Szok na Anfield. Przerażająca nieskuteczność w "bitwie o Anglię"

Liverpool miał wielką przewagę w meczu z Manchesterem United, oddał ponad 30 strzałów, ale nie wykorzystał żadnej z sytuacji i ostatecznie bitwa o Anglię zakończyła się rozczarowującym bezbramkowym remisem.

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Liverpool - Manchester United PAP/EPA / Adam Vaughan / Na zdjęciu: Liverpool - Manchester United
Liverpool musiał wygrać, żeby wrócić na pierwsze miejsce w lidze, ale bardzo mocno rozczarował w rywalizacji z pogrążonym w kryzysie i krytykowanym zewsząd Manchesterem United.

"Czerwone Diabły" po raz kolejny spisały się przeciętnie, ale tym razem jakimś cudem nie stracili gola. Trener Erik ten Hag miał pomysł na mecz. Chciał przetrwać. Tam nie było mowy o grze w piłkę. Defensywa, liczenie na szczęście albo dobre interwencje Andre Onany. I to się udało.

Przewaga Liverpoolu była przygniatająca. Goście sporadycznie przedostawali się na połowę przeciwnika, nie mówiąc o kreowaniu jakichkolwiek sytuacji. Dwa strzały z dystansu w pierwszej połowie w porównaniu do piętnastu prób zespołu Juergena Kloppa brzmią po prostu śmiesznie. W sumie gospodarze oddali ponad trzydzieści strzałów. Na koniec jednak liczy się, a ten z perspektywy Liverpoolu jest rozczarowujący, bo tak trzeba traktować 0:0 na Anfield.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: o Polaku wciąż pamiętają. Zapisał się w historii klubu

I paradoks polega na tym, że to Manchester United miał najlepszą szansę. Po doskonałym podaniu Scotta McTominaya źle zachował się Rasmus Hojlund. Przez większość meczu był niewidoczny, odcięty od podań, ale miał swoją złotą szansę i strzelił prosto w Alissona, a później popsuł też dobitkę.

Mieli swoje szanse gospodarze. Oddawali mnóstwo strzałów z dalszej odległości, tuż obok słupka strzelił choćby Trent Alexander-Arnold. Były próby po stałych fragmentach, cała masa zablokowanych uderzeń. Ale czy Andre Onana był w tym spotkaniu zmuszony do jakiejś spektakularnej interwencji? Niekoniecznie. Parę razy rzucił się na tzw. notę. Nie został wystawiony na poważną próbę.

Najbardziej świętują kibice Arsenalu, bo Kanonierzy swoje spotkanie wcześniej wygrali i wrócili na fotel lidera Premier League.

Liverpool FC - Manchester United 0:0

Składy:

Liverpool: Alisson - Trent Alexander-Arnold, Ibrahima Konate, Virgil van Dijk, Kostas Tsimikas - Dominik Szoboszlai (61' Joe Gomez), Wataru Endo, Ryan Gravenberch (61' Cody Gakpo) - Mohamed Salah, Darwin Nunez (78' Harvey Elliott), Luis Diaz (78' Curtis Jones).

Manchester United: Andre Onana - Diogo Dalot, Jonny Evans, Raphael Varane, Luke Shaw - Kobbie Mainoo (82' Facundo Pellistri), Scott McTominay, Sofyan Amrabat - Antony (82' Hannibal Mejbri), Rasmus Hojlund, Alejandro Garnacho (71' Marcus Rashford).

Żółte kartki: Nunez, Endo (Liverpool) oraz Mainoo, Amrabat, Shaw, Rashford, Diogo Dalot (Manchester United).
Czerwona kartka: Diogo Dalot 90+4' (Manchester United, za drugą żółtą).

Sędzia: Michael Oliver.

Premier League

# Drużyna M Z R P Bramki Pkt
1 Arsenal FC 35 25 5 5 85:28 80
2 Manchester City 34 24 7 3 82:32 79
3 Liverpool FC 35 22 9 4 77:36 75
4 Aston Villa 35 20 7 8 73:52 67
5 Tottenham Hotspur 33 18 6 9 67:52 60
6 Manchester United 34 16 6 12 52:51 54
7 Newcastle United 34 16 5 13 74:55 53
8 West Ham United 35 13 10 12 56:65 49
9 Chelsea FC 33 13 9 11 63:59 48
10 AFC Bournemouth 35 13 9 13 52:60 48
11 Wolverhampton Wanderers 35 13 7 15 48:55 46
12 Brighton and Hove Albion 34 11 11 12 52:57 44
13 Fulham FC 35 12 7 16 51:55 43
14 Crystal Palace 35 11 9 15 45:56 42
15 Everton 35 12 8 15 37:48 38
16 Brentford FC 35 9 8 18 52:60 35
17 Nottingham Forest 35 7 9 19 42:62 30
18 Luton Town 35 6 6 23 47:77 24
19 Burnley FC 35 5 9 21 38:70 24
20 Sheffield United 35 3 7 25 34:97 16

CZYTAJ TAKŻE:
Absurdalna scena w Bundeslidze. Połasił się na gola [WIDEO]
Wrócił do gry po dyskwalifikacji. Mówi o "małej depresji"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×