Dariusz Marzec: Ekstraklasa zmieni całe społeczeństwo

- Jesteśmy coraz mocniejsi, z czasem nasze drużyny będą grały w Lidze Mistrzów - mówi Dariusz Marzec. Prezes Ekstraklasy S.A. zdradza jak nasza liga chce wykonać wielki skok i na czym polega kluczowy projekt polskiego futbolu - certyfikacja Akademii.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Materiały prasowe

WP SportoweFakty: Trzy lata temu nikt nie miał pojęcia o szkoleniu młodzieży, a nagle okazuje, że certyfikacja Akademii jest sztandarowym projektem Ekstraklasy. Skąd wzięła się ta świadomość wśród szefów klubów?

Dariusz Marzec: Kiedy odbywałem pierwsze rozmowy jako kandydat na szefa Ekstraklasy rok temu, już wiedzieliśmy, że jednym z naszych priorytetów będzie budowanie akademii piłkarskich w oparciu o certyfikację.
Do tego doszło moje wewnętrzne przekonanie i doświadczenie życiowe, że nie ma dróg na skróty. Krótkoterminowe plany nie dają efektu w przyszłości. Na czym polega długofalowość w akademiach piłkarskich? Jeśli bierzemy zawodnika 4-, 5-letniego, to dopiero po kilkunastu latach można określić, czy zostanie dobrym, profesjonalnym piłkarzem. Poza tym dzięki temu, że kluby inwestują w tzw. grupy nieselekcyjne, jak piłkarskie przedszkola…

…zarabiamy więcej, bo to działanie czysto komercyjne.

- Nie zgodzę się. Kiedyś w Lechu Poznań i Legii Warszawa szybko rozstawano się z dziećmi w akademiach. A z kolei rodzicom zależało, żeby dzieci wychowywały się przez sport. Na szczęście coraz więcej klubów widzi, że młodzież chce bawić się piłką i to z czasem przyniesie korzyści społeczeństwu. Teraz najpopularniejsze sporty to bieganie i jazda na rowerze, ale to są sporty indywidualne. Przy dzisiejszym trybie życia ludzie nie zawsze mają możliwości spotkania się towarzysko. Ktoś pracuje na pierwszą zmianę, ktoś na drugą, ktoś inny ma delegację. Poza tym luka w systemie szkolenia, która powstała, doprowadziła do tego, że my jako społeczeństwo nie do końca rozumiemy sport, w którym raz się wygrywa, a raz przegrywa. Stąd też biorą się tzw. kibice sukcesu. Czyli jak wygrywamy, jest pełny stadion, jak przegrywamy, jest pół stadionu.

To chyba naturalne zjawisko.

- Patrzymy między innymi za zachodnią granicę, na Niemcy. Tam ponad 66 procent osób uważa, że klub piłkarski to najlepsze miejsce na integrację środowiska lokalnego, więc przychodzą na mecz spotkać się ze znajomymi, spędzić czas z rodziną.

Ale ta różnica jest od 100 lat, więc to nie jest zmiana ostatnia. Na Pogoń Lwów czy Cracovię w latach 20., a więc latach ich świetności, przychodziło po 5 tysięcy ludzi i było to odnotowywane w prasie jako wydarzenie. Mniej więcej w tym samym czasie na mecze Schalke przychodziło po 30 tysięcy ludzi.

- Naród ma cechy społeczeństwa obywatelskiego albo nie. Według badań przeprowadzonych w Polsce jednostka myśli kategoriami "ja", a nie myśli kategoriami "my", czyli co jest dobre dla większej grupy.

Ale jak futbol może to zmienić?

- Właśnie poprzez stworzenie w klubach piłkarskich wspomnianych grup nieselekcyjnych, czyli grup dzieci w wieku od 3-11 roku życia, które uczą jak współpracować w zespole, uczą się zabawy, grania wspólnie do jednej bramki. To wszystko w bardzo dobrej, radosnej atmosferze. To jest proces budowania pewnego rodzaju postaw, nauki myślenia kategoriami zespołowymi, budowania relacji właśnie poprzez sport. Potem dzieci wychowane w akademiach i ich rodzice zaczynają przychodzić na mecze. Pierwsze statystyki pokazują, że takie myślenie ma sens. Nawet gdy Lech Poznań przegrywał seryjnie w tym sezonie, średnia frekwencja przez 20 kolejek wzrosła o około tysiąc osób na mecz. A de facto powinno być odwrotnie. 2 lata temu Lech odważnie zainwestował w projekt piłkarskich przedszkoli, który rozrósł się do 1200 dzieci, i ta inwestycja już się zwróciła.

Dlaczego nie udało się nigdy wytworzyć mody na piłkę? Chodzi o obraz futbolu jako siedliska zadymiarzy i korupcji?

- Na pewno te dwa czynniki nie pomogły piłce klubowej w Polsce. W trakcie zmian systemowych różnie układały się poszczególne obszary i różnie się rozwijały. Kluby były nieefektywnie zarządzane, miały potężne długi, do tego doszła korupcja. To przełożyło się na brak zaufania wśród kibiców. Od paru lat mówi się, że w piłce nie ma pieniędzy. Postawiono więc na ciężką pracę, stworzono w PZPN dużo bardziej restrykcyjne kryteria przyznawania licencji. Bada się kilka razy w roku finansowy stan klubów Ekstraklasy. Przez cały czas ludzie z komisji licencyjnej pracują z klubami, żeby im pomóc. Dzięki temu nauczyły się one gospodarować sensownie pieniędzmi. Przez wiele lat kluby zamiast reagować entuzjastycznie na starcie ligi, martwiły się zbliżającym nowym sezonem. Wynikało to z tego, że nie spłaciły jeszcze należności za poprzedni i nie miały perspektyw na pozyskanie przyszłych źródeł finansowania zespołu. Dlatego trudno się dziwić, że nikt nie zajmował się młodzieżą. Trzeba było przetrwać.

Survival.

- Tak, nikt nie myślał perspektywicznie o tym, co będzie za 5, 10 lat. A jak nie mam pieniędzy na pierwszą drużynę, to jak myśleć o inwestycji długofalowej w młodzież. Projekty Legii i Lecha mają to do siebie, że się same finansują, co jest bardzo dużym osiągnięciem. My jako Ekstraklasa służymy klubom jako platforma wymiany wiedzy. Kluby chętnie dzielą się wiedzą, co pokazuje dojrzałość całej organizacji. Dzięki temu zyskujemy świadomość, również w dziedzinie szkolenia.

Czy polska Ekstraklasa może w ciągu dekady awansować do 10 czołowych europejskich lig?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×