Starzyński nieomal uciszył krajanów
Ruch nie zdołał wywalczyć w meczu z Pogonią nawet punktu. - Zabrakło szczęścia i sytuacji strzeleckich - rozpoczął analizę Filip Starzyński, którego od zdobycia wyjątkowej bramki dzieliły centymetry.
Starzyński urodził się w Szczecinie. Pierwsze piłkarskie kroki postawił w Wicherze Przelewice, następnie trafił do Salosu Szczecin, skąd przeniósł się do Ruchu. W poniedziałek powrócił i nieomal zdobył bramkę na wagę remisu. Jego uderzenie z rzutu wolnego w 62. minucie zatrzymało się na poprzeczce.
Trener Zieliński nie ukrywał, że jego podopieczni nie zrealizowali przedmeczowego planu. Jak on wyglądał? - Mieliśmy się wystrzegać fauli w okolicach szesnastki. Edi ma przecież znakomicie ułożoną stopę, z czego potrafi skrzętnie skorzystać. Szczególną uwagę zwracaliśmy na środek pola, gdzie operują: wspomniany Brazylijczyk i Aka. Przewidywaliśmy, że w tym sektorze będą chcieli uzyskać nad nami przewagę.
- Poza tym trener uczulał nas na szybkie kontrataki. No a tu jedyny gol wpadł po jednym z nich. Nie wiem, czy ktoś zawalił w defensywie... Pewnie ktoś nie pokrył, powrót do obrony był zbyt wolny i tak wpadła bramka - komentował młody piłkarz.