Zrobili to! Golden State Warriors ponownie w finale NBA!

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / MONICA M. DAVEY /
PAP/EPA / MONICA M. DAVEY /
zdjęcie autora artykułu

Golden State Warriors przegrywali już 1-3 w serii z Oklahomą City Thunder, lecz wygrali trzy mecze z rzędu i awansowali do wielkiego finału NBA. W decydującym, siódmym starciu pokonali OKC 96:88.

Golden State Warriors byli w ogromnych opałach w tej serii. Nie grali dobrze, byli blisko odpadnięcia i zakończenia przedwcześnie sezonu, w którym ustanowili niesamowity rekord 73 wygranych w rundzie zasadniczej. Stephen Curry i spółka udowodnili jednak, że są drużyną z wielkim charakterem - stali się dopiero 10. zespołem w historii NBA, który wygrał serię przegrywając w niej 1-3. Siódme, decydujące starcie padło łupem ekipy Steve'a Kerra 96:88.

Kluczowa dla losów spotkania okazała się trzecia kwarta, wygrana przez gospodarzy aż 29:12. W niej Curry trafiał za trzy jak z automatu - to głównie dzięki niemu Warriors najpierw odrobili deficyt, a później nie pozwolili OKC odzyskać prowadzenia. W samej końcówce czwartej kwarty Curry wykorzystał trzy rzuty wolne po przewinieniu Adamsa, a chwilę potem postawił kropkę nad "i" trafiając w swoim stylu kolejną trójkę!

Curry zgromadził 36 punktów, osiem asyst i pięć zbiórek, trafiając siedem trójek. Klay Thompson dołożył 21 oczek, w tym sześć trójek. Splash Brothers w decydujących fragmentach tej serii byli nie do zastąpienia. Przypomnijmy, że w szóstym spotkaniu Thompson trafił 11 trójek, ustanawiając rekord NBA w playoff.

- Ani na chwilę, nikt nie miał żadnych wątpliwości, że możemy tego dokonać - przyznał Draymond Green, skrzydłowy GSW. - Nie było jednak łatwo, pokonaliśmy naprawdę dobrą drużyną - przyznał autor 11 punktów, dziewięciu zbiórek i czterech asyst.

- W meczach numer trzy i cztery nie trafiali rzutów, które wpadały im w spotkaniach sześć i siedem - podsumował serię Kevin Durant, lider Thunder. Czy to był ostatni mecz gwiazdora OKC w koszulce Grzmotu? - Dopiero co przegraliśmy, nie myślałem jeszcze o tym - przyznał.

Durant zdobył 27 punktów dla OKC, lecz nie miał łatwego życia przeciwko Andre Iguodali, którego Kerr niespodziewanie wystawił w pierwszej piątce. Russell Westbrook dołożył 19 punktów i 13 asyst. Thunder zabrakło mocy w drugiej połowie, w której rzucili tylko 40 punktów.

W wielkim finale, ponownie jak rok temu, zmierzą się Warriors i Cavaliers. W czerwcu 2015 roku triumfowali Wojownicy 4-2, lecz tym razem LeBron James zapowiada rewanż. Początek rywalizacji już w najbliższy piątek. Pierwszy mecz o godzinie 3:00 czasu polskiego.

Golden State Warriors - Oklahoma City Thunder 96:88 (19:24, 23:24, 29:12, 25:28)

Warriors: Curry 36, Thompson 21, Green 11, Iguodala 7, Barnes 5, Livingston 5, Speights 3, Bogut 2, Varejao 2, Ezeli 2, Barbosa 2.

Thunder: Durant 27, Westbrook 19, Ibaka 16, Adams 9, Kanter 8, Waiters 5, Roberson 4, Foye 0.

Stan rywalizacji: 4-3 dla Warriors

Źródło artykułu:
Kto zostanie mistrzem NBA?
Golden State Warriors
Cleveland Cavaliers
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (13)
avatar
Anwil ponad wszystko
1.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No pieknie z 1:3 na 4:3 dla mnie pokazali, ze sa baardzo mocni. OCT bardzo dobrze grali ale przewaznie albo zaczynal Durant i Durant konczyl akcje albo Westbrook i Westbrook tez konczyl swoja a Czytaj całość
avatar
Zartanxxx
31.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Blackfield milcz leszczu  
avatar
ECSfan
31.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W sumie to szkoda, bo przewidywalne, liczyłem na niespodziankę np. OKC vs Raptors. Teraz stawiam 4-3 na GSW.  
avatar
GeDo
31.05.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I co niedowiarki.Tak jak pisalem GSW wygra z OKC i będzie w wielkim finale .Wasza OKC było stac na 3 wygrane podczas slabych dni GSW.Pozamiatane.Jeszcze tylko spuscic manto LeBronowi i jego Ca Czytaj całość
avatar
Atomic
31.05.2016
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Trochę szkoda OKC bo grali świetne playoffy - gładko pokonali Dallas, wyraźnie poradzili sobie z faworytami z SAS i byli o krok od wyeliminowania GSW. Wielkie brawa, to zespół który potrzebował Czytaj całość