Emil Rajković proponuje: Model 8+4 byłby optymalny

Emil Rajković, szkoleniowiec BM Slam Stali, dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat stanu polskiej koszykówki. - Sukces kadry mocno bym wam pomógł - mówi. Macedończyk proponuje zdjąć przepis o dwóch Polakach na parkiecie i zastąpić go modelem 8+4.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
PAP / Adam Warżawa
WP SportoweFakty: Jakie jest pana zdanie na temat stanu polskiej koszykówki?

Emil Rajković: Trzeba zacząć od tego, że coraz lepiej rozumiem to, co dzieje się w polskiej koszykówce. To mój trzeci sezon w PLK i moja wiedza rośnie z każdym miesiącem. W tym roku poziom nieco się obniżył. Liga wyrównała się - nie ma zdecydowanego faworyta. Wiele drużyn aspiruje do walki o najwyższe cele. To sprawia, że rozgrywki są na pewno ciekawsze niż w zeszłym sezonie.

Przechodząc do polskiej koszykówki - myślę, że nie jest ona w najgorszym położeniu. Na pewno macie spory potencjał, który należy odpowiednio wykorzystać. Mam na myśli duże miasta, hale i infrastrukturę. Nie ma co się oszukiwać, ze sporo dałby sukces reprezentacji, który napędziłby koniunkturę. Jeśli kadra osiągnęłaby dobry wynik na EuroBaskecie, to jest dużo większa szansa na to, że dzieci zaczną naukę koszykówki. Wiem, że na razie basket nie jest na szczycie. Piłka nożna, siatkówka i piłka ręczna są popularniejsze.

Na razie dzieci chcą naśladować Lewandowskiego, a nie Gortata.

- To prawda, ale z drugiej strony trudno wygrać z piłką nożna, bo to sport numer jeden na całym świecie. Ja mam takie wrażenie, że koszykówka w Polsce mogłaby wskoczyć na drugie-trzecie miejsce. Jednak do tego potrzebny jest dobry wynik reprezentacji. Proszę mi wierzyć, że to napędza koniunkturę. W ten sposób można wypromować koszykówkę. Dzieci chcą uprawiać dyscyplinę, która jest na topie. Tego w tym momencie w Polsce brakuje. Za mało jest dzieci, które chcą grać w koszykówkę.

ZOBACZ WIDEO Kuriozalna żółta kartka Verrattiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Dlaczego koszykówka jest tak popularna na Bałkanach?

- Bo my kochamy sporty, w których jest kontakt z piłką. "Sport z piłką" jest w genach ludzi z byłej Jugosławii. Kochamy piłkę nożną, siatkówkę, koszykówkę. My nie mamy żużla, czy skoków narciarskich. Zresztą spójrz - małe dzieci łatwo zainteresować piłką. Po prostu dajesz im piłkę do rąk i one już kopią bądź rzucają. W ten sposób możesz wychować przyszłych piłkarzy bądź koszykarzy.

Wracając do szkolenia. Uważam, że dzieci nie powinny płacić za uprawianie danej dyscypliny. Nauka powinna być darmowa, tak aby była naturalna selekcja dokonywana przez trenerów. Wtedy można wybrać najlepsze jednostki. W ten sposób postępowano w byłej Jugosławii i dzięki temu udało się wychować wielu utalentowanych zawodników. Każdy klub miał swoją szkółkę, w której było kilka grup rocznikowych. Zespoły rywalizowały między sobą i w ten sposób udało się "wyprodukować" koszykarzy. Jednak powtórzę: kluczem był fakt, że dzieci nie musiały płacić za treningi.

Kiedyś było jednak łatwiej zachęcić dzieci do uprawiania sportu. Teraz pojawiły się inne możliwości - telefony komórkowe, komputery, tablety.

- I to jest bardzo poważny problem. Kiedyś dzieci całe dnie biegały po podwórku, chciały grać w piłkę. Teraz wolą siedzieć przed komputerem, telewizorem. Niestety - czasy się zmieniły. Musimy wykonać jeszcze więcej pracy, by zmusić dzieci do wysiłku fizycznego, zadbać o ich odpowiedni rozwój.

