Tragedia zmieniona na cud. Japońskie szaleństwo w Katarze
To była piękna japońska noc w Katarze. Gdy sędzia meczu z Hiszpanią zagwizdał na Khalifa International Stadium po raz ostatni, pod obiektem rozpoczęło się prawdziwe szaleństwo.
Był doliczony czas gry. Hiszpańscy piłkarze ruszali z kolejnym atakiem, próbując skruszyć azjatycki mur. Dwie bramki zdobyte w ciągu trzech minut sprawiały, że Japonia była o krok od sprawienia sensacji i wygrania grupy. Do końca zostało jakieś sześćdziesiąt sekund.
- I wtedy przypomniałem sobie o tragedii w Dosze - przyznał na pomeczowej konferencji trener Japończyków Hajime Moriyasu.
Cud za cudem
Trenerowi mignęły w głowie wydarzenia z 1993 roku. Japończycy rozgrywali w Katarze decydujący mecz kwalifikacji mistrzostw świata przeciwko Irakowi i prowadzili 2:1. Moriyasu, wówczas pomocnik reprezentacji, był o krok od spełnienia marzeń o debiucie na mundialu. Ale w doliczonym czasie Japonia straciła gola i "tragedia w Dosze" stała się faktem. Drużyna nie poleciała na mistrzostwa do USA.
Tym razem, zamiast tragedii, był cud w Doha. I to drugi. Rewelacyjna Japonia zaczęła przecież turniej od pokonania Niemców, a w czwartkowy wieczór udowodniła, że nie był to przypadek. Najpierw strzeliła Hiszpanom dwie bramki w trzy minuty, a później postawiła szczelną defensywę, nie pozwalając mistrzom świata z 2010 roku na wiele.
ZOBACZ WIDEO: Przepis na sukces Szczęsnego. Nasz dziennikarz ujawnia- W porównaniu do 1993 roku mamy zupełnie inne czasy. Moi piłkarze grają nowoczesny rodzaj futbolu, są zawodnikami z nowej epoki. To właśnie poczułem w samej końcówce spotkania - opowiadał selekcjoner. - To zwycięstwo jest darem, który przekazujemy wszystkim Japończykom.
Trzeba przebukować samolot
Na Khalifa International Stadium drugi raz na tym mundialu rozpoczęło się japońskie szaleństwo. Kibice opanowali tereny pod stadionem, a niektórzy dziennikarze byli w strefie mediów witani przez zagranicznych kolegów brawami.
- Czy wierzyliśmy, że wygramy grupę z Niemcami i Hiszpanią? No coś ty! Przed mundialem zabukowaliśmy z kolegami bilety na dwa dni po meczu z Hiszpanią, teraz musimy zmieniać rezerwację. Do Kataru przyleciało bardzo dużo kibiców z Japonii, ale nie było wielkiej wiary w drużynę i selekcjonera Moriyasu. Wszystko zmieniło się po zwycięstwie nad Niemcami - mówi nam japoński dziennikarz Hiroki Nishihashi.
- Myślę, że kluczem do ostatnich sukcesów jest odwaga. Mierzymy się z drużynami silniejszymi i faworyzowanymi, a nie boimy się ich. Próbujemy grać w piłkę. Pytasz mnie, jak daleko możemy zajść? Po takim wieczorze nie mam pojęcia - dodaje z uśmiechem.- Najważniejsza była mentalność. Kiedy przegraliśmy z Kostaryką, atmosfera wokół zgęstniała, ale my wierzyliśmy i się podnieśliśmy - opowiadał dziennikarzom pomocnik Fortuny Dusseldorf Ao Tanaka, który strzelił w 51. minucie zwycięskiego gola.
Po kolejnym cudzie w Dosze wątpliwości odeszły na bok.
W poniedziałek kibice przypuszczą szturm na Al Janoub Stadium, gdzie ich ulubieńcy zagrają z Chorwacją o to, by znaleźć się w najlepszej ósemce na świecie. Stoją przed szansą na napisanie historii, bo w ćwierćfinale MŚ nie zagrali jeszcze nigdy.
Japoński sen w Katarze trwa.
Zobacz także:
Wymowne słowa niemieckiej legendy po klęsce
O tej sytuacji mówi cały świat
Wszystkie mecze obejrzysz na TVP 1 w Pilocie WP (link sponsorowany)