Upadek na dno, myśli samobójcze, powrót na szczyt. Justin Gatlin ujawnia swoją historię
Patrzyli na niego jak na ducha
Przylgnęła do niego łatka "drug cheat", czyli "oszust dopingowy" (niektórzy mówią i piszą tak o nim do dziś). Widział dziwne spojrzenia rywali. - Ludzie patrzyli na mnie, a ich wzrok był taki, jakby zobaczyli ducha - mówił. Na pierwsze starty po karencji wybierał małe mityngi, daleko od USA - w Estonii, Finlandii czy we Włoszech. W 2010 r. ciężko mu było zbliżyć się do wyników, które kiedyś osiągał (najlepszy rezultat to 10,09 s na mityngu w Rovereto).
Jednak w kolejnym roku zdołał już złamać barierę 10 sekund i od tego momentu robił to regularnie. Na igrzyskach w Londynie w 2012 r. zdobył brązowy medal na 100 m. W 2014 r. przebiegł ten dystans w 9,77 s - równie szybko jak osiem lat wcześniej, gdy wyrównał rekord świata. Eksperci i kibice zaczęli bić na alarm. - Jak to możliwe, że ma taki czas jak wtedy, gdy był na dopingu? - pytali. A Gatlin jeszcze się poprawił. W maju 2015 r. w Dausze uzyskał 9,74 s.
Właśnie ten aspekt zaciekawił reżysera filmu o Gatlinie, Andrew Breretona. - Ludzie nie wiedzą, jak na to zareagować. Ich pierwsza reakcja to: "OK, coś tu nie gra. On już miał swoją przeszłość. Nie wierzę w to". Wtedy zawsze mówię: "A dlaczego nie wierzysz?". Oni odpowiadają: "Bo wcześniej tego nie zrobił". Mówię im: "Czy to znaczy, że nie można tego zrobić? - podkreśla Brereton, który długo musiał namawiać Gatlina, by ten zgodził się na film. Początkowo sprinter był niechętny, później jednak zmienił zdanie.
Bolta pokonał tylko raz
Przed mistrzostwami świata w Pekinie w 2015 r. to nie Usain Bolt, lecz właśnie Gatlin był stawiany w roli faworyta do złota na 100 m. Jamajczyk, który zdominował poprzednie lata w sprincie, miewał problemy zdrowotne, nie wydawał się już nieosiągalny dla rywali. A jednak znów to on był górą. A Gatlin zapłakał po raz drugi, w drodze ze stadionu do hotelu, po finale na 100 m.Choć z Boltem najczęściej przegrywa, to uwielbia z nim rywalizować. - Gdy myślisz o lekkoatletyce, myślisz o Gatlinie i Bolcie. Jesteśmy showmanami. Prawdziwymi rywalami - mówił Amerykanin, który porównał ich walkę na bieżni do starcia Kobe Bryanta z LeBronem Jamesem na parkiecie albo rywalizacji gwiazd piłki Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego.
38-latek królem sprintu?
Obaj sprinterzy darzą się szacunkiem. Zdarzało im się wspólnie imprezować po zawodach. Ba, na MŚ w Pekinie zaprzyjaźniły się nawet ich matki. Bolt zwykł mawiać o Gatlinie "staruszek" (dzielą ich cztery lata). Amerykanin odgryzał się, nazywając Jamajczyka "mężczyzną w średnim wieku". Bolt śmiał się z siwych włosów Gatlina. Ten odpowiadał: - Każdy ma coś do powiedzenia o tych włosach, ale ja mówię, że to nie siwizna. To moja mądrość.W filmie dokumentalnym Gatlin opowiadał o swoich wzlotach i upadkach z dużym spokojem. Raz tylko miał kłopot z opanowaniem wzruszenia. Gdy mówił o swoim synku. - W przedszkolu rysuje obrazki, na których jestem na podium, z medalami. Kocha mnie, jest ze mnie dumny. To znacznie lepsze uczucie niż stanąć 100 razy na podium. Znacznie lepsze - wyjawił Justin Gatlin.