Udźwignęli presję. Liverpool wygrał i pozostanie w fotelu lidera

Liverpool skutecznie odpowiedział na wygraną Manchesteru City. The Reds w drugiej połowie zdominowali swoich rywali i pokonali Burnley 3:1. Taki wynik pozwala im wrócić na fotel lidera.

Jakub Kowalski
Jakub Kowalski
Darwin Nunez Getty Images / Justin Setterfield / Darwin Nunez
W czołówce tabeli Premier League Premier League zrobiło się ciekawiej. Wystarczyło jedno potknięcie w poprzedniej kolejce z Arsenalem (1:3), by Liverpool utrudnił sobie zadanie i pozwolił, by rywale zbliżyli się do pozycji lidera. Pojedynek z Burnley był zatem kluczowy dla podopiecznych Juergena Kloppa. Strata punktów w tej serii gier mogła sprawić, że na pierwszym miejscu rozgości się Manchester City.

Niemiecki szkoleniowiec The Reds w tym sezonie musi mierzyć się z poważnymi problemami kadrowymi. W ostatniej chwili z powodu choroby wypadli Alisson oraz Joe Gomez. Liverpool przystąpił zatem do spotkania zaledwie z dwójką zdrowych stoperów. Na ławce z kolei znalazło się miejsce dla Fabiana Mrozka. 20-latek w tym sezonie występuje w młodzieżowej drużynie 19-krotnych mistrzów Anglii.

Początek tego meczu z pewnością zaskoczył fanów Liverpoolu na Anfield. Świetne wejście w mecz zaliczyli goście, którzy w pierwszym kwadransie mogli prowadzić nawet dwiema bramkami. Bardzo dobrym uderzeniem popisał się David Datro Fofana, wypożyczony do końca sezonu z Chelsea. Reprezentant WKS-u trafił jednak w poprzeczkę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kopnął spod własnej bramki. Zdobył wymarzonego gola

Chwilę później w doskonałej sytuacji znalazł się inny z napastników Burnley, Zeki Amdouni. 23-latek oddał strzał w środek bramki, więc nie sprawił kłopotów bramkarzowi The Reds. Po nieudanych próbach zawodników gości, inicjatywę przejęli gracze Liverpoolu. Długo trzeba było jednak poczekać na konkrety ze strony gospodarzy.

Ciekawy kwadrans przed przerwą


W 31. minucie do rzutu rożnego podszedł Trent Alexander-Arnold. Piłka poszybowała w środek pola karnego i minęła bramkarza Burnley, który źle obliczył wyjście z własnej bramki. Najwyżej do główki wyskoczył Diogo Jota i po chwili mógł cieszyć się ze zdobytego gola.

Liverpool chciał pójść za ciosem. Świetne podanie na wolne pole otrzymał Luis Diaz. Kolumbijczyk rozejrzał się, by ocenić sytuację i postanowił sprytnym strzałem zaskoczyć bramkarza gości. James Trafford zareagował tak, jak powinien i akcja została zatrzymana.

Podopieczni Vincenta Kompany'ego mimo straconej bramki wyglądali dość solidnie, szukając także swoich okazji. Najlepszą z nich otrzymali tuż przed przerwą. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Josh Brownhill, a piłkę fantastycznie uderzył głową Dara O'Shea.

Mocny początek drugiej połowy


Po wznowieniu gry Liverpool był zdeterminowany, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Piłkarze wiedzieli, że nie mogą pozwolić sobie nawet na remis w starciu z przedostatnią drużyną w tabeli. W jednej z akcji pod polem karnym Burnley, piłka dość przypadkowo znalazła niepilnowanego Harveya Elliotta, który znalazł podaniem Luisa Diaza i ten trafił do siatki głową.

Radość gospodarzy nie trwała jednak długo, bo sędzia zasugerował, że w chwili podania Elliott był na pozycji spalonej. Analiza VAR wykazała, że 20-latek był ustawiony prawidłowo, a gol po kilku minutach został uznany.

To napędziło drużynę The Clarets do ponownego gonienia wyniku. Dwukrotnie w znakomitej sytuacji znalazł się Fofana. Młody napastnik miał jednak sporego pecha w tym spotkaniu, bo dwukrotnie jego strzał całkowicie zepsuł akcję całego zespołu.

O pechu może też mówić James Trafford, którego Liverpool aż trzy razy pokonał po uderzeniu piłki głową. Tym trzecim zdobywcą bramki był Darwin Nunez, który w końcówce spotkania dołożył trafienie zamykające ten mecz. Najpierw bramkarz Burnley odbił dobre uderzenie Harveya Elliotta, a następnie do dobitki dopadł właśnie Urugwajczyk.

Wygrana Liverpoolu choć na chwilę pozwala zachować pozycję lidera tabeli, ale zaledwie z dwoma punktami przewagi nad Manchesterem City, który ma do rozegrania zaległe spotkanie.

Liverpool FC - Burnley FC 3:1 (1:1)
1:0 - Diogo Jota 31'
1:1 - Dara O'Shea 45'
2:1 - Luis Diaz 52'
3:1 - Darwin Nunez 79'

Dramatyczna końcówka Tottenhamu

[h2]Niesamowite emocje przeżyli kibice z północnego Londynu w doliczonym czasie gry meczu z Brighton. Mewy zagrały udaną pierwszą połowę, po której prowadzili dzięki trafieniu Pascala Grossa z rzutu karnego. Podopieczni Ange Postecoglou po przerwie od razu rzucili się do odrabiania strat, co udało się za sprawą Pape Sarra. Gdy wydawało się, że obie drużyny podzielą się punktami, do siatki w ostatniej minucie gry trafił 22-letni Brennan Johnson. Cały mecz na ławce rezerwowych przesiedział Jakub Moder.[/h2]
Tottenham Hotspur - Brighton and Hove Albion 2:1 (0:1)
0:1 - Pascal Gross 16' (k.)
1:1 - Pape Sarr 61'
2:1 - Brennan Johnson 90+6'

Pozostałe wyniki 24. kolejki Premier League:

Fulham FC - AFC Bournemouth 3:1 (2:0)
Luton Town - Sheffield United 1:3 (0:2)
Wolverhampton Wanderers - Brentford FC 0:2 (0:1)

Czytaj też:
Dramat Realu Madryt. To już oficjalne
Trener Radomiaka był wściekły na sędziego. "Wszyscy to widzieli"

Czy Liverpool sięgnie w tym sezonie po mistrzostwo?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×