Wings for Life daje nadzieję! - Rozmowa z Colinem Jacksonem

Angelika Nowak
Angelika Nowak
Przejdźmy do pytania mniej zabawnego. Mamy w Polsce duży problem z zaszczepieniem pasji do sportu u dzieci. Coraz częściej dzieci zostają w domu zamiast wyjść do przyjaciół i znaleźć radość w uprawianiu sportu. Jak ty to widzisz, będąc niegdyś dzieckiem, które znalazło motywacji w sobie na tyle, aby zostać mistrzem świata?

- Rodzice. To dokładnie od nich powinna iść motywacja. To rodzice powinni mieć dużo chęci, do tego aby pracować razem z dziećmi nad motywacją. W UK mamy ten sam problem. Tylko kiedy pojawia się pytania - po co trenować, to można też zapytać - po co robić inne rzeczy? To rodzice w ostateczności decydują o tym, co w młodym wieku będzie robiło dziecko. Żyjąc w dzisiejszych czasach dzieci trochę tracą bycie kreatywnymi. Możesz dać dziecku telefon komórkowy zamiast kupić rakietę do tenisa. Ja powiedziałem kiedyś, że możliwość wyboru jest trochę jak taki diabeł. Jeśli masz za dużo wyborów, to tak naprawdę nigdy nie będziesz usatysfakcjonowany z powodu tego co masz. Nie oznacza to, że mamy uciekać od możliwości, ale być w decyzjach ostrożni. Rodzice powinni czuć się bardziej odpowiedzialni i kreatywni. Bo dzieci kiedy są małe to chcą się bawić, trenować sport ale robić to poprzez zabawę. Od zabawy poczynając, to rodzice widzą dalsze możliwości, ale muszą się w to zaangażować, bardziej niż w wyjście do kina, oglądaniem bajek w telewizji, czy graniem w internetowe gry. My dorośli musimy się nauczyć, że zarażając dzieci sportem, dajemy im nie tylko dobrą zabawę, ale też zdrowie, dobrą kondycję i poczucie własnej wartości.

Tak chyba jest wszędzie na świecie?

- Zauważyłem, że dzieci w krajach biedniejszych nie mają telefonów i komputerów, a spędzają świetnie czas z rówieśnikami na podwórku. Zaryzykuję stwierdzeniem, że są szczęśliwsze. Wymyślają zabawy, nawet takie, kto dalej rzuci kamieniem, gonią się wzajemnie. Ja pamiętam kiedy byłem dzieckiem potrafiłem 5 h bawić się rzucając kamienie do jeziora i pobijać rekordy z kolegami.

To też pozwala rozwijać chęć rywalizacji. Teraz dzieci wstydzą się tego, że na każdym kroku są oceniane, bo za tym idzie krytyka. Dzieci, ale też dorośli wstydzą się być tymi gorszymi…

- Teraz, ci którzy chcą się dobrze bawić, są w opozycji. Przez to mogą czuć się wyobcowani, bo model szczęśliwego dziecka jest trochę inny. Jednak nie można wszystkich mierzyć jedną miarką, trzeba nauczyć się jedynie brać przykład z dobrych wzorców.

Jesteś dyrektorem niesamowitej inicjatywy - World Run, organizowanej przez fundację Wings for Life. W Polsce po raz trzeci zawodnicy tego niesamowitego globalnego biegu wystartują w Poznaniu. Jako dyrektor masz nie łatwe zadanie, ponieważ bieg startuje jednocześnie w 34 lokalizacjach. Ten bieg to coś więcej niż walka o zwycięstwo, to bieg z ideą, która niesie za sobą pomoc osobom na wózkach inwalidzkich. Dokładniej w zbadaniu problemu i znalezieniu sposobu na ich wyleczenie. Jak otworzyć oczy tym, którzy mają je zamknięte na problem niepełnosprawności?

- Szczerze teraz jestem międzynarodowym dyrektorem tego biegu, ale moje oczy też były zamknięte na ten problem. Nie interesowały mnie problemy ludzi z paraliżem i urazem kręgosłupa. Nie interesowało mnie to, ponieważ nie tyczyło się to bezpośrednio mnie, poza tym nie dopuszczamy myśli, że może to się nam przytrafić, bo po co zaprzątać sobie takimi rzeczami głowę. Kiedy zdałem sobie sprawę, że na całym świecie takie nieszczęścia dzieją się codziennie, pomyślałem, że to może przytrafić się też mnie, że my wszyscy musimy się zjednoczyć. Zobaczyłem wideo dziewczyny, której podczas porodu drugiego dziecka, lekarz wbił źle igłę w kręgosłup i została ona sparaliżowana od pasa w dół. Inny po prostu się przewrócił i złamał kręgosłup w tak niefortunny sposób. Tak to się może stać. Dlatego to jest dla mnie tak pasjonujące, uświadamiać to ludziom. To wcale nie musi się tobie przytrafić, choć może. Jeśli się tobie nie przytrafia, to nie znaczy, że nie musisz nic robić dla innych.

Rozumiem, że kiedy Anita Gerhardter, prezes fundacji, zadzwoniła do ciebie, nie wahałeś się z odpowiedzią?

- To było dokładnie jak te 15 minut aby kogoś dobrze poznać, to wystarczyło abym się zakochał w tej inicjatywie i w historii powstanie tego biegu. Nie miałem żadnych wątpliwości, co do tego czy się zgodzić. Po trzech latach Wings for Life i World Run okazują się fenomenem. Istotny jest fakt, że gdziekolwiek na świecie osoba zapisze się na bieg, to wpłacona kwota startowa w 100 procentach zostaje przekazana na fundację, co za tym idzie na badanie problemu związanego z rdzeniem kręgowym.

Problem nie jest jeszcze rozwiązany i póki nikt nie powiedział, że to niemożliwe, ludzie na wózkach wierzą, że może będą chodzić…

- I właśnie o tę nadzieję chodzi, Wings for Life ją daje!

Rozmawiała Angelika Nowak

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×