Marek Wawrzynowski: Polska piłka nożna może liczyć się w Europie (felieton)

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Krok 1.

Szkolenie trenerów. Podstawą każdego tzw. systemu szkolenia jest edukacja trenerów. To nie jest tak, że dajemy książkę przypadkowym ludziom i mówimy: "Oto wasz program szkolenia, wprowadźcie go". Każdy nauczyciel powinien wiedzieć, co i dlaczego robi. Pytanie, jak dotrzeć do jak największej grupy szkoleniowców w jak najkrótszym czasie? I zrobić to na tyle rozsądnie, żeby nie były to kursy "na odwal się". Bo przecież ten "system" obowiązuje obecnie. Poziom kursów jest często niski, trenerzy skarżą się, że są naciągani. Co z tym zrobić?

Najbardziej przypadł mi do gustu model angielski. Polega on na tym, że federacja ma grupę trenerów wykształconych w pewnym kierunku. Każdy mały klub może zgłosić się do federacji i poprosić o pomoc we wdrożeniu modelu. Taki wykształcony przez federację edukator, ma 60 godzin rocznie zajęć w klubach. Pomaga prowadzić zajęcia, koryguje, naprowadza na właściwy tor, wdraża filozofię. To dobry duży pierwszy krok, który pozwoli inaczej spojrzeć na trening młodzieży. Patrzenie na wynik, uleganie presji rodziców, prezesów, brak odpowiednich programów szkoleniowych, to wciąż duży problem w mniejszych klubach. Wynika właśnie z braku edukacji.

Angielska metoda nie jest doskonała, bo przecież 60 godzin "korepetycji" nie zastąpi 5 lat studiów. Ale na początek jest dobra. PZPN ma już Narodowy Model Gry, który można zacząć wprowadzać masowo. Profesjonalni i doświadczeni trenerzy nie potrzebują tego programu, bo są to raczej podstawy, taka nauka z klas 1-3. Ale od czegoś trzeba zacząć, a potem to doskonalić. Na razie federacja koncentruje się na szkoleniu elit. Przykładowo podstawą belgijskiej rewolucji było doprowadzenie do sytuacji, gdy każda grupa młodzieżowa w kraju jest trenowana przez wykształconego trenera. I po kilku latach to się udało. Ograniczenie przypadku do minimum.

Cały system szkolenia trenerów w pewnym duchu ma doprowadzić ostatecznie do tego, żeby wszyscy mówili jednym językiem. Niekoniecznie, żeby wykonywali tępo polecenia, ale żeby do pewnego stopnia wiedzieli, jakie są dziś trendy, w którym kierunku powinniśmy iść, jakich piłkarzy kształcimy, dlaczego nie warto stawiać na wynik kosztem kształcenia piłkarza itd. My, obracając się często w kręgu wyedukowanych, nowocześnie myślących trenerów, uważamy, że to standard. Ale trzeba zejść poziom niżej, żeby zobaczyć, że wciąż decyduje wynik, presja prezesa, rodziców.

Musimy pamiętać, że oprócz sporej grupy szkoleniowców, którzy ciągle poszukują wiedzy i chcą coś osiągnąć w pracy z dziećmi, wciąż jest bardzo dużo grających piłkarzy, dla których praca z dziećmi jest jedynie zajęciem przy okazji. To dość powszechny przykład. Klub nie ma pieniędzy, żeby zatrudnić piłkarza do drużyny seniorów, więc zatrudnia go jako trenera młodzieży, za co już płaci gmina. W ten sposób ma solidnego piłkarza do pierwszego zespołu, ale często nie ma dobrego trenera dzieci.

Dobry, wyedukowany trener, to często dobry, kreatywny piłkarz. Polska potrzebuje nowej generacji piłkarzy, myślących, potrafiących rozegrać piłkę, technicznych. Dlaczego? Choćby dlatego, że przy dzisiejszym rynku takich zawodników łatwiej sprzedać, a to będzie z czasem źródło dochodów dla klubów. Belgijskie kluby od czasu wprowadzenia rewolucji w szkoleniu zwiększyły swoje dochody transferów ponad 7-krotnie. Dlaczego nie wyciągnąć z tego wniosków?

Krok 2.

W Polsce, co istotne, zbyt mało dzieci trenuje piłkę nożną. A to znaczy, że już na starcie mamy dużą stratę w stosunku do rozwiniętych piłkarsko krajów, gdzie w piłkę grają masy. Czy można coś z tym zrobić? To zdecydowanie najtrudniejsze zadanie. Tu już federacja nie jest w stanie działać sama, musi zaangażować państwo. Ale wiemy, że np. minister sportu, Witold Bańka, jest niezwykle przychylny różnym inicjatywom mającym na celu popularyzację sportu. Autentycznie chce po sobie coś zostawić. Koniunkturę warto wykorzystać. Trzeba rozmawiać z ministrem edukacji, samorządami. Ci wszyscy ludzie potrzebują dziś sukcesów, potrzebują się pokazać. I PZPN może dać im do ręki doskonałe narzędzie. Ale musi działać, przekonywać.
Najprostszym rozwiązaniem, moim zdaniem, byłaby organizacja w każdym powiecie rozgrywek międzyszkolnych. Może się to odbywać choćby w ramach SKS-ów, które Bańka chce reaktywować. Każda szkoła wystawia w roczniku drużynę. Szkoły rywalizują ze sobą, tworzą ligi (w przeciwieństwie do pucharów eliminują przypadkowość, słabszy dzień, nieobecność z powodu choroby itd. Wynika to z mojego osobistego doświadczenia, organizowałem swego czasu spory turniej w naszym mieście), rozgrywki sędziują trenerzy z okolicznych klubów. W ten sposób mają ciągły przegląd najlepszych zawodników.

Jest to coś na wzór DFB, jednak tam trenerzy po prostu wchodzą do szkół (nauczyciele są przeszkolenie w federacji) i wyciągają uzdolnione dzieci. My takich możliwości nie mamy, bo nie mamy takich pieniędzy jak Niemcy. Znajdźmy rozwiązanie efektywne, ale tańsze.

Takiego programu nie można wprowadzić z dnia na dzień w całym kraju. Trzeba zacząć od średnich powiatów, kilku, potem kilkunastu i tak dalej. Iść szerzej, schodzić niżej. Potem ten program można modyfikować. Nie mówię dziś, że to jedyne rozwiązanie. To tylko przykład działania.

Dziś tradycyjny nabór w klubach to przeszłość. Dziś trzeba zawodników szukać, rywalizować o nich. Wspomniałem o programie federacji Irlandii Północnej. Kilkunastu trenerów z federacji jeździ po całym kraju, wyławia talenty i namawia je do nauki w szkołach o profilu piłkarskim. W ten sposób federacja piłkarska stara się odzyskać młodzież dla piłki. Wcześnie większość uzdolnionych chłopców przejmował futbol gaelicki, teraz to się zmienia.

Wejście do szkół to prawