Horror Industrii Kielce w Niemczech. Gigantyczna kontrowersja i karne
Wielki bój o Final Four Ligi Mistrzów stoczyli szczypiorniści SC Magdeburg i Industrii Kielce. Po niezwykle zaciętym meczu bilet do Kolonii wywalczyli Niemcy.
Kielczanie już od pierwszych minut środowego pojedynku rzucili się do walki jak lwy. Mistrzowie Polski wspierani przez niemal 600 fanów zaczęli mocno i szybko zaznaczyli, że przyjechali do Magdeburga po to, by dać z siebie wszystko. Gladiatorzy odpowiedzieli - przede wszystkim błyskawicznie pokazali, że nawet szaleńcze tempo nie jest im straszne. Wynik starcia otworzył Igor Karacić, ale nie minęło nawet sześć sekund a piłkę do bramki Mestricia wpakował Claar. Zrewanżował się Thrastarson, ale znów bezbłędnie zareagował Szwed.
Kolejne minuty należały już jednak do przyjezdnych - szczypiorniści z Magdeburga zaczęli męczyć się w ataku, natomiast kielczanie natychmiast wykorzystali okazję, by zbudować przewagę. Udało im się odskoczyć na trzy trafienia. Mistrzowie Polski świetnie spisywali się w defensywie - gospodarze musieli bardzo długo konstruować ataki, ich akcje były szarpane i brakowało im pewności.
ZOBACZ WIDEO: 366 maratonów w ciągu roku. I to koniec! Ujawnił nowe planyŻółto-biało-niebiescy wyglądali w ofensywie zdecydowanie lepiej. Do czasu. W drugiej części pierwszej połowy mocno we znaki dał się zawodnikom Industrii Kielce Siergiej Hernandez. Problemy ze skończeniem ataku przez mistrzów Polski błyskawicznie wykorzystali Gladiatorzy i szybko doprowadzili do wyrównania. Przed zejściem do szatni goście zdołali jednak odbudować prowadzenie i na przerwę schodzili wygrywając 13:11.
Druga połowa zaczęła się totalnie nie po myśli szczypiornistów z województwa świętokrzyskiego. Trzy rzuty karne wykorzystał Omar Ingi Magnusson, podczas gdy z siódmego metra spudłował Arkadiusz Moryto. Na szczęście dla kielczan trafił Daniel Dujshebaev i na tablicy wyników znów widniał remis.
Obie ekipy prowadziły prawdziwy bój - nikt nie odpuszczał, sekundy dłużyły się okrutnie, emocje sięgały zenitu. W 40. minucie Magnusson nie wykorzystał rzutu karnego, lepszy od niego okazał się Andreas Wolff. Islandczyk znokautował Dylana Nahi'ego i na dwie minuty wylądował na ławce kar. Kielczanie nie wykorzystali jednak gry w przewadze.
Zawodnicy obu ekip mieli nerwy napięte jak postronki - przy tak niewielkim, a wręcz minimalnym prowadzeniu po pierwszym starciu, wszyscy zdawali sobie sprawę, że tutaj jedna bramka może decydować o tym, kto po ostatnim gwizdku będzie świętował wywalczenie biletu do Kolonii. Jedni mieli znaleźć się w handballowym raju, drudzy na rok odłożyć marzenia o drugim triumfie w rozgrywkach.
Kielczanie mieli kłopoty z wykorzystywaniem gry w przewadze - na 10 minut przed końcem gospodarze wyszli na prowadzenie 20:19, a chwilę później powiększyli ten dystans do dwóch trafień. Na szczęście odpowiedział Tournat, a rzut karny obronił Wolff. Żółto-biało-niebiescy nie trafili jednak na remis, za to kontrę wykorzystali magdeburczycy.
Zacięta walka trwała już do końca - Wolff ratował przy rzutach z siódmej linii, ale kielczanie mieli problemy z doprowadzeniem do remisu. Na dwie minuty przed ostatnią syreną gospodarze mieli już dwa trafienia przewagi, a mistrzom Polski margines błędu skurczył się do milimetra. Trafił Karacić, jednak to Niemcy mieli piłkę. Ostatnią akcję rozgrywali dramatycznie długo, po 45 sekundach o czas poprosił Bennet Wiegert. Michael Damgaard nie trafił. Czas dla Dujszebajewa i 12 sekund na rozegranie ataku. Nie zdążyli żółto-biało-niebiescy. Piłkę na remis miał w rękach Karalek, ale chwilę wcześniej w pole karne wpadli Tournat i O'Sullivan. Sędziowie przerwali akcję zanim Białorusin oddał rzut, czym słusznie do wściekłości doprowadzili kielczan. Tałant Dujszebajew wpadł na parkiet łapiąc się za głowę i nie rozumiejąc, jak Szwedzi mogli dopuścić do takiej sytuacji - mleko się jednak rozlało. Żółto-biało-niebieskim został już tylko rzut wolny.
23:22.
Rzuty karne. Horror. Loteria. Ogromne nerwy. Po pierwszej kolejce 0:0. W drugiej już skutecznie 1:1. W trzeciej też bezbłędnie 2:2. W czwartej górą kielczanie 2:3. W piątej kolejce lepsi gospodarze 3:3. Potrzeba było kolejnej serii - nie trafił Nahi, mecz skończył Magnusson.
SC Magdeburg - Industria Kielce 23:22 (11:13) k. 4:3