Skończył karierę i błyskawicznie odnalazł się w biznesie. "Wciąż mógłbym walczyć o złoto"

Marcin Lewandowski niespodziewanie ogłosił w zeszłym roku decyzję o zakończeniu kariery. Dziś prowadzi kilka biznesów, ale nie przestał trenować. Młodsi koledzy mogą zazdrościć mu formy.

Mateusz Puka
Mateusz Puka
Marcin Lewandowski Getty Images / Patrick Smith / Na zdjęciu: Marcin Lewandowski
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Niedługo minie rok, od kiedy dość niespodziewanie zakończył pan swoją sportową karierę. Odnalazł się pan już w swoim "nowym" życiu?

Marcin Lewandowski, (medalista mistrzostw świata i Europy na 800 i 1500 m): Nawet nie miałem świadomości, że minął już rok. Może dlatego, że szybko znalazłem mnóstwo zajęć. Jeszcze w trakcie kariery często myślałem, co będę robił później, i z ekscytacją czekałem na nowe wyzwania. Byłem ciekawy, jak poradzę sobie w biznesie. Poszło zaskakująco sprawnie.

Czym konkretnie się pan zajmuje?

Obecnie wprowadzam na rynek własną linię odżywek sportowych, zajmuję się wynajmem namiotów hipoksyjnych, zostałem członkiem zespołu marketingowego Decathlon Polska. Pomagam także Marcinowi Rosengartenowi w prowadzeniu agencji menedżerskiej AthleTeam, do której sam należałem w latach kariery. Odpowiadam tam za kwestie międzynarodowe. A to nie koniec, bo ostatnio szkolę się także jako mówca motywacyjny i mam już za sobą kilka wystąpień publicznych. No i oczywiście wciąż jestem żołnierzem Wojska Polskiego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"

Nie miał pan ochoty, by po zakończeniu kariery nieco odpocząć i spędzać więcej czasu z rodziną?

Pracy jest dużo, ale na szczęście udało się wszystko połączyć tak, że mam czas dla rodziny. Większość obowiązków mogę wykonywać z domu, ale jeśli już wyjeżdżam, to i tak nie da się tego porównać z tym, co było kiedyś, gdy większość czasu spędzałem na zgrupowaniach. Można powiedzieć, że przez 17 lat byłem gościem we własnym domu.

To prawda, że wciąż trenuje pan 12 razy w tygodniu?

Nie mam reżimu treningowego narzuconego przez trenera i trenuję tylko dla przyjemności. Przyznaję jednak, że faktycznie niekiedy mam jeszcze ochotę porządnie się zajechać. Treningi nie są jednak tak regularne jak kiedyś i raz biegam 20 kilometrów, a innym razem osiem. Najważniejsze, że wciąż sprawia mi to frajdę.

Czy to oznacza, że jeszcze zobaczymy pana na bieżni podczas jakichś zawodów?

Co jakiś czas pojawia się chęć, by wystartować w zawodach Diamentowej Ligi czy mistrzostwach świata, ale nie ma na to żadnych szans. Formę mam na tyle dobrą, że na mistrzostwach Polski spokojnie mógłbym walczyć o złoto, ale nie ma to dla mnie żadnej wartości. Przez lata wywalczyłem tyle medali w Polsce, że nawet nie potrafię ich zliczyć. Do swoich najlepszych wyników nie mam szans się zbliżyć, a bieganie na ostatnim miejscu wśród najlepszych w ogóle mnie nie zadowala. Na poważnie wystartuję więc jeszcze w tylko jednych zawodach.
Choć Marcin Lewandowski nie narzeka na brak zajęć, to wciąż chętnie angażuje się w inicjatywy promujące bieganie. W tym roku będzie można się z nim pościgać na zawodach 1MILA Choć Marcin Lewandowski nie narzeka na brak zajęć, to wciąż chętnie angażuje się w inicjatywy promujące bieganie. W tym roku będzie można się z nim pościgać na zawodach 1MILA
Jakich?

