kibice nas dźwignęli i chwała im za to

Poprzednie dwa spotkania w tym sezonie między Anwilem Włocławek a Stelmetem BC Zielona Góra kończyły się wysokimi zwycięstwami mistrza Polski, już w pierwszych połowach tych meczów podopieczni Saso Filipovskiego mieli kilkanaście punktów przewagi. Włocławianie wyciągnęli wnioski po ostatnich porażkach.

- Najważniejsze było zatrzymanie ich szybkiego ataku. Z tym mieliśmy problemy w pierwszych dwóch meczach. Ważne było by wytrzymać pierwszą kwartę i nie dać im odskoczyć. W pierwszej kwarcie zagraliśmy przyzwoicie i nam nie odskoczyli. Końcówka meczu to już były szachy, wojna między trenerami - kto da komu mata? Wygraliśmy wojnę nerwów, trafialiśmy ważne rzuty wolne, zagraliśmy mądrze w obronie. Myślę, że zatrzymanie Stelmetu na 62 punktach w tym sezonie to jest wyczyn - cieszył się z końcowego wyniku jeden z bohaterów Anwilu.

To właśnie spokój Piotra Stelmacha i trafione rzuty wolne w końcówce spotkania pozwoliły na odniesienie zwycięstwa w tym spotkaniu. Chybiony choćby jeden rzut wolny mógł doprowadzić do dużych nerwów w ostatnich sekundach.

- Lubię to wyzwanie. Trener wie, że w końcówkach wychodzi ze mnie najlepsze, zwłaszcza przy rzutach wolnych. Była taka sytuacja na boisku, że wszyscy byli odcięci i nie miałem do kogo podać, więc wziąłem piłkę pod pachę, czekałem na ten faul i rzuty wolne - zakończył Piotr Stelmach.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×