Kuriozalne słowa Jerzego Brzęczka

- Jestem do dyspozycji zarządu i właścicieli - wypalił Jerzy Brzęczek na konferencji prasowej przed kończącym sezon meczem z Wartą Poznań. Miało być podniośle, a wyszło groteskowo. Jak cała jego kadencja w Wiśle Kraków.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Jerzy Brzęczek WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek
Jerzy Brzęczek kompletnie zawiódł przy Reymonta 22. 14 lutego chwycił za gaśnicę i został "strażakiem", choć dla kogoś, kto niedawno wprowadził drużynę narodową do Euro 2020, to mało prestiżowa rola. Rodzinie się jednak nie odmawia.

Były selekcjoner przyjął propozycję będących w desperacji siostrzeńców. Dawid i Jakub Błaszczykowscy i ich partnerzy nie mieli cierpliwości do Adriana Guli i postanowili, że rozprzestrzeniający się przy Reymonta 22 pożar ugasi Brzęczek.

Kompromitacja

Problem w tym, że Brzęczek próbował zdławić ogień benzyną. Miał uratować Białą Gwiazdę przed spadkiem, tymczasem krakowianie stracili szanse na utrzymanie już w przedostatniej kolejce. Wisła wygrała tylko jeden z 12 rozegranych pod jego wodzą meczów ligowych - żaden trener w historii 13-krotnego mistrza Polski nie miał tak fatalnego bilansu.

ZOBACZ WIDEO: Z Pierwszej Piłki #8: co dalej z Lewandowskim? Transfer na horyzoncie

Wisłę czeka jeszcze "mecz wstydu". W sobotę na pożegnanie z PKO Ekstraklasą podejmą Wartę Poznań. Tajemnicą poliszynela jest to, że kibice Białej Gwiazdy planują dać upust swojej frustracji i wszyscy przy Reymonta 22 spodziewają się festiwalu bluzgów i szyderstwa.

Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski, nie licząc internetowych wpisów dwóch ostatnich, wciąż milczą po spadku zasłużonego klubu. Kompromitacja Wisły ma więc dziś twarz Brzęczka, który nie unika kontaktów z mediami. A może powinien, bo jego wystąpienie na konferencji przed meczem z Wartą to koszmar pijarowca.

Puste słowa

- Jeśli chodzi o moją osobę, to jestem do dyspozycji zarządu i właścicieli - zadeklarował 54-latek. Miało to zabrzmieć podniośle, ale wyszło komediowo. Nie dlatego, że mówiąc "zarząd i właściciele", ma na myśli tak naprawdę Jakuba Błaszczykowskiego, który - co wyjawił w rozmowie z WP SportoweFakty Piotr Obidziński - prowadzi klub autorytarną ręką. Więcej TUTAJ.

Taka deklaracja to pustosłowie. Wyświechtany frazes, na który kibice już się nie nabierają. Brzęczek zapomniał, że jest "do dyspozycji" przełożonych, odkąd podpisał kontrakt. Tak skonstruowana jest relacja pracownik-pracodawca. A jeśli chciał podać się do dymisji, to mógł to powiedzieć wprost...

Tyle że nie chciał, bo już po chwili wymsknęło mu się, że kreśli z władzami klubu plany transferowe przed kolejnym sezonem: - Ostatnie dni są intensywne jeśli chodzi o rozmowy i spotkania. Z tymi zawodnikami, którzy są tutaj, a w moim odczuciu będą bardzo ważni. Trzeba ich przekonać, żeby zostali z nami w I lidze.

Prawda jest taka, że gdyby Brzęczek nie był wujkiem najważniejszej osoby w klubie, już w ubiegły weekend wyprowadziłby się z gabinetu. Nie zrealizował celu, wygrał 1 z 12 meczów, a jego zespół spadł do I ligi z hukiem. Decydujące o przetrwaniu spotkanie przegrał 2:4, choć prowadził 2:0.

- Wszyscy odpowiadamy za to rozczarowanie. Nie zrealizowałem celu. Biorę za to odpowiedzialność - przyznał, ale te słowa też szybko przestały mieć znaczenie.

Jaka piękna katastrofa

W chwili, gdy cała piłkarska Polska zarzuca kierującym Wisłą brak pokory, były selekcjoner tłumaczy spadek decyzjami sędziów z meczów 25. i 30. kolejki z Lechem Poznań (1:1) i Wisłą Płock (3:4).

- Z Lechem powinniśmy wygrać, a były różne sytuacje i decyzje, w szczególności bramka w doliczonym czasie gry pozbawiająca nas zwycięstwa. Ta wygrana dałaby drużynie niesamowity bodziec - zapewnia Brzęczek.

- Drugi moment to mecz z Wisłą, pomijając już porażkę, ale to wszystko co się wydarzyło, a w szczególności nieodpowiedzialne zachowanie Luisa Fernandeza i jego dyskwalifikacja na cztery spotkania - dodaje szkoleniowiec.
Dawid Błaszczykowski (z lewej) i Jerzy Brzęczek (z prawej) Dawid Błaszczykowski (z lewej) i Jerzy Brzęczek (z prawej)
Wspominane przez Brzęczka rzekome błędy sędziów "pozbawiły" Wisłę czterech punktów. Nawet gdyby Biała Gwiazda je miała, wciąż byłaby w strefie spadkowej i drżałaby o ligowy byt do ostatniego gwizdka.

Transfery za jego kadencji? Trafione: - Za mojej kadencji przyszli Poletanović, Citaiszwili i Manu. To zawodnicy, którzy w tej końcówce stanowili o sile naszej drużyny, ale tego czasu niestety nam zabrakło.

Przygotowanie do meczów? Bez zarzutu: - Wiemy, jaką pracę wraz z całym sztabem wykonaliśmy. Wiem, jak do tego podchodziliśmy, jak byliśmy do każdego meczu przygotowani. Nie uważam, że byliśmy aż tak słabą drużyną, że powinniśmy z tej ligi spaść.

To dlaczego, skoro było tak dobrze, to skończyło się tak źle? - Nie było odpowiedzialności, agresywności i jak gdyby takiej gry kontaktowej. Tego nam brakowało, ale to są cechy indywidualne, na które jako trener nie masz aż tak dużego wpływu.

Wisła spadła z PKO Ekstraklasy po 26 latach nieprzerwanych w niej występów. W tym czasie Biała Gwiazda zdobyła aż osiem mistrzostw Polski - tylko Legia Warszawa częściej wygrywała ligę (9). W ostatnim meczu w najwyższej klasie rozgrywkowej krakowianie zmierzą się z Wartą Poznań. Spotkanie zostanie rozegrane w sobotę o godz. 17:30.

Maciej Kmita, WP SportoweFakty

Kiedy Wisła Kraków wróci do PKO Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×