Maciej Kwiatkowski: Kto kogo przechytrzy w II rundzie play-offów NBA (komentarz)

Maciej Kwiatkowski
Maciej Kwiatkowski
Wielkie straty, niezbadane możliwości

Typowałem wygraną 4-0 Cavaliers z Hawks i 4-2 Raptors z Heat. Raptors prowadzą 2-1 przed poniedziałkowym meczem nr 4 w Miami, ale na pewno nie zobaczymy już do końca tej serii grającego swoją najlepszą koszykówkę w życiu (i mojego ulubionego gracza tych play-offów) Valanciunasa i najprawdopodobniej nie zagra też już w niej jego rywal, czyli rozwijający się z tygodnia na tydzień Whiteside. Ich podkoszowy pojedynek był ozdobą pierwszych dwóch meczów tej trudnej do oglądania serii.

Raptors zastąpią lukę po "JV" kombinacją Bismacka Biyombo, Patricka Pattersona i Luis Scoli. Heat mogą w odpowiedzi postawić na weteranów Udonisa Haslema, Amare Stoudemire'a i grającego z niewyleczonym kolanem Josha McRobertsa. Żaden z tej szóstki nie zmieni losów tej serii. Ciekawe za to może być jak zostaną wykorzystani.

ZOBACZ WIDEO 25. mistrzostwo Polski koszykarek Wisły Can-Pack Kraków (źródło TVP)
Pytanie, który z trenerów jako pierwszy - Erik Spoelstra czy Dwane Casey - zdecyduje się porzucić typowy plan i wystawi na parkiet super-niskie ustawienie graczy. Dotychczas w tym sezonie tylko Spoelstra decydował się na eksperymenty gry bez centrów i silnych skrzydłowych, ale nawet w jego przypadku były to tylko etiudy.

W sezonie regularnym piątka Dragic-Wade-Johnson-Winslow-Deng spędziła na parkiecie razem tylko trzy minuty. 20-letni Justise Winslow, który w meczu nr 3 zupełnie stracił miejsce w rotacji na rzecz Geralda Greena, teraz ma szansę do niej wrócić. Wobec braku Whiteside'a, Heat potrzebowali będą na parkiecie dobrych obrońców, zwłaszcza jeśli Lowry meczem nr 3 ostatecznie pożegnał najcięższe dwa tygodnie swojej kariery.

Casey uzyskiwał w sezonie regularnym nadspodziewanie dobre rezultaty, grając razem przez 170 minut duetem silnych skrzydłowych Patterson/Scola (plus-minus +10,2 pkt PER-48 minut). Działo się to późną jesienią zeszłego roku, gdy Valanciunas kontuzjował dłoń. Raptors trafiali w tym czasie aż 46 proc. trójek, a Patterson ze Scolą zapewniali "spacing" do penetracji Lowry'ego i DeMara DeRozana. Bez Whiteside'a pod koszem, Raptors mogą to właśnie chcieć odnaleźć w swojej grze - akcje do obręczy.

Heat mogą jednak odpowiedzieć swoim bardzo niskim ustawieniem, bo ani Patterson, ani już 36-letni Scola mogą nie być problemem w grze tyłem do kosza przeciwko - np odpowiednio - niższym Winslowowi i Dengowi. Z drugiej strony parkietu to Scola jednak wówczas najpewniej kryłby na radar niegrożącego rzutem za trzy Winslowa i mógłby w ten sposób być chowany w obronie.

Być może właśnie takie piątki oglądali będziemy w czwartej kwarcie meczu nr 4. Jeżeli Whiteside nie zagra, Spoelstra i Casey są w stanie przeprowadzić do końca tej serii fascynujące eksperymenty z ustawieniami graczy. W tej rywalizacji faworytem jest "Spo", ale mam wrażenie, że to utrata Whiteside'a będzie większym problemem dla Heat, niż strata Valanciunasa dla Toronto. Biyombo potrafi prawie równie dobrze rolować do obręczy co Litwin, jest lepszym obrońcą i fenomenalnym zbierającym. Whiteside w Heat nie ma typowego zastępcy.

Czy Warriors zagrają mądrzej?

Mecz nr 4 w Miami rozpocznie się o godz. 2 w nocy polskiego czasu. Wg STS-u Heat są 5,5-punktowym faworytem. O godz 4.30 nad ranem początek meczu nr 4 serii Warriors - Trail Blazers.

Faworytem 4,5-pktowym są co ciekawe wciąż Warriors, ale trener Blazers Terry Stotts w dwóch ostatnich meczach dokonał dobrych usprawnień. Stotts ograniczył w meczu nr 3 do tylko 6 minut czas gry skrzydłowego Moe Harklessa i drugą połowę w piątce rozpoczął już niższy Gerald Henderson.

W dwóch pierwszych meczach Harkless był na obwodzie po prostu niekryty przez Andrew Boguta. W podobny sposób Warriors traktowali centra Masona Plumlee'ego. Dwóch tego typu graczy na boisku, to było za dużo do przezwyciężenia dla ataku Blazers. Dzięki ograniczeniu minut Harklessa, Al-Farouq Aminu (23 punkty w meczu nr 3) spędził większość swoich minut jako fałszywy silny skrzydłowy, sprawiając, że na parkiecie obok Lillarda i C.J'a McColluma był jeszcze jeden gracz obwodu - Henderson lub Allen Crabbe. Obniżając skład, Blazers poprawili spacing i dodali swojej grze potrzebnej szybkości.

Drugim usprawnieniem było bowiem przyspieszanie tempa gry i szukanie okazji do rzutu w pierwszych 10 sekundach akcji, dzięki stawianiu tzw "drag screens", czyli zasłon na 10-11 metrze przed obręczą. Trzecim było usprawnienie dokonane przez samego Lillarda, który rzucił 40 punktów i zaliczył 10 asyst, chyba najlepiej w swojej karierze radząc sobie w jednym meczu z różnymi typami agresywnej obrony pick-and-roll.

Trener Warriors Steve Kerr o dwóch ostatnich meczach swojej drużyny powiedział, że były zagrane nie najmądrzej. Warriors nie grali konsekwentnie i nie zamieniali niezłych pozycji rzutowych na bardzo dobre. Prawdopodobnie poczuli się zbyt pewnie. W obu meczach nr 2 i 3 nie działo się to co w meczu nr 1, gdy Warriors konsekwentnie szukali przewagi wzrostu swoich graczy obwodu w akcjach tyłem do kosza przeciwko Lillardowi i McCollumowi. Jeżeli Stotts pozostanie przy graniu niżej, to właśnie tego typu akcje jeden na jeden, to coś czego możemy zobaczyć dużo więcej w meczu nr 3 w wykonaniu Shauna Livingstona, Klaya Thompsona, Harrisona Barnesa i Andre Iguodali.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×