Zbigniew Bródka: Trenujemy dwa razy krócej niż Niemcy. Jestem zirytowany

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Kilka dni temu mieliśmy rocznicę pana złotego występu na olimpiadzie. Była okazja wrócić do tamtych momentów, do tamtego biegu? To musi pozytywnie nastrajać, pomagać w ładowaniu akumulatorów.

- Jesteśmy w połowie drogi między jednymi igrzyskami i drugimi. To uświadamia pewne rzeczy. Widzę, jak dużo zrobiłem i jak dużo jeszcze zrobić mogę. To daje motywację, jest światełkiem w tunelu. Z Vancouver wróciłem z dwudziestym siódmym miejscem, podczas Pucharów Świata byłem w drugiej dziesiątce. Formę na Soczi budowałem powoli, sukcesywnie. Nie od razu wygrywałem.

Trwający sezon jest kwalifikacją do Klubu Polska. Kiepskie wyniki mogą przełożyć się na finansowanie przygotowań do olimpijskiego startu?

- Tak, niestety. Jesteśmy rozliczani z wyników. Niebawem zostaniemy ocenieni przez ministerstwo i zobaczymy, jak duże środki zostaną przeznaczone na łyżwiarstwo szybkie. Mam nadzieję, że wystarczą nam one na odpowiednie przygotowania. Na pewno nie będzie tak, jak po Soczi, kiedy niczego nam nie brakowało.

Ministerstwo w planie finansowania na 2015 rok nie znalazło miejsca na zadaszenie toru łyżwiarskiego w Warszawie. To historia, która ciągnie się od lat. Jak odebrałeś tę informację?

- Jestem zirytowany. Po medalach w Soczi wszyscy obiecywali nowe obiekty. Ja podchodziłem do tych zapowiedzi z dystansem. Obecnie ta sytuacja mnie już trochę męczy. Mówimy o potrzebach, a ciągle nic się nie dzieje. Walczymy przecież o tę halę nie tylko dla siebie. Walczymy o nią dla naszego sportu. Dla naszych następców. Po brązie Heleny Pilejczyk na kolejny olimpijski medal czekaliśmy pięćdziesiąt lat. Mam nadzieję, że teraz taka przerwa się nie powtórzy.

Bo ustalmy sobie jedno: ostatnie sukcesy to nie jest efekt rozbudowanej bazy i zaawansowanego systemu szkolenia. Po prostu szczęśliwie w jednym miejscu, jednym czasie spotkała się znakomita grupa utalentowanych, pracowitych ludzi.

- Coś w tym jest. Pracujemy razem od lat, napędzamy się. Ta grupa, która zdobywała medale w Soczi, powstała jeszcze przed Vancouver. Ciężka praca oraz determinacja w dążeniu do celu dały efekt.

Ciężko porównywać się do Holendrów, dla których panczeny do sport narodowy. Jak wypadamy w takim razie na przykład na tle naszych zachodnich sąsiadów? Przez ile dni w roku trenuje młody Niemiec, a przez ile dni młody Polak?

- Niemiec ma zazwyczaj trzy-cztery tygodnie zgrupowania w lipcu, a potem od września do marca zajęcia na własnych obiektach. Polak na zgrupowanie pojedzie tylko, jeżeli jego klub będzie na to stać. Później na lodzie jest od grudnia do marca. W ciągu roku jest to mniej więcej dwa razy krócej. Nie wspominając już o samej jakości lodu. Mam nadzieję, że ten nowy obiekt powstanie i młodym będzie łatwiej. Bez odpowiednich warunków do treningu nigdy nie dogonimy czołówki. Przepaść pozostanie.

Rozmawiał Kamil Kołsut

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: Bin Challange Wisły Kraków
Źródło: WP SportoweFakty
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×