Tomasz Zahorski: Od Amerykanów moglibyśmy się wiele nauczyć

Były reprezentant Polski, Tomasz Zahorski znów zagra na naszych boiskach. Nowy napastnik GKS Katowice ostatnie dwa i pół roku spędził w Stanach Zjednoczonych. - Tam nigdy nie czułbym się jak u siebie - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.

Mateusz Karoń
Mateusz Karoń
Fot Mateusz Karoń/WP SportoweFakty WP SportoweFakty / Mateusz Karoń/WP SportoweFakty / Fot. Mateusz Karoń/WP SportoweFakty

WP SportoweFakty: Kurs dolara w górę, a pan do Polski wrócił...

Tomasz Zahorski: Już wcześniej stał nieźle. Mogłem zostać w Stanach, Amerykanie mnie chcieli, ale są sprawy ważniejsze od pieniędzy. Mam żonę i dwójkę dzieci w wieku siedmiu oraz czterech lat. Nie mogę podchodzić do życia egoistycznie. To był ostatni rok na podjęcie decyzji. Wracamy do Polski albo zostajemy w USA. Być może na stałe...

I dlaczego państwo przyjechali tutaj?

- Dobrze się tam czuliśmy, ale poza Polską zawsze bylibyśmy obcy. Rozmawialiśmy z wieloma rodakami, którzy mieszkali w Teksasie od dawna i zdecydowali się zostać. Oni wszyscy - mimo że są w Stanach 20 lat, mówią perfekcyjnie po angielsku - mieli uczucie pustki. Nie wiedzieli, gdzie tak naprawdę jest ich dom. Nie chciałem tak skończyć.

Mieliście problemy aklimatyzacyjne?

- Żal mi było syna. Musiał iść do szkoły, nie znając ani słowa po angielsku. Na pierwsze pół roku zamknął się w sobie. Nauczycielka zwracała nam uwagę, że jest bardzo wyobcowany. Potem wysłuchiwaliśmy, że zmienił się nie do poznania. Wręcz zaczepiał inne dzieci. Prawda jest taka, że w domu zaczął zatracać się język polski. Coraz trudniej było mu wytłumaczyć coś po naszemu. Teraz musieliśmy wziąć odroczenie od obowiązku szkolnego. Ze względu na kłopoty językowe, mógłby sobie nie poradzić.

Złapaliście amerykański luz?

- Tak, podchodzimy do życia z większym spokojem. Ale nie zamierzaliśmy tam dłużej zostawać. Choćby ze względu na żonę. Ona też ma aspiracje zawodowe. Ostatnie lata przeszły jej koło nosa ze względu na macierzyństwo. Powrót mnie cieszy, mam tutaj inwestycje. Posiadam też sklep motoryzacyjny.

To nietypowy interes dla piłkarza.

- Rzeczywiście. Przyjaciel pracował w ten sposób. Zaproponowałem mu spółkę. Ja wykładam pieniądze, on zarządza. W miejscowości, z której pochodzę, mieszka 15 tysięcy ludzi. Samochody psują się codziennie, mechaników jest wielu, a sklep na miasteczko tylko jeden. Obroty są naprawdę duże.

Życie po życiu ma pan już ułożone?

- Nie do końca. Chciałbym w tym uczestniczyć bardziej, ale wolę pozostać przy piłce. Zrobiłem już kurs trenerski UEFA B. Będę się rozwijał, chcę mieć UEFA Pro. Interesuje mnie również zarządzanie klubem.

Rola dyrektora sportowego akurat w Polsce jest martwa.

- Nie myślę wyłącznie o naszym kraju. Zostało mi wiele kontaktów w Stanach. Chciałbym to wykorzystać. Już dziś mam sporo zapytań o polskich piłkarzy, którzy mogliby wyjechać do USA. Sam miałem możliwość, żeby pograć tam jeszcze kilka lat i skończyć karierę.

Piotr Nowak mówił w Ekstraklasa TV, że denerwowało go amerykańskie "good job". Słyszał je na każdym kroku.

- Aż tak słodko nie było. Chociaż oni mają niebywale luźne podejście do życia. Nie przejmują się głupotami. Oczywiście, pod względem finansowym pełen profesjonalizm. Budżety klubów sprawdza federacja. Na każdy wydatek trzeba mieć gwarancje pokrycia. Jeśli podpisałem kontrakt, muszę dostać pieniądze. Tego moglibyśmy się od nich nauczyć.

Czy Tomasz Zahorski to dobry napastnik?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×