Wojciech Pawłowski znów odstawiony na boczny tor
Wojciech Pawłowski miał w tym sezonie być bramkarzem numer jeden w Śląsku Wrocław. Rozgrywki zaczął jako podstawowy golkiper, ale już po czterech kolejkach wylądował w rezerwach.
Cierpliwość popłaca
W Śląsku Wrocław nie ma już Mariana Kelemena, który w ostatnich latach był bramkarzem numer jeden w tym klubie. Na swoją szansę czekał Wojciech Pawłowski. Klub z Wrocławia latem sprowadził także doświadczonego Mariusza Pawełka. W przedsezonowych sparingach między słupkami bramki WKS-u zazwyczaj stał Pawłowski, który zmieniał się z Jakubem Wrąblem. - Fajnie by było, jakby trener stawiał na mnie. Mam taką wielką nadzieję, że to ja będę numerem jeden - mówił przed sezonem sam Wojciech Pawłowski.
- Całą rundę jesienną palił się do gry. Widziałem w jego oczach, że czeka na ten mecz. Ostatnie spotkanie poprzedniego sezonu to był ukłon w jego stronę, chcieliśmy podziękować Wojtkowi, że spokojnie czekał i trenował. Wszedł do bramki i zagrał dobry mecz. Pełni optymizmu chcielibyśmy, żeby to teraz potwierdził. Mamy teraz trzech bramkarzy - mówił natomiast trener wrocławian, Tadeusz Pawłowski, który jednak bardzo chwalił Wrąbla. - Uważam go za jeden z największych talentów w Polsce - podkreślał na każdym kroku szkoleniowiec.Miłe złego początki
Po pojedynku z Portowcami Pawłowski nie mógł tryskać uśmiechem. Trudno się dziwić - został antybohaterem pojedynku w Szczecinie. Przez 73. minuty bronił niepewnie. Biegał bez ładu i składu po przedpolu, mijał się z prostopadłymi podaniami oraz dośrodkowaniami. Powinien też zareagować lepiej przy trzecim trafieniu Takuyi Murayamy. - Mam do siebie żal za ten występ. Absolutnie był to jeden z moich najgorszych meczów w życiu. Przynajmniej na razie nie przypominam sobie, żeby tak samo potoczył się jakikolwiek w przeszłości. Starałem się, chciałem, lecz nie wychodziło. Jestem tylko człowiekiem i jak każdy popełniam błędy. Co mi pozostało? Patrzeć optymistycznie przed siebie i zostawić za sobą mecz, który przechodzi do historii - kajał się Wojciech Pawłowski. - Za dużo Manuela Neuera, za dużo mundialu, za mało tego, co najlepiej umiem. Ale będzie lepiej! - napisał potem na Twitterze.
Po czerwone kartce wiadomo było jednak, że do składu wskoczy Mariusz Pawełek. - - Nie obawiam się dłuższej absencji. Być może Śląsk odwoła się od tej kartki. Zobaczymy... pozostaje mi pracować tak jak pracowałem dotychczas, co pozwoliło mi znaleźć się w jedenastce. Czerwona kartka nie przesądza przecież, że na dłużej zniknę ze składu. Wszystko zależy od tego, jak będę wyglądać na treningach - pozostał dobrej myśli Wojciech Pawłowski. Ale...