Tusk ogłosił jego start. Mówi, dlaczego kandyduje

Przez lata grał w Ekstraklasie i zdobył Puchar Polski. Teraz chce być posłem. - Akurat byłem na grzybach, kiedy Donald Tusk ogłosił wszystkim, że będę startował do Sejmu - opowiada nam Rafał Siemaszko, były piłkarz Arki Gdynia.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Rafał Siemaszko (z lewej) i Donald Tusk WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Rafał Siemaszko (z lewej) i Donald Tusk
Ta decyzja zaskoczyła środowisko piłkarskie w kraju. Nadal aktywny piłkarz Rafał Siemaszko zdecydował się kandydować do Sejmu z list Koalicji Obywatelskiej, która sięga w tegorocznych wyborach po ludzi sportu. Poza nim w innych okręgach do parlamentu będą startować były trener skoków narciarskich Apoloniusz Tajner czy były piłkarz Dariusz Dziekanowski.

Start Siemaszki - podobnie jak wielu innych kandydatów z list KO - ogłosił w ostatnią środę Donald Tusk na Radzie Krajowej. Będzie on startować z okręgu gdyńsko-słupskiego, w którym udziela się od lat. Piłkarz urodził się w Wejherowie, a największe sukcesy odnosił w Arce Gdynia, z którą zdobył dwa Superpuchary Polski i jeden Puchar. Dzięki temu w 2017 roku grał w eliminacjach Ligi Europy, w których zdobył bramkę w starciu z duńskim FC Midtjylland.

Zawodnikowi nadal pamięta się sytuację, kiedy w meczu z Ruchem Chorzów strzelił gola ręką i w ten nieuczciwy sposób pomógł Arce utrzymać się w ekstraklasie. Był poddany gigantycznej krytyce. - Trochę mi wstyd. Mam nadzieję, że o tym nikt nie będzie pamiętał - powiedział w przerwie meczu z Ruchem Chorzów Rafał Siemaszko. Przeliczył się.

Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty: Gdzie pan wtedy był, kiedy Tusk ogłosił pański start w wyborach?

Rafał Siemaszko, były gracz Arki Gdynia: Nie spodziewałem się, że na Radzie Krajowej KO Donald Tusk będzie mówił też o mnie. Akurat byłem na grzybach, gdy telefon zaczął się rozgrzewać. Pisali znajomi, koledzy z boiska. Jeden z nich stwierdził - "teraz to będziesz gruba ryba".

ZOBACZ WIDEO: Transfery, polskie kluby w Europie i kryzys "Lewego" - Z Pierwszej Piłki #44

Czy jest pan zapisany do partii?

Nie. Startuję z list KO jako kandydat bezpartyjny.

Co pana skłoniło, by spróbować wejścia do polityki?

Od wielu lat współpracuję z burmistrzem Rumii w tematach sportu i działalności charytatywnej. Zapytał, czy nie chciałbym kandydować do Sejmu i w ten sposób wspomagać region. Długo się zastanawiałem, bo wszyscy widzimy, jak wygląda obecna polityka...

Pełna nieczystych zagrań?

Trochę tak. Ale odpowiedziałem sobie, że nie idę się tam kłócić. Chcę pomóc lokalnej społeczności załatwiać jej potrzeby. Liczę, że moja aktywność, sumienność i determinacja w tym pomoże i będę mógł dołożyć się do rozwoju regionu. Taki jest cel, zobaczymy, co z tego wyjdzie i czy społeczeństwo będzie chciało mnie w tej roli.

Liczy pan, że ludzie będą przy urnie pamiętać pańskie gole dla Arki?

W tym wypadku wolę, by ludzie pamiętali, przy ilu akcjach charytatywnych uczestniczyłem. Od lat wspierałem i też prowadziłem projekty społeczne, charytatywne i wiem, że potrafię z pełnym zaangażowaniem i skutecznie działać na rzecz ludzi. Mało kto wie, ale większość moich pamiątek sportowych przekazałem na cele społeczne i akcje charytatywne.

Największa z tych akcji pozwoliła zebrać ponad siedem mln zł na leczenie dziewczynki. Angażowałem się w akcje społeczne, prozdrowotne czy choćby promocję adopcji psów, od lat skutecznie działam poza boiskiem. Chciałbym, by o tym pamiętano w pierwszej kolejności. Wybory nie powinny być plebiscytem popularności.

