Kenijska sensacja: wyszkolił się dzięki YouTube, został mistrzem świata

Michał Fabian
Michał Fabian

W 2014 r. Yego okazał się najlepszy na Igrzyskach Wspólnoty Narodów, zaś w tym sezonie regularnie poprawiał "życiówkę" - w Ostrawie (86,88 m), Rzymie (87,71) i Birmingham. W tym ostatnim konkursie przekroczył magiczną granicę 90 metrów. Początkowo sędziowie nie chcieli uznać jego dalekiej próby - twierdzili, że oszczep wylądował poza wyznaczonym polem - ostatecznie jednak, po dodatkowych pomiarach, wynik 91,39 m trafił do tabel.

On wygrał, a koleżanki wpadły na dopingu

Choć do Pekinu jechał w roli lidera światowego rankingu, wielu fachowców nie wierzyło w to, że potwierdzi klasę na najważniejszej imprezie w roku. A jednak. Niesamowitą trzecią próbą zapewnił sobie złoto. Trener Piironen musiał odczuwać ogromną satysfakcję, bo na podium - obok Yego - miał także drugiego podopiecznego. Mowa o srebrnym medaliście Egipcjaninie Ihabie Abdelrahmanie El Sayedzie (który także niegdyś trenował w ośrodku w Kuortane). Dopiero trzeci był Fin Tero Pitkaemaeki. - Czy w Finlandii uznają mnie za zdrajcę? Na razie jest OK - śmiał się szkoleniowiec kenijskiego oszczepnika.

Sukces 26-letniego Kenijczyka odbił się szerokim echem. Yego odbierał gratulacje, ale przy okazji musiał odpowiadać na kłopotliwe pytania. 26 sierpnia - w dniu, w którym został mistrzem świata - na dopingu przyłapane zostały dwie koleżanki z kadry na MŚ w Pekinie - Joyce Zakary (400 m) i Koki Manunga (400 m przez płotki).

Dziennikarze prosili oszczepnika o komentarz w tej sprawie, przy okazji pytali także o jego uczciwość. - Nie chcę się nad tym rozwodzić. To wstyd. Zawsze wierzę w to, że możesz wygrać, będąc czystym - odpowiadał Yego. - Wiem, że jestem czysty - dodał.

Po powrocie do Kenii oszczepnik musiał zmagać się z jeszcze jednym niewygodnym tematem. W mediach spekulowano bowiem o ofercie, jaką sportowiec - już po zdobyciu złotego medalu - miał otrzymać z Kataru. Ten kraj, a także Bahrajn, w ostatnich latach namówił kilku Kenijczyków do zmiany obywatelstwa. Oczywiście za sowitą opłatą.

Katarczycy dawali miliard?

Jedna z gazet napisała o bajecznej propozycji dla Yego. Powołała się na anonimowego świadka, który przebywał w Pekinie w tym samym hotelu co oszczepnik. Do sportowca mieli się zgłosić przedstawiciele Kataru, którzy oferowali mu 1 miliard szylingów kenijskich, czyli nieco ponad 8,5 mln euro. Odeszli jednak z kwitkiem.

Co na to Yego? Przedstawiał różne wersje. Najpierw twierdził, że nikomu nie odmówił, bo od nikogo nie dostał żadnej propozycji. Wygląda jednak na to, że coś było na rzeczy. - Dlaczego miałbym zmienić obywatelstwo? Pieniądze nigdzie by mnie nie zaprowadziły. Kto rozpoznałby mnie w Katarze? Jak wielu Kenijczyków zrzekło się obywatelstwa, by później wrócić do ojczyzny i płakać? Wrócili i żyją w nędzy - mówił mistrz świata w rzucie oszczepem.

Gdyby przyjął ofertę z Kataru, musiałby przerwać karierę. Dopiero po trzech latach karencji mógłby reprezentować nowy kraj.

W tym roku Yego poprawił "życiówkę" o ponad 7 metrów. Wszyscy zastanawiają się, czy - zakładając dalszy progres - stać go na rekord świata. Do wyniku Jana Żeleznego (w maju 1996 r. Czech uzyskał wynik 98,48 m) brakuje mu niespełna 6 metrów.

- Nie uważam, że jestem jedynym człowiekiem na świecie, który potrafił rzucić tak daleko. Gdy patrzę na te "bestie", to widzę, że oni też są do tego zdolni. Jeśli pozostaną zdrowi, to zobaczymy - tak Jan Żelezny mówi o Yego, ale także o El Sayedzie czy Pitkaemaekim.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×