Ochrona prowokowała piłkarzy Legii? Świadek zdarzenia mówi ws. skandalu
- To były bestialskie sceny, pojawiły się wyzwiska, było naruszanie nietykalności - mówi dla TVP Sport kibic, który był na meczu AZ Alkmaar - Legia Warszawa. Josue i Radaovan Pankov zostali zatrzymani i spędzili noc w areszcie.
"Policja i ochrona nie chciała wypuścić piłkarzy i członków sztabu szkoleniowego Legii spod stadionu. Zaatakowani zostali piłkarze, sztab i prezes Mioduski. Trener przygotowania motorycznego został pobity pałkami. Gigantyczny skandal w Holandii" - napisał na platformie X dziennikarz Paweł Gołaszewski.
Jak informuje portal legia.net, po konferencji prasowej z trenerem Kostą Runjaiciem i szkoleniowcem gospodarzy Pascalem Jansenem piłkarze Legii zaczęli opuszczać stadion udając się do autokaru. Gdy znaczna część była już w autokarze w pewnym momencie ktoś podjął decyzję o zamknięciu obiektu.
Ze stadionu nie mogli wyjść m.in. Paweł Wszołek i Bartosz Slisz, ale też władze klubu z prezesem i właścicielem Legii, Dariuszem Mioduskim. Nie pomagały tłumaczenia. Sytuacja z minuty na minutę była coraz bardziej napięta. Po kilku minutach wszyscy opuścili stadion, ale wciąż nie mogli wsiąść do autokaru. Doszło do przepychanek. Zwyzywany Dariusz Mioduski.
Holendrzy mają nieco inne zdanie na ten temat. "De Telegraaf" informuje, że fani warszawskiej drużyny zniszczyli jedną z bram wejściowych, a jednostka mobilna policji nie była w stanie ich powstrzymać. Do tego poważnie miał ucierpieć jeden z funkcjonariuszy (więcej informacji TUTAJ-->).
TVP Sport z kolei dotarło do świadka całego zdarzenia, który był na meczu AZ z Legią jako kibic, a potem czekał wraz z żoną i synem na możliwość zebrania autografów od wicemistrzów Polski.
Zdaniem kibica, służby były źle nastawione do Legii. Prowadzono do eskalacji konfliktu, a nie próbowano dyskusji. Wielu odnosiło się do prezesa i kierowcy autobusu w bardzo zły sposób.
- Ochrona AZ sprowokowała całą sytuację. Przedstawiciele gospodarzy zamknęli drzwi prowadzące z szatni do autokaru. Kilku piłkarzy było już w pojeździe, inni nie, ale ktoś wolał wszystkich odseparować - podkreślał kibic. - Z czasem wrota znów się otworzyły, a wtedy... ochroniarz rzucił się na kogoś ze sztabu. Zaczęło się zamieszanie - dodał.
Na razie trzeba poczekać na nowe informacje ws. zatrzymanych. Szybko o sytuacji zostali zaalarmowani polscy przedstawiciele w Holandii. Jeszcze w nocy służby nie zamierzały rozmawiać z polskim konsulem. Wszystko dlatego, że Josue i Radovan Pankov nie są Polakami.