Wojciech Kamiński optymistą przed fazą play-off. "Razem zacznijmy bój o coś wielkiego"

Po zakończeniu meczu z Polskim Cukrem satysfakcji z postawy podopiecznych nie krył trener Rosy. - Chylę czoła przed moimi zawodnikami - powiedział, zwracając się jednocześnie z apelem do kibiców.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Wypowiedź po hicie ostatniej kolejki fazy zasadniczej Tauron Basket Ligi trener Rosy rozpoczął od ciepłych słów pod adresem niedzielnego rywala. - Za drużyną Polskiego Cukru Toruń kapitalny sezon. Trener Winnicki świetnie nią kierował i przygotował dobry zespół, co było widać na parkiecie, bo przez 35 minut byli ekipą dominującą - podkreślił Wojciech Kamiński.

Gospodarze przełamali rywali dopiero w czwartej kwarcie. Wcześniej kilkoma punktami prowadzili przyjezdni. - Nie potrafiliśmy znaleźć odpowiedzi na ich grę - przyznał szkoleniowiec. Radomianie ostatecznie pokonali torunian 64:55, czyniąc to po raz trzeci w bieżącym sezonie. Wcześniej ograli tę ekipę w pierwszej rundzie oraz w turnieju finałowym Pucharu Polski. - Myślę, że po raz kolejny w meczu z Toruniem należą się gratulacje moim zawodnikom, bo wierzą w to, co robimy, że mocna gra w obronie i konsekwencja, zaangażowanie i walka są nam w stanie dać zwycięstwo - zaznaczył "Kamyk".

Po początkowych dwudziestu minutach drużyna z województwa mazowieckiego przegrywała 24:33. - Chylę czoła, bo zawodnicy wierzyli, mimo iż do przerwy graliśmy słabo. Wiara czyni cuda i góry przenosi, cieszymy się ogromnie. Gratuluję naszym kibicom, jesteśmy bardzo zadowoleni z frekwencji i życzę sobie, aby taka frekwencja była na play-offach, a może niech ta hala będzie jeszcze bardziej wypełniona i razem zacznijmy bój o coś wielkiego - powiedział optymistycznie trener.

Powodem tak kiepskiej postawy miejscowych w pierwszej połowie była bardzo słaba skuteczność, zarówno w łatwych pozycjach, jak i w próbach z dystansu. - Te rzuty, które spudłowali czy to Damian, Daniel, Michał czy Torey, który, będąc sam na sam z koszem, chciał odgrywać do "Szymka", to były zachowania juniorskie. Ci zawodnicy brali udział w meczach o taką stawkę, ale byli trochę zbyt zmotywowani - zwrócił uwagę Kamiński.

Radomianie zdecydowanie poprawili swoją grę w trzeciej i czwartej kwarcie, dzięki czemu stopniowo zaczęli odrabiać straty. Szkoleniowiec, zapytany przez jednego z dziennikarzy o to, czy użył mocnych słów w szatni, odpowiedział: - Co można powiedzieć, jak się trafia trzy rzuty z gry? "Trafiajcie spod kosza, to wygramy". Nic wielkiego nie trzeba było mówić. To, co było przygotowane wcześniej, trzeba było realizować, choć i tak nie do końca to robiliśmy - dodał Kamiński.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×