Był pan we Wrocławiu przez dwa sezony. Tam jest jedna z najlepszych koszykarskich szkół w Polsce. Jak pan ocenia ten projekt? Miał pan okazję z bliska podejrzeć, jak pracują tamtejsi trenerzy?

- Mogę powiedzieć, że jest tam kilku interesujących zawodników, którzy bardzo dobrze rokują na przyszłość. Mam na myśli Wilczka, Musiała, Krakowczyka. Oni muszą jednak każdego dnia ciężko pracować. Wtedy możemy oczekiwać, że będą dobrymi koszykarzami. W ich przypadku trzeba umiejętnie połączyć sport z nauką. Ona jest oczywiście bardzo ważna, ale po zajęciach w szkole musi się odbyć jeden, długi trening, który jest prowadzony przez grupę wykształconych trenerów. Nie da się zrobić sukcesu, jak nie ma dobrych szkoleniowców. Kluby muszą zrozumieć, że trenerom od młodzieży także należy zapłacić solidne pieniądze.

Często mówi się o polskiej koszykówce jako dyscyplinie, która istnieje tylko w małych miejscowościach. Czy brak ośrodków z dużych miast jest problemem?

- Myślę, że tak. Koszykówka w dużych miastach wpłynęłaby na popularyzację tej dyscypliny. Nie da się ukryć, że w PLK powinny być zespoły z Warszawy, Wrocławia, Krakowa i Poznania. Jeśli koszykówka chce się liczyć z innymi dyscyplinami, to drużyny z tych miast muszą jak najszybciej pojawić się w ekstraklasie. Kibicuję Legii, żeby udało się jej awansować, bo to silna marka, która przyciąga kibiców na trybuny.

Ile drużyn powinno grać w PLK?

- 14. Z koszykarskiego punktu widzenia uważam, że to odpowiednia liczba zespołów. Mam na myśli kwestie finansowe, marketingowe klubów, ściągnięcie jakościowo dobrych graczy zagranicznych, a także zakontraktowanie polskich zawodników.

Kiedyś zasłynął pan wypowiedzią, że przepis o dwóch Polakach jest fatalny. Czy nadal jest pan przeciwnikiem tego uregulowania?

- Myślę, że byłem źle nieco źle zrozumiany, bo to oczywiste, że polska koszykówka musi dbać o rozwój swoich zawodników. Ja to w pełni respektuje. Tylko zastanawiam się, czy ten przepis faktycznie powoduje, że Polacy się rozwijają. Mimo wszystko uważam, że w tym momencie są ważniejsze kwestie do załatwienia w polskiej koszykówce.

Jakie?

- Sukces reprezentacji, inwestowanie w szkolenie młodzieży, połączony system treningów z nauką i rozwój trenerów, którzy będą doskonalić młode talenty. To są kwestie, którymi trzeba zająć się w pierwszej kolejności. Na drugim planie jest przepis o dwóch Polakach na parkiecie. Prawda jest taka - jeśli będziecie mieli utalentowaną młodzież, to żadne przepisy nie będą im potrzebne. Teraz czasami jest tak, że dany gracz nie zasługuje na szansę, ale musi grać, bo takie jest uregulowanie. Ale jest gorszym rozwiązaniem byłoby otwarcie ligi dla graczy zagranicznych. To nie wpłynęłoby pozytywnie na rozwój polskiej koszykówki. Kibice nie mieliby się z kim utożsamiać, bo wszyscy byliby z zagranicy.

Jaki model trener by zaproponował?

- Nie jestem władną osobą w tej materii, bo federacja wie najlepiej, co należy zrobić, ale jeśli miałbym odpowiedzieć i coś zasugerować, to wydaje mi się, że najbardziej logiczny model to 8+4. Ośmiu Polaków i czterech obcokrajowców. I wtedy można byłoby zdjąć ten przepis o dwóch Polakach, co ułatwiłoby pracę trenerom, którzy nie musieliby liczyć zawodników przy każdej zmianie.

Rozmawiał Karol Wasiek

Który model byłby najlepszym rozwiązaniem dla PLK?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×