Tomasz Pustelnik z Błękitnych: Pojedziemy do Poznania spełnić sen

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / MICHAL STAWOWIAK / Na zdjęciu: Błękitni Stargard
Newspix / MICHAL STAWOWIAK / Na zdjęciu: Błękitni Stargard
zdjęcie autora artykułu

Błękitni Stargard Szczeciński znacznie przybliżyli się do finału Pucharu Polski. Wszystkie gole w meczu z Lechem Poznań zdobyli po przerwie i na dodatek po strzałach obrońców.

Podopieczni Krzysztofa Kapuścińskiego sprawili największą niespodziankę ostatnich dni w polskim futbolu i pokonali 3:1 Lecha Poznań. Paradoksalnie mecz nie ułożył im się dobrze. Wylosowali grę pod wiatr, a po ledwie dziewięciu minutach musieli gonić wynik. Zaur Sadajew trafił do bramki Marka Ufnala i wydawało się, że przyjezdni przejmą pełną kontrolę nad wydarzeniami. [ad=rectangle] - Wyszliśmy trochę elektrycznie. Dopiero po straconym golu puściło zdenerwowanie, puściły nogi i zaczęliśmy grać jak równy z równym - przyznał Tomasz Pustelnik, który wraz z partnerami postraszył Kolejorza już w pierwszej połowie. Frontalny atak przeprowadzili jednak dopiero po rozmowie w szatni.

- Pokrzyczeliśmy trochę i wyszliśmy powalczyć o zwycięstwo. Już więcej nie zagramy z Lechem Poznań u siebie w takim składzie. Potrzebowaliśmy dwóch goli do szczęścia, a nawet postaraliśmy się o trzeciego - powiedział stoper, który dwukrotnie skierował piłkę do siatki Lecha. - Mógł strzelić gola nawet bramkarz. Radość byłaby taka sama. Akurat dziś trafiali obrońcy - dodał.

Tomasz Pustelnik wbił dwa gole zespołowi z T-Mobile Ekstraklasy
Tomasz Pustelnik wbił dwa gole zespołowi z T-Mobile Ekstraklasy

Wynik na 3:1 ustalił boczny defensor, Łukasz Kosakiewicz. - Poszedłem za piłką, dostałem, strzeliłem do sieci. Po tym była cieszynka, którą drużyna zna z treningów i którą im obiecałem po golu. To nie prima aprilis, że pokonaliśmy Lecha. Słyniemy z tego, że gramy do końca. Nie poddaliśmy się po straconym golu, a druga połowa należała do nas. Tak naprawdę nie mieliśmy nic do stracenia, zagraliśmy konsekwentnie to co potrafimy najlepiej i stąd wygrana - podsumował Kosakiewicz.

To nie koniec rywalizacji Błękitnych z wicemistrzem Polski, Lechem. Kolejorz ma szansę odrobić dwa gole straty w rewanżu i jak przyznaje trener Krzysztof Kapuściński - wciąż to drużyna z Poznania jest faworytem dwumeczu

- Na pewno na Bułgarską przyjedzie wielu kibiców i będą oczekiwać od Lecha awansu. To popchnie rywala do walki, natomiast my wyjdziemy zagrać jak zawsze na 100 procent. Na razie podchodzimy do wszystkiego z rozwagą. Publiczność szaleje, my też w głębi cieszymy się, bo pokonać wicemistrza Polski nie zdarza się na co dzień - zapowiedział Kosakiewicz.

- Cały czas mamy szacunek do Lecha Poznań. Postawił trudniejsze warunki niż Cracovia i nic dziwnego, że jest wiceliderem w Ekstraklasie. Nie przestraszyliśmy się jednak i rywalizowaliśmy jak równy z równym. Do Poznania pojedziemy spełnić nasz sen o awansie do finału. Nie będziemy się wyłącznie bronić. Jak wygramy to wygramy, jak przegramy to przegramy. Będziemy cieszyć się każdą minutą meczu i oby zaliczka ze Stargardu wystarczyła do awansu - podsumował Pustelnik.

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Źródło artykułu:
Komentarze (4)
avatar
Che
2.04.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Już sprawdziłem :) Od tego roku przepisy się zmieniły i finalista PP nie zagra w LE. Więc Błękitni zagrają w Europie tylko wtedy gdy zdobędą PP. Jeśli Legia zgarnie dublet to w LE gra czwarta d Czytaj całość
avatar
Che
2.04.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wydaje mi się, że zagrają w LE jeśli: -zdobędą PP -nie zdobędą PP, ale Legia będzie w pierwszej trójce Ekstraklasy (bo na 100% Legia będzie w finale) Więc Błękitni po przejściu Lecha powinni gr Czytaj całość
-Anty Kasprzak-
2.04.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeżeli Błękitni przejdą Lecha to będą mieli prawo do występów w el. LE?