Marcin Ziach: Stadionopodobny poligon czy dom dla wariatów?

Do startu sezonu rozgrywek ekstraklasy pozostały dwa tygodnie. Podczas gdy większość drużyn dokonuje jeszcze ostatnich szlifów na zgrupowaniach kibice klubów najwyższej klasy rozgrywkowej zaopatrują się w karnety, które umożliwią im śledzenie ligowej rywalizacji z trybun i z niecierpliwością oczekują na pierwszy gwizdek sędziego.

Marcin Ziach
Marcin Ziach
Nie inaczej byłoby zapewne w Zabrzu, choć tam kibice Górnika karnetów nie kupują, bo tych... po prostu nie ma w sprzedaży! A na tym nie koniec niespodzianek zafundowanym kibicom Górnika przez zabrzański MOSiR. Stadion Górnika przy Roosevelta to prawdziwy nestor wśród coraz nowocześniejszych obiektów polskiej ekstraklasy. 75-latek im. Ernesta Pohla czasy swojej świetności ma już dawno za sobą, a co do terminu rozpoczęcia budowy nowego nie umieją porozumieć się władze miasta. Tymczasem zarządca obiektu MOSiR Zabrze nie próżnuje i postanowił "upiększyć" zgodnie z przepisami ruiny świątyni polskiego futbolu. Od meczu I kolejki ekstraklasy kibice Trójkolorowych na stadion wejdą przez wymagane przez przepisy bramofurty. I tu zaczyna się problem. Nowozamontowane tego lata przy Roosevelta bramofurty lśnią nowością i dają kibicom namiastkę powiewu piłkarskiej Europy. Przez takie wejścia na stadiony wchodzą już od lat kibice w Niemczech, Hiszpanii, Anglii i Włoszech. Z tymże, te zamontowane w Zabrzu są delikatnie mówiąc... dziwne. Przede wszystkim nieszablonowe są jej wymiary, co można zobaczyć na załączonym obrazku:
http://storage.web3.sp...050761.jpg > Co szerszy w barach kibic Trójkolorowych na stadion nie wejdzie, chyba że bokiem...
Osoby niepełnosprawne poruszające się na wózkach z kolei o dostaniu się na stadion mogą tylko pomarzyć. Co prawda, wątpliwe, żeby taka była myśl przewodnia pomysłodawców, ale nie pomysł się liczy, a efekty końcowy, a ten w tym przypadku jest mizerny. Podobnie jak przepustowość bramofurtów. Te mają przepuszczać tylko kilkaset osób na godzinę. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że Górnik może poszczycić się jedną z najlepszych frekwencji w kraju nietrudno dojść do wniosku, że aby mieć gwarancję, że na stadion dostanie się przed pierwszym gwizdkiem sędziego, a nie tuż przed ostatnim - trzeba koczować pod stadionem już na wiele godzin przed meczem. A zatem nowy niezbędnik kibica Górnika oprócz smyczki, bluzy i szalika zawierać powinien śpiwór (te podobno mają być już niebawem dostępne w klubowych salonach sprzedaży; tak dla szpanu). Na tym jednak nie koniec niespodzianek, jakie czekają na kibiców beniaminka ekstraklasy przed pierwszym meczem ligowym. Jak się okazuje wcale nie muszą mieć oni problemu z wejściem na stadion, gdyż bez specjalnej karty identyfikacyjnej na obiekt w ogóle nie wejdą. W tym przypadku problem na pierwszy rzut oka wydaje się być błahy, bo jaki to problem iść do jednego z punktów sprzedaży z dokumentem tożsamości i wyrobić sobie owy dokument? To jednak tylko pozory. Pierwszy mecz Górnika w Zabrzu już za trzynaście dni, a tymczasem wyrób kart identyfikacyjnych jeszcze nawet nie ruszył. Start planowany jest na przyszły czwartek, osiem dni przed meczem, a uczynić to będzie można w czterech punktach sprzedaży w Zabrzu. Kolejne imponujące wyzwanie logistyczne. Wyrobienie 