Tomasz Ostalczyk: Szkoda, że runda się kończy

Pomocnik Zawiszy zaliczył owocny powrót do Świnoujścia. Bydgoszczanie ograli lidera, a sam Ostalczyk przypomniał sobie, jak strzelać bramki. Po meczu "Ostal" odkrył część kulisów rozstania z Flotą.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski
Zawisza przełamał się po serii pięciu spotkań bez zwycięstwa. I to od razu z przytupem, na terenie lidera. Bydgoszczanie zagrali konsekwentnie, popełniając zdecydowanie mniej błędów od Floty. Już po kilkudziesięciu sekundach objęli prowadzenie, następnie nie spoczęli na laurach - stwarzali kolejne sytuacje podbramkowe i potroili przewagę.

- Wielu zdążyło już w nas zwątpić, dlatego przełamanie smakuje wyśmienicie. Szczególnie, że nastąpiło na wymagającym terenie, gdzie punkty straciły nie byle jakie drużyny. Dzięki zwycięstwu zbliżyliśmy się do lidera. Nadal ma jedenaście punktów przewagi, ale ten cios z niedzieli zostanie w głowach świnoujścian. Teraz to my jesteśmy podbudowani psychicznie i udowodniliśmy, że do końca powalczymy o awans - triumfował Tomasz Ostalczyk.

Przed wyjazdem do Świnoujścia w szatni Zawiszy doszło do wstrząsu. Radosław Osuch odesłał do rezerw Cezarego Stefańczyka i Pawła Abbotta. - Sprawy pozaboiskowe zostawiam z boku, nie wpływają one na resztę zespołu ani pozytywnie, ani negatywnie. Nie do nas przecież należą decyzje personalne. Pokazaliśmy niedowiarkom, że potrafimy ograć lidera i szkoda, że do końca rundy pozostała tylko jedna kolejka. Może udałoby się popłynąć z falą i zdecydowanie podgonić czołówkę - żałuje pomocnik.
Ostalczyk we Flocie był gwiazdą. W Zawiszy długo czekał na miejsce w jedenastce Ostalczyk we Flocie był gwiazdą. W Zawiszy długo czekał na miejsce w jedenastce
Tomasz Ostalczyk w niedzielę zagrał w Świnoujściu po raz pierwszy od czasu odejścia z Floty. I od razu przypomniał sobie, jak strzelać bramki. W 53. minucie wpisał się na listę strzelców po raz pierwszy w barwach Zawiszy. - Nie jechałem na Flotę jak na ścięcie, ale z radością. Miło było porozmawiać z wieloma kolegami, wspólnie pożartować. Zobaczyłem prom, kilka miejsc mogłem skojarzyć z przeżyciami. Trochę czasu tu spędziłem. Grunt, że wygraliśmy, bo inaczej porażka siedziałaby mi w głowie i nie byłbym taki zadowolony - mówił z uśmiechem Ostalczyk.

Przed sezonem Ostalczyk długo zapewniał, że poważnie rozważa opcje pozostania w świnoujskim klubie. Można było jednak odnieść wrażenie, iż za wszelką cenę chce zmienić otoczenie. - Od początku stawiałem sprawę jasno, że mam oferty z innych drużyn. Propozycja z Zawiszy przyszła w momencie, gdy byłem blisko innego klubu. Bydgoski klub gwarantował walkę o awans i grę ofensywną i dziś mogę powiedzieć, że postawiłem słuszny krok. Nie będę umniejszał Flocie, bo przecież dziś walczą o awans, ale Zawisza to jednak duży klub z tradycją i kibicami. Musimy teraz przenieść ten potencjał na boisko.

- Przed nami starcie z Polonią Bytom i nie możemy się potknąć. Komplet punktów jest nam potrzebny, aby uspokoić atmosferę przed przerwą zimową. Tak, jesteśmy faworytem, ale ta runda pokazała już, że teoretycznie słabsi potrafią użądlić. Potrzeba nam dyscypliny, konsekwencji w obronie i skuteczności w ofensywie. To wystarczy do zwycięstwa - podał przepis na sukces "Ostal".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×