Igrzyskach wojskowych. Niestety tegoroczna edycja została odwołana, ale mam nadzieję, że niedługo poznamy nowy termin i będę mógł się tam pokazać. Jestem zawodnikiem Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego i będę go reprezentował tak długo, jak tylko zdrowie na to pozwoli. Poza tym w tym roku pojawię się także na zawodach 1MILA w Warszawie. O rekord tym razem nie będę się ścigał, ale może komuś pomogę na ostatnich 400 metrach w wykręceniu dobrego czasu.

Rok temu zakończył pan karierę dość niespodziewanie w tajemniczych okolicznościach. Co naprawdę stało za taką decyzją?

Nie było w tym żadnej tajemnicy. Choć faktycznie jeszcze w marcu nie miałem pojęcia, że za dwa miesiące nie będę już zawodowym sportowcem. Wszystko zaczęło się od wypadku mojej córki, która 25 lutego podczas zajęć z gimnastyki artystycznej złamała udo oraz biodro. Sytuacja była poważna, a ja obiecałem sobie, że dopóki z tego nie wyjdzie, będę trenował w domu.

To dalej nie tłumaczy, dlaczego w maju, po całym okresie przygotowawczym, zakończył pan karierę.

Cały marzec i kwiecień mocno pracowałem na treningach, bo celem była obrona brązowego medalu podczas mistrzostw świata. Szybko przekonałem się, że przygotowania w domu to jednak nie to samo, co obozy wysokogórskie. Miałem sporo obowiązków związanych ze zdrowiem córki i regeneracja nie była na tym samym poziomie. W maju moi rywale już startowali w pierwszych zawodach, a ja nie byłem gotowy na sto procent. Wtedy zdałem sobie sprawę, że trudno będzie zrealizować cele na ten sezon. Po prostu czułem, że nic z tego nie wyjdzie.

To wystarczający argument, by kończyć karierę?

Miałem już 35 lat, a na tym etapie kariery interesowała mnie tylko walka o medale. Uznałem, że nie ma sensu trenować, jeśli z góry wiadomo, że nie ma szans na najważniejsze tytuły. Być może kogoś satysfakcjonowałoby piąte miejsce na świecie, ale ze mną jest inaczej. Albo walka o medale, albo koniec kariery.
Lewandowski szybko poradził sobie w życiu po sportowej karierze i nie żałuje swojej decyzji Lewandowski szybko poradził sobie w życiu po sportowej karierze i nie żałuje swojej decyzji
Żałował pan potem tej decyzji?

Czas pokazał, że miałem rację. Finał mistrzostw świata w Eugene należał do jednych z najszybszych biegów w historii i przy takim tempie nie miałbym szans na medal. Często w trakcie kariery kierowałem się intuicją i tym razem też mnie nie zawiodła. Dobrze zrobiłem i zupełnie tego nie żałuję.

Jak dziś czuje się pana siedmioletnia córka?

W minionym roku przeszła dwie operacje i naprawdę sporo czasu poświęciliśmy na jej rehabilitację. Na szczęście dzisiaj znów jest już wszystko w porządku. Jest w stu procentach sprawna, znów biega i wszędzie jej pełno.

Jest coś, czego z perspektywy czasu pan żałuje?

Jestem spełnionym sportowcem, miałem wspaniałą karierę i każdemu życzę tylu sukcesów. Żałuję jedynie, że nigdy nie spróbowałem powalczyć o rekord Polski na 3 i 5 kilometrów. W najlepszej formie kręciłem się wokół tych rekordów na treningach, ale nigdy nie spróbowałem powalczyć o nie na bieżni. To jednak drobnostka.

Nie tęskni pan za sportem?

Wciąż jestem blisko sportu, tyle że w innej roli. A jeśli brakuje mi treningu, to zakładam buty i idę pobiegać. Nie tak dawno przebiegłem 24 kilometry, z czego ostatni kilometr w tempie 2:50 min/km. Kto biega, ten wie, co to znaczy. Wciąż jestem w znakomitej formie i cieszę się życiem. Nie wyobrażam sobie, by z dnia na dzień przestać trenować. Teraz niech inni martwią się, by dorównać do moich wyników.

Rozmawiał Mateusz Puka, WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Udany początek sezonu Natalii Kaczmarek
Komuniści z zemsty zabrali mu mieszkanie

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×