Nie boi się pan, że będą wypominać nieuczciwego gola sprzed sześciu lat? W meczu z Ruchem Chorzów zdobył pan bramkę przy pomocy ręki. Dzięki temu padł remis i Arka utrzymała się w Ekstraklasie. A Ruch spadł z ligi (więcej TUTAJ).

Może tak być, ale było minęło. Będę musiał się z tym zmierzyć. To był lokalny patriotyzm. Dobro najbliższej mi grupy było dla mnie najważniejsze. Tak samo ważne będzie teraz, podobnie jak cała Polska.

Na liście - tak jak na boisku - trzeba będzie szukać zawodnika z numerem 11.

A do tego urodziłem się 11 września! Oby ta liczba była znów szczęśliwa i dała mi nowe wyzwanie. Do startu do Sejmu podchodzę bardzo poważnie. Chciałbym zostać głosem swoich wyborców, społeczeństwa i realizować ich potrzeby. Jest wiele ważnych dla regionu spraw do rozwiązania. Od infrastruktury dróg po upowszechnianie sportu. Nie chodzi o to, by każdy był zawodowcem, ale by większość uprawiała go dla zdrowia. W dalszej perspektywie mogłoby to się nawet przełożyć na skrócenie kolejek do lekarza.

Jako reprezentant regionu chcę zabiegać o połączenie portu i stoczni w Gdyni z obwodnicą, co pozwoli na rozwój inwestycji na północy Gdyni, Rumi i Redy, gdzie może powstać 60 tyś. nowych miejsc pracy. Chcę działać na rzecz rozwoju linii kolejowych i siatki połączeń na zachód, które usprawnią dojazd wielu mieszkańcom mniejszych miejscowości do Trójmiasta. To inwestycje, które pozwolą zatrzymać proces wyludniania podmiejskich miejscowości, ponieważ kiedy z łatwością dojadą i powrócą z pracy nie będą musieli myśleć o przeprowadzce do aglomeracji. To także szansa dla dzieci i młodzieży, żeby mogły korzystać z oferty sportowej i edukacyjnej w dużych miastach, ale szybko i bezpiecznie powrócić po zajęciach do domu poza miastem.

Po odejściu z Arki Gdynia w 2020 roku związał się pan z Sokołem Ostróda, ale po sezonie skończył tam grać. Czym pan się teraz zajmuje?

Nadal gram w piłkę. Teraz jestem zawodnikiem V-ligowej Wierzycy Pelplin. Moja misja w piłce polega teraz bardziej na byciu nauczycielem. Chcę wspierać chłopaków, którzy dopiero wchodzą do świata futbolu. Wcześniej grałem w IV-ligowym Wikędzie Luzino, na początku nie wyglądało to najlepiej, ale dzięki dobrzej współpracy awansowaliśmy do III ligi. Taki sam plan mam w Pelplinie. Jestem grającym asystentem trenera, razem ustalamy treningi, kadrę meczową i idzie to w dobrym kierunku. Ściągnęliśmy do siebie Marcusa Da Silvę, mamy mocną ekipę.

Skąd w panu takie pobudki, by pchać do przodu mniejsze kluby?

Trudno z dnia na dzień skończyć karierę i granie w piłkę. To także element mojej żyłki społecznej. Jeżeli mogę w czymś pomóc, to zawsze to robię. Przy okazji chcę wykorzystać tę aktywność, aby rozwinąć swoje umiejętności trenerskie. Teraz jednocześnie gram i wspieram kolegów. Dobrze się w tym odnajduję. W szatni jest wiele charakterów, niełatwo jest ich wszystkich zadowolić. Dzięki temu inaczej patrzę na przeszłość. W końcu wiem, dlaczego czasem sam lądowałem na ławce albo wchodziłem dopiero w końcówce. Staram się też to tłumaczyć chłopakom. Każdemu trzeba znaleźć odpowiednie miejsce w zespole. Dlatego też będę robił kursy trenerskie, niebawem zacznę kurs UEFA B. nie osiadam na laurach, nie kończę kariery, ale skoro pewien etap w życiu się skończył, to przyszedł czas na nowe wyzwania. I takim z pewnością jest także polityka.

rozmawiał Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Ten mecz zmienił wszystko. "Już nigdy nie wymażemy tego z głów"
"Ma dość poważne problemy". Złe informacje ws. trenera Legii

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×