10-13 tyś. kart identyfikacyjnych w ciągu niewiele ponad tygodnia... temu nie podołałby nawet Chuck Norris, ale włodarzy zabrzańskiego MOSiR-u to nie przeraża. Podobnie zresztą jak dystrybucja karnetów. Tych Górnik przed rokiem sprzedał ponad 8 tyś. W tym roku... ani jednego. Czy "moda na Górnika" minęła wraz z żenującą często postawą drużyny na boiskach pierwszej ligi? Nic z tych rzeczy! Kibice kupować karnety chcą, ale najzwyczajniej w świecie... nie mogą! Dlaczego? Otóż po to, by zakupić kartę wejściową na całą rundę - trzeba posiadać kartę identyfikacyjną i tak wpadamy w błędne koło, które się kręci bez końca. Można by rzec beczka śmiechu. Wystarczy? Jednak nie... Zabrzański MOSiR tak bardzo pozazdrościł Chorzowowi Śląskiego Wesołego Miasteczka i zafundował pasjonatom futbolu w trójkolorowym wydaniu darmowy tor przeszkód:
http://storage.web3.sp...638606.jpg > Przy pierwszej ulewie ta droga zamieni się w rwącą błotnistą lawinę. O kostce brukowej jednak nikt nie pomyślał...
Na pierwszy rzut oka droga prowadząca od bramofurty do bramy stadionu wygląda na solidną. A i owszem. Tyle, że zdjęcie było robione za dnia, w którym z nieba lał się żar. Kiedy z nieba poleje się deszcz ta solidnie wyglądająca promenada zamieni się w błotno-mazistą kąpiel. Takiej atrakcji nawet chorzowianie w swoim Wesołym Miasteczku nie mają, bo jakaż to frajda ucierać się w błocie, szczególnie kiedy idzie się bez celu na stadion, obejrzeć nudną pokazówkę kopania skórzanej kuli przez 22 śmiesznie ubranych gości. Czy kibice Ruchu będą tej atrakcji zazdrościć rywalom zza miedzy? I w tym przypadku można mieć co do tego duże wątpliwości... To już jest koniec? Skądże by znowu! Kiedy kibic Górnika przeciśnie się już na bezdechu przez bramofurtę, przejdzie się w zależności od pogody ziejącą kurzem, bądź błotnistą "aleją gwiazd" i zasiądzie na trybunach musi zachowywać się grzecznie. Nie przeklinać, nie śpiewać brzydkich piosenek, nie rzucać łusek słonecznika na beton. Czy chociaż może pozdrawiać sędziego i całą rodzinę jego? Broń Boże! Na stadionie przy Roosevelta MOSiR zamontował też niemniej kamer i mikrofonów niż w domu Wielkiego Brata w popularnym show jednej z telewizji. Na szczęście tych nie zamontowano w toaletach, ale może tylko dlatego, bo o stacjonarne bidety na stadionie w Zabrzu niezwykle trudno (czym MOSiR niespecjalnie się przejmuje), a w plastikowym Toi Toiu kamery nie byłoby gdzie zamontować (podobno padały pomysły by ulokować je w okolicach deski klozetowej, ale ostatecznie wszystko prowadziło do wniosku, że i tak będzie g.... widać i realizacji pomysłu zaniechano). Uff, nareszcie koniec "niespodzianek" dla kibiców ze strony miejskich włodarzy obiektu stadionopodobnego przy Roosevelta. Tutaj do akcji wkraczają zawodnicy Górnika. Zważywszy na ich przyzwoitą sparingową formę można mieć nadzieję, że warto będzie nacierpieć się tak wiele, by zobaczyć kawał dobrego futbolu w wykonaniu chłopców Nawałki. Jeśli drużyna będzie zawodzić - można być pełnym obaw - czy stadion nie będzie świecił pustkami. Czy warto bowiem zapłacić niemało za bilet, przejść tak wiele prób, by w końcu zobaczyć drużynę, której grać się nie chce i na boisku daje d...? Nie ma głupiego, który by to kupił! Czy aby na pewno?
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×