Maciej Bydliński nie kończy kariery. Alpejczyk walczy dalej mimo braku wsparcia od PZN

Maciej Bydliński jest naszym najlepszym alpejczykiem, ale nie ma wsparcia ze strony Polskiego Związku Narciarskiego. Mimo to 28-latek chce walczyć dalej i zdecydował, że będzie kontynuował swoją karierę.

Daniel Ludwiński
Daniel Ludwiński
narciarstwo alpejskie AFP / Christophe Pallot / Na zdjęciu: narciarstwo alpejskie
Od momentu zakończenia startów przez Andrzeja Bachledę-Curusia, co stało się trzynaście lat temu, żaden z polskich zawodników nie osiągał takich wyników jak Bydliński. W superkombinacji, czyli połączeniu krótkiego zjazdu i jednego przejazdu slalomu, nasz alpejczyk wszedł nawet do czołowej dziesiątki Pucharu Świata. Mimo to od dłuższego czasu praktycznie o wszystko musi dbać samemu. - Już od dwóch lat nie mam pomocy od Polskiego Związku Narciarskiego - powiedział Bydliński w rozmowie z WP SportoweFakty. - Próbowałem z akcjami crowdfundingowymi (tzw. finansowanie społecznościowe polegające na tym, że zainteresowane osoby same składają się na jakiś projekt, w tym przypadku na budżet sportowca - dop. aut.), ale już nawet mi się nie chce tego robić, bo w końcu nie o to chodzi. Można traktować sport jako rozrywkę, ale wtedy zwiększa się ryzyko, że dozna się kontuzji. Do zjazdów czy supergigantów trzeba się przecież odpowiednio przygotować i być do nich gotowym kondycyjnie.

U progu sezonu wiele wskazywało na to, że Bydliński zrezygnuje z kontynuowania startów. Ostatecznie decyzji o rozstaniu z wyczynowym narciarstwem nie podjął i ma zamiar walczyć dalej. - Jestem na etapie rozmów z nowym sponsorem. Jeśli to wyjdzie to postaram się połączyć pracę trenera ze startami i wyjazdami narciarskimi. W Pucharze Świata pojawię się w superkombinacjach, bo w sumie do sezonu przygotowywałem się normalnie i szkoda byłoby rezygnować. Będę też walczył o start na mistrzostwach świata. Chciałbym, żeby Polski Związek Narciarski wystawił mnie na te zawody jeśli wcześniej osiągnę dobre wyniki w Pucharze Europy i Pucharze Świata. Wystąpię też pewnie na mistrzostwach Polski. Generalnie startów nie będzie jednak tak dużo jak dotychczas. Nie będę już jeździł tak aktywnie. To wszystko będzie też zależało od sponsora, z którym rozmawiam - przedstawił swoje plany 28-letni narciarz.

Bydliński ma nadzieję, że mimo obecnej sytuacji zdoła jeszcze wystąpić na kolejnych igrzyskach olimpijskich w Pjongczang. - Jeśli będą niezłe rezultaty i zmieni się podejście działaczy, jeśli wyciągną do mnie rękę, bo samemu ciężko, to chciałbym jeszcze przygotować się normalnie do igrzysk w Pjongczang. Trenowałbym wówczas z jakąś inną, mocniejszą kadrą narodową. To już było zresztą dogadane w tym roku, ale nie wypaliło z uwagi na brak funduszy. Chciałbym jeszcze jechać na igrzyska i zrobić tam dobry wynik, ale głową muru nie przebiję. Z Polskiego Związku Narciarskiego nie mam w ogóle wsparcia - przyznał wprost Bydliński.

Najlepszy polski alpejczyk zajmuje się także pracą szkoleniową. Jako trener prowadzi siedemnastoletnią zawodniczkę. - Przed nami jeszcze dużo pracy, ale moją ambicją jest pokazanie, że nie tylko sam talent wygrywa. Ważna jest konsekwentna, dobra jakościowo praca. Chcę się spełnić także w tej roli i pokazać, że liczą się nie tylko niesamowite pereeik. Uważam, że z każdej dobrze zapowiadającej się osoby można zrobić dobrego zawodnika. Dziewczyna ma zaplecze, pomoc rodziców. Zależy mi na tym, żeby wszystko poszło jak najlepiej - powiedział Maciej Bydliński.

ZOBACZ WIDEO Nowiński: ten styl biało-czerwonych... Jestem zaskoczony (źródło: TVP SA)
Czy Polski Związek Narciarski powinien w większym stopniu zwracać uwagę na narciarstwo alpejskie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×