Kamil Łączyński: Mogliśmy wycisnąć więcej z tego sezonu

Anwil Włocławek zajął czwarte miejsce w sezonie 2015/2016 w Tauron Basket Lidze. - To sukces, ale nasze możliwości pozwalały nam realnie myśleć o zdobyciu medalu - mówi Kamil Łączyński, polski rozgrywający.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
WP SportoweFakty: Czy czwarte miejsce Anwilu Włocławek to sukces czy porażka?

Kamil Łączyński: To jest sukces. Warto zwrócić uwagę na to, z jakiego miejsca drużyna startowała. W sezonie 2014/2015 Anwil Włocławek był na dole tabeli i prezentował się dość kiepsko. Teraz mamy znaczącą poprawę i należy to docenić.

Czy przed sezonem czwarte miejsce wziąłby pan w ciemno?

- Oczywiście. Uważam, że dla klubu jest to świetny wynik. Dla nas, zawodników i trenerów, możemy to odbierać jako pozytywny sezon, ale nasze możliwości pozwalały nam realnie myśleć o zdobyciu medalu. Jestem zdania, że mogliśmy nieco więcej wycisnąć z tego sezonu.

Czy ten niedosyt jest spowodowany faktem, że otarliście się o grę w wielkim finale? Prowadziliście nawet w półfinale z Rosą Radom 1:0 i mieliście przewagę parkietu. Później jednak to rywale dominowali w tej serii.

- Nie chcę się usprawiedliwiać i umniejszać sukcesu Rosy Radom, ale my w serii półfinałowej mieliśmy sporego pecha. Nie byliśmy w pełnym składzie. Z kontuzjami walczyli Chyliński, Diduszko, Skibniewski. Na dodatek w pierwszym spotkaniu domowym z Rosą z chorobą zmagał się Fiedia Dimitriew. To nam pokrzyżowało plany, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. To już historia. Trzeba wyciągnąć wnioski, ale sezon uważam za bardzo udany.

ZOBACZ WIDEO Tu będą mieszkać nasi reprezentanci. Zobacz hotel Polaków na Euro 2016

Przez znaczną część sezonu byliście objawieniem rozgrywek, prezentując ciekawą i widowiskową koszykówkę.

- Nasza koszykówka różniła się od innych drużyn. Mieliśmy dość oryginalny styl gry po obu stronach parkietu. Trener Milicić przygotował wiele innowacyjnych pomysłów. Nasza gra była ciekawa, ale w play-offach czegoś zabrakło. Trudno powiedzieć, czy formy czy może jednak zdrowia.

Duet Skibniewski-Łączyński wypadł całkiem nieźle.

- Dobrze wiesz, że od oceniania są inni - trenerzy, prezesi, kibice. Ja osobiście uważam, że daliśmy radę, sprostaliśmy zadaniu, które przed nami zostało postawione przed sezonem. Żaden z nas nie grał dla indywidualnych statystyk. Zależało nam na dobrym wyniku całej drużyny. Pokazaliśmy wszystkim, że dwóch polskich rozgrywających może doprowadzić drużynę do półfinału. Jestem bardzo zadowolony ze współpracy z Robertem, mimo że przed początkiem sezonu ludzie wiele rzeczy na nasz temat wygadywali.

Takie słowa irytowały?

- Oczywiście, że tak. Wkurza mnie, że ludzie wygadywali głupoty na nasz temat. Mogę zdradzić, że mieliśmy nawet pomysł, żeby to jeszcze bardziej podkręcić. Chcieliśmy nakręcić filmik, na którym się kłócimy, by dać ludziom pretekst do dalszego gadania. Stwierdziliśmy jednak, że tego robić nie będziemy.

Jaka będzie przyszłość Kamila Łączyńskiego?

- Mam kontrakt z Anwilem, ale różne rzeczy mogą się zdarzyć. Życie mnie nauczyło, że niczego nie można być pewnym w 100 procentach. Koszykówka to jest biznes i zobaczymy, jak wszystko się potoczy.

Czy to nie jest ten czas, by ustatkować się w jednym miejscu na dłużej?

- W Anwilu spędziłem bardzo fajny sezon. Nie ukrywam tego, że dobrze czuję się we Włocławku i nie chciałbym zmieniać otoczenia.

Rozmawiał Karol Wasiek

Czy Kamil Łączyński zostanie w Anwilu Włocławek?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×