Polak legendą we Francji. Wychował piłkarzy, których kupiły Real Madryt, Chelsea czy Sevilla

Mateusz Święcicki
Mateusz Święcicki
- Asiu. Dzień dobry! - krzyczy do Polaka z wyraźnym, francuskim akcentem Georges Tournay, obecny dyrektor Centrum Formacyjnego w Lievin. To on przejął schedę po Marxie w 2011 roku. - Oni tutaj wszyscy znają mnie jako Asiu. Tak już zostało i tak się do mnie zwracają - mówi były zawodnik Ruchu Chorzów i RC Lens. Tournay uwielbia Polskę i Polaków. - Byłem w Warszawie na konferencji trenerskiej przed rokiem. Wspaniałe miasto i ludzie - opowiada. Poza tym moja synowa jest Polką, jak mógłbym nie lubić waszego kraju? - pyta.

Marx trafił do Lens zza żelaznej kurtyny w 1975 roku. Miał wtedy 31 lat, za sobą niezłą karierę piłkarską w polskich klubach i tytuł Mistrza Olimpijskiego wywalczony w Monachium. - To jedyny złoty medal w historii polskiego futbolu - z dumą pokazuje na błyszczący krążek znajdujący się na tablicy ze zdjęciami podsumowującymi jego karierę.  - Moi synowie poszperali w archiwaliach i przygotowali mi taki prezent. Musieli też w Genewie poprosić o reprodukcję medalu olimpijskiego, bo ukradziono mi go. Dziś kiedy spoglądam na niego, uzmysławiam sobie, że od tego sukcesu rozpoczął się najpiękniejszy okres w historii polskiego futbolu - opowiada wyraźnie wzruszony.

Jedyny złoty medal olimpijski polskiej drużyny piłkarskiej. Monachium 1972. Zdjęcie zrobiono telefonem Samsung Galaxy S7 Edge Jedyny złoty medal olimpijski polskiej drużyny piłkarskiej. Monachium 1972. Zdjęcie zrobiono telefonem Samsung Galaxy S7 Edge
Marx zadebiutował w RC Lens, wchodząc na boisko prosto z samochodu. - Przyjechał do miasta w piątek, a w sobotę bez żadnego treningu wyszedł w pierwszym składzie na mecz z Olympique Lyon - wspomina Tournay. - Pamiętam doskonale to spotkanie. W debiucie strzelił gola lewą nogą, później prawą, a na koniec głową. Co to był za mecz! Chciałem wtedy mieć takie umiejętności jak on - mówi dyrektor Centrum Formacyjnego w Lievin.

Oglądamy skrót tamtego spotkania w internecie. Marx mija rywali jak tyczki, gra wspaniale, ale wszystkie bramki zdobywa prawą nogą. - Georges mówił, że było inaczej - rzucam do polskiego olimpijczyka. - Cały on. Specjalnie podkręcił historię, by brzmiała efektownie. Dzięki jego opowieściom mój debiut brzmi zdecydowanie okazalej, prawda? - uśmiecha się Marx. W niewielkiej miejscowości nieopodal Lievin mieszka ze swoją żoną Henryką. - To była miłość licealna. Musiałem się jednak sporo namęczyć, by wreszcie się ze mną umówiła. Dziś się oburza i mówi: a co myślisz, że byłam taka łatwa? Ślązaczka, twarda sztuka - opowiada.

ZOBACZ WIDEO Pierwszy raz Leicester. Co wiemy o nowym mistrzu? (źródło TVP)

Na głównej ulicy Lens, jednego z najbardziej polskich miast we Francji, starsi kibice rozpoznają Joachima Marxa. - Jesteś polskim dziennikarzem? - pyta mnie dziarski staruszek w przeciwsłonecznych okularach. - Siedziałem na trybunach, kiedy Asiu w pojedynkę zdemolował Lyon! Co to był za mecz - krzyczy wierny kibic RC Lens. - Czasami odnoszę wrażenie, że zagrałem tylko jedno spotkanie w tym klubie - mówi Marx. - Wystąpiłem później w wielu meczach, w europejskich pucharach eliminowaliśmy jako pierwszy francuski klub włoską drużynę Lazio, a wszyscy i tak pamiętają jedynie debiut z Lyonem.

* Zobacz panoramę wykonaną telefonem Samsung Galaxy S7 Edge
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×