NBA: Polak w wielkim finale NBA!

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

To nie MVP sezonu, tylko najlepszy defensor rozgrywek zagra w wielkim finale NBA. Dwight Howard rozegrał wspaniałe zawody, notując 40 punktów oraz 14 zbiórek i poprowadził Orlando Magic do czwartej wygranej nad Cleveland Cavaliers. Tym samym zespół z Florydy po raz pierwszy od 14 lat zmierzy się w decydującej batalii o mistrzowski pierścień. O najcenniejsze trofeum powalczy Marcin Gortat, jedyny polski akcent w najlepszej koszykarskiej lidze na świecie.

W tym artykule dowiesz się o:

Cleveland Cavaliers byli drużyną, która musiała zagrać w finale NBA. Byli przecież najlepszym zespołem sezonu zasadniczego. Z najlepszym trenerem i najlepszym zawodnikiem w rozgrywkach. Pokonali przecież bez straty meczu dwóch pierwszych rywali w play off. Ba, różnicą co najmniej 10 punktów w każdym meczu. Odpoczywali niemalże tydzień dłużej od swoich oponentów. Wszystkie atuty były za nimi! Tymczasem.. po raz kolejny potwierdziły się słowa charakteryzujące najlepszą koszykarską ligę na świecie - where amazing happens.

Jeśli ktoś jeszcze nie wierzył, że Orlando Magic są w stanie wyeliminować Kawalerzystów ze stanu Ohio, to sobotni mecz rozwiał wszelkie wątpliwości. Co prawda, w pierwszej kwarcie można jeszcze było zacierać ręce na widok punktujących liderów obu drużyn, którzy raz za razem dziurawili kosz rywala i nadawali ton swoim ekipom. Zarówno Dwight Howard jak i LeBron James mieli na swoim koncie po 13 punktów. Niestety dla sympatyków Cavs, czar prysł już w drugiej kwarcie.

Rozpoczęło się od punktów drugiego garnituru Orlando, który szybko powiększył przewagę miejscowych do 10 „oczek”. Kiedy na parkiet po krótkim odpoczynku powrócił Howard, gra świeżo upieczonego finalisty NBA wyglądała jeszcze lepiej. "Superman" nadal był nie do zatrzymania dla defensorów Cleveland. Varejao, Ilgauskas, Wallace mogli tylko przyglądać się jak potężnie zbudowany środkowy z Florydy zdobywa kolejne punkty. Do przerwy miał ich już 21, najwięcej w swojej historii play off.

Podopieczni Stana Van Gundy’ego schodzili do szatni z 18-punktowym zapasem. James w drugiej kwarcie nie zdobył żadnego punktu, a jego giermkowie także nie grzeszyli skutecznością. Sytuacja nieco zmieniła się w drugiej połowie, choć tak naprawdę prowadzenie miejscowych ani razu nie było zagrożone. Po początkowym zrywie Cavs w trzeciej kwarcie (seria 8:0 i 59:48 dla Orlando), Van Gundy wziął czas i dosadnie wytłumaczył swoim zawodnikom o co tak na naprawdę toczy się gra. Koszykarze w białych strojach dobrze wiedzieli co mają robić i po chwili powrócili do swojej firmowej gry.

Piłka raz za razem lądowała w rękach Howarda, a ten dzielił i rządził w strefie podkoszowej. Co więcej. Magicy uruchomili swoją drugą najgroźniejszą broń - rzuty trzypunktowe. Po trafieniach Turkoglu, Pietrusa i Alstona przewaga znów była bezpieczna. Kiedy na początku ostatniej odsłony na tablicy wyników pojawił się rezultat 91:70, stało się jasne, że na Florydę powrócił duch Shaquille’a O’Neala i Penny’ego Hardaway’a. To właśnie oni jako ostatni wprowadzili Orlando Magic do wielkiego finału. Po 14 latach historia zatoczyła koło i klub z południowego-wschodu USA po raz drugi w swoim krótkim jeszcze żywocie w NBA zagra o jego najcenniejsze trofeum.

Nie można zapomnieć o wkładzie Marcina Gortata w zwycięstwo. Polak, będąc zmiennikiem bohatera meczu, nie grał zbyt wiele, choć gdy przebywał na parkiecie, to walczył jak zwykle. W ciągu 6,5 minuty zapisał na swoim koncie 3 zbiórki i 2 faule. W 19 tegorocznych spotkaniach play off Polak zdobywał średnio 3,3 punktu i 3,3 zbiórki.

- Przede wszystkim cieszę się z tego, że dokonaliśmy tego we własnej hali. Będę mógł iść do domu i cieszyć się wraz z moją rodziną. W następny dzień wstanę jednak i jak wszyscy wrócę do pracy. Zawsze byłem znany z tego, że nie biorę spraw na poważnie. Kiedy jednak gram w koszykówkę to nie żartuje. Za każdym razem kiedy wychodzę na parkiet, być może się uśmiecham, ale moim najważniejszym celem jest walka dla dobra mojego zespołu. Mieliśmy w tym meczu małe przestoje, ale ogólnie graliśmy dobrze. W finale spodziewam się jeszcze trudniejszej przeprawy. Trzeba przez 48 minut grać na najwyższych obrotach. Jeśli nam się to uda, to powinniśmy sięgnąć po pierścień i trofeum - powiedział Howard.

Orlando Magic - Cleveland Cavaliers 103:90

Orlando: Dwight Howard 40 (14 zb), Rashard Lewis 18, Mickael Pietrus 14, Rafer Alston 13, Hedo Turkoglu 10, Courtney Lee 8, Anthony Johnson 0, Marcin Gortat 0.

Cleveland: LeBron James 25, Delonte West 22, Mo Williams 17, Anderson Varejao 14, Ben Wallace 4, Daniel Gibson 3, Wally Szczerbiak 3, Zydrunas Ilgauskas 2, Sasha Pavlovic 0, Tarence Kinsey 0.

Stan rywalizacji: 4:2 dla Orlando Magic

Program finału ligi NBA (na pierwszym miejscu gospodarze meczu):

1. mecz - czwartek 4 czerwca

Los Angeles Lakers - Orlando Magic

2. mecz - niedziela 7 czerwca

Los Angeles Lakers - Orlando Magic

3. mecz - wtorek 9 czerwca

Orlando Magic - Los Angeles Lakers

4. mecz - czwartek 11 czerwca

Orlando Magic - Los Angeles Lakers

5. mecz - niedziela 14 czerwca (jeśli będzie konieczny)

Orlando Magic - Los Angeles Lakers

6. mecz - wtorek 16 czerwca (jeśli będzie konieczny)

Los Angeles Lakers - Orlando Magic

7. mecz - czwartek 18 czerwca (jeśli będzie konieczny)

Los Angeles Lakers - Orlando Magic

Źródło artykułu: