Horror w Paryżu. Przeczytaj, co działo się w piątek na Stade de France

Gdy nastąpiła pierwsza eksplozja na Stade de France, kibice zgromadzeni na stadionie entuzjastycznie zareagowali na wybuch. Myśleli, że to zabawa. Dopiero trzy minuty później, po drugiej detonacji, zaczęły pojawiać się pierwsze obawy.

Mateusz Święcicki
Mateusz Święcicki
PAP/EPA/UWE ANSPACH / PAP/EPA/UWE ANSPACH

Nikt nie miał pojęcia, co dzieje się w pobliżu i na ulicach Paryża. Nikt nie wiedział, że dwie eksplozje były sygnałem do rozpętania piekła, które miało utopić Paryż we krwi.

Wibracje, wybuchy i ewakuacja prezydenta

- Siedzimy na swoich miejscach i czujemy, że krzesełka wibrują. Huk jest duży, więc zastanawiamy się, co się dzieje. Następnie wracamy do oglądania meczu. Ludzie wokół mnie są uśmiechnięci i zadowoleni - relacjonuje w rozmowie z "L'Equipe" jeden z kibiców reprezentacji Francji.

Jedynie służby odpowiedzialnie za bezpieczeństwo prezydenta Francois'a Hollande'a rozumieją skalę zagrożenia. Po pierwszej eksplozji głowa państwa zostaje ewakuowana ze Stade de France.

Podczas meczu obiekt jest odizolowany od świata. Słabo działa Wi-Fi, są problemy z siecią 4G. - Ci, którzy chcą, muszą cierpliwie czekać na wysłanie wiadomości do swoich rodzin, że wszystko jest w porządku - mówi jeden z kibiców reprezentacji.

Już w przerwie meczu widzowie mają świadomość, że coś jest nie tak. Wszyscy stewardzi na stadionie zostają pouczeni, by zablokować wyjścia ewakuacyjne i zapobiegać skupiskom ludzi wokół nich. Z minuty na minutę świadomość fanów jest coraz większa. Słyszą dźwięk policyjnych syren i helikopterów. Mimo to koncentrują się na meczu. Są zachwyceni postawą swoich piłkarzy w starciu z mistrzami świata z Niemiec. W pewnym momencie entuzjastycznie odśpiewują hymn Francji, Marsyliankę.

Oficjalny komunikat i panika

Po ostatnim gwizdku sędziego słyszą pierwszą oficjalną informację. Spiker mówi o "wydarzeniach zewnętrznych" i eksplozjach w pobliżu stadionu. Część osób panikuje i biegnie do bram wyjściowych. Część wymusza na organizatorach zgodę na wejście na murawę. - Pierwsze reakcje osób zgromadzonych na Stade de France, były instynktowne. Myśleli, że mają do czynienia z atakiem terrorystycznym i za wszelką cenę chcieli opuścić obiekt. Biegali we wszystkich kierunkach, szukali schronienia u stewardów - mówi jeden z kibiców w rozmowie z L'Equipe.

Bierhoff: "W szatni byliśmy przerażeni"

Niepokój szybko mija. Na murawie pojawia się wielu kibiców, którzy zbiegli z trybun. Część siada na ławkach rezerwowych, większość spaceruje po zielonej nawierzchni, niektórzy stoją w bramkach, w których jeszcze kilkanaście minut temu znajdowali się Manuel Neuer i Hugo Lloris. Tylko do 23:30 mogą wyjść do samochodów pozostawionych na parkingu bądź udać się do środków komunikacji miejskiej. Niektóre parkingi są jednak zamknięte. Służby nie pozwalają odebrać aut i wyjechać ze stadionu. To rodzi wielką wściekłość. Ludzie wyzywają stewardów. Chcą wyjechać z zagrożonego miejsca.

Równo z ostatnim gwizdkiem sędziego, około 20 dziennikarzy pojawia się w strefie mieszanej. Wychodzi do nich prezes Francuskiej Federacji Piłkarskiej Noël Le Graet. Mówi lakonicznie: - Wieczór został zepsuty przez wydarzenia wokół stadionu. Nasz prezydent opuścił stadion ze względów bezpieczeństwa. Udał się na spotkanie z Ministrem Spraw Wewnętrznych.

W tym samym czasie rzecznik prasowy reprezentacji Niemiec ogłasza, że piłkarze i Joachim Loew nie będą udzielać wypowiedzi dziennikarzom. Wydano jedynie oficjalne oświadczenie selekcjonera. - Jesteśmy w szoku. Nie wierzymy w to, co się wydarzyło. W kontekście meczu, chcę powiedzieć, że druga bramka zniweczyła nasze wszystkie plany na korzystny rezultat. Olivier Bierhoff dyrektor reprezentacji Niemiec mówi dla telewizji ZDF: W szatni panuje wielka niepewność, nawet strach. To dziwna atmosfera. Wszyscy milczą. Co jakiś czas ktoś dzwoni do najbliższych, by poinformować ich, co się dzieje.

Didier Deschamps także powstrzymuje się od wypowiedzi. Panuje olbrzymi chaos. Dziennikarze biegają po strefie mieszanej. Piłkarze siedzą w szatni. Opuszczą ją bardzo późno.

Dlaczego Stade de France nie zostaje ewakuowany?

Pierwszy wybuch ma miejsce w 17 minucie meczu. Kolejny dwie minuty później. W przerwie słychać trzecią eksplozję. Paryska policja szybko podejmuje decyzję, że widzowie są bardziej bezpieczni wewnątrz niż na zewnątrz. Ewakuacja może wywołać panikę, a tego chcą uniknąć.

Jak prezydent opuszcza stadion?

W eskorcie policji François Hollande wychodzi ze stadionu po pierwszym wybuchu. To budzi niepokój ludzi obserwujących tę pospieszną ewakuację. Świadkowie zaczynają domyślać się, że sytuacja jest tragiczna. Niektórzy dziennikarze zauważają, że stewardzi zamykają bramy stadionu.

Jak zachowują się kibice?

Pierwszy oficjalny komunikat otrzymują równo z ostatnim gwizdkiem sędziego. Zaczyna się panika. Setki osób przeskakują przez bariery bezpieczeństwa i wbiegają na murawę. Z czasem fani uspokajają się. Spiker informuje, że otwarte są tylko cztery bramy, którymi można opuszczać stadion. Przez pół godziny widzowie zgromadzeni na płycie boiska zachowują się coraz spokojniej. Wszystko wraca do normy. Wychodząc ze stadionu część sympatyków reprezentacji Francji głośno śpiewa Marsyliankę.

Mateusz Święcicki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×