"Świerczewski szantażował: albo odpuścicie mecz, albo będę grał po chamsku"

Prezes Poloneza Wiedeń, Wiesław Wójcik, opowiada WP SportoweFakty o zachowaniu Piotra Świerczewskiego podczas turnieju charytatywnego w Dębicy. Były reprezentant Polski znokautował go lewym sierpowym. Wójcik stracił na minutę przytomność.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski

WP SportoweFakty: "Prowokowali mnie. Mówili, że jestem frajerem i ch...m" - tak Piotr Świerczewski tłumaczy, dlaczego pobił między innymi pana.

Wiesław Wójcik: On miał chuligaństwo w oczach. Dążył do tego, by zaczęło iskrzyć.

Od czego się zaczęło?

- W jednej grupie graliśmy z Wisłą Kraków i Reprezentacją Artystów. Przegraliśmy pierwsze spotkanie z Wisłą 2:6, natomiast Aktorzy zremisowali z Wisłą 0:0. Drużynie Świerczewskiego potrzebne było zwycięstwo z nami różnicą pięciu goli, by awansować. Przed meczem do naszej szatni wszedł Świerczewski. "My możemy coś ugrać na turnieju. Będzie dobrze, jak się dogadamy" - zaproponował. Byłem w szoku. Mówię: "Piotrek, przyjechaliśmy 600 kilometrów własnymi samochodami, by zagrać na tym turnieju. Nie oddamy wam meczu". Wkurzył się. "Wiecie, że jestem znany z twardej gry. Skoro się nie dogadamy, to będę was faulował i grał ostro". Mam na to trzech świadków.

Mówił to w żartach?

- Był poważny. Tuż przed rozpoczęciem spotkania ponowił propozycję, ale gdy zobaczył, że nie jesteśmy nią zainteresowani, ulotnił się. Powiedziałem o tym chłopakom z Wisły: Markowi Motyce i Kazkowi Kmiecikowi. Zarówno oni, jak i zawodnicy innych drużyn narzekali na Świerczewskiego. Grał bardzo agresywnie. Na przykład Motyka dostał od niego łokciem w twarz. Innego z graczy kopnął w tyłek. Podczas awantury z nami uderzył nawet przypadkiem Marcina Mroczka, aż polała mu się krew.

Na nagraniu wideo widać, jak Świerczewski ruszył do waszego sektora po swoim faulu. Ktoś coś do niego krzyknął?

- Tak, ja: "chłopie, co ty k...a robisz?!". Ale to chyba nie jest obraźliwe, prawda?
Zareagowałem nerwowo, bo Piotrek któryś raz brzydko potraktował naszego zawodnika. Później mnie uderzył.

Powiedział, że pan nie był celem tylko się "napatoczył".

- Brak mi słów... przecież widać na nagraniu, że raz się zamachnął, nie trafił, ale poprawił drugą ręką i już zarobiłem. Dostałem w szczękę i upadłem na plecy. Straciłem przytomność na prawie minutę. Koledzy mnie cucili, polewali wodą i jakoś do siebie doszedłem. Szybko wezwano karetkę. Zrobiono mi obdukcję i tomografię komputerową, bo obawiałem się, że mam wstrząs mózgu. W szpitalu powiedzieli, że mam silne stłuczenie. Szczęka jest do dziś napuchniętą. Dodatkowo bolą mnie plecy, bo na nie spadłem.

Oberwał też pan w koszuli w kratkę.

- To kierownik drużyny, Jurek Jackowski. Też krzyczał do niego: "co ty wyprawiasz?" Zwracał również uwagę sędziemu, by ten pokazał w końcu kartkę Świerczewskiemu. Piotrkowi takie naciski się bardzo nie podobały. Później, podczas szarpaniny, pewnie ktoś od nas go wyzwał, ale emocje były już naprawdę duże.

Wcześniej, podczas meczu, nikt z was go nie prowokował, nie wyzywał?

- Nie.

"Jak widzę chamstwo, to działam" - przyznał Świerczewski.

- Chamem to jest on. Dla mnie to jest chory człowiek. Jestem prezesem Poloneza Wiedeń od 1997 roku. Gramy ze sobą od wielu lat. Występowaliśmy na różnych turniejach: we Włoszech, w Czechach, Polsce. Braliśmy udział w polonijnych igrzyskach olimpijskich, polonijnych mistrzostwach świata. Nigdy nie było problemów i takiego chamstwa jak ze strony Świerczewskiego. On co kilka lat ma sprawę kryminalną. Jego zachowanie to nie przypadek.

Powiedział o was, że przyjechali "pijani budowlańcy z Wiednia".

- Byłem na pogotowiu i na policji. Nikt nie wyczuł ode mnie alkoholu. Poza tym nie jesteśmy budowlańcami. Ja na przykład jestem elektrykiem. W drużynie grali bądź grają okazyjnie byli piłkarze, jak na przykład: Zenon Małek, Krzysiek Ratajczyk, Arek Wołowicz czy jego brat, Marek Świerczewski. Najłatwiej powiedzieć o nas "pijaczki".

Aktorzy oddali mecz walkowerem. Przeprosili?

- Wszyscy oprócz Świerczewskiego. Jego już nie było na hali. To był turniej charytatywny, zbieraliśmy pieniądze na chorych. Na trybunach były dzieci i widziały to zajście. Obciach. Wydawało nam się, że Świerczewski grał na jakichś dopalaczach. Chcieliśmy to sprawdzić na pogotowiu, ale on szybko pojechał do domu. Na pewno nie puszczę mu tego płazem. Złożyłem zeznania na policji. To nie jest jego pierwszy raz, kiedy kogoś pobił. Prawdopodobnie spotkamy się w sądzie.

rozmawiał Mateusz Skwierawski

Bayern szuka konkurenta dla "Lewego"? "Jeśli masz cudowną narzeczoną, nie patrz na inne"
Źródło: Foto Olimpik/x-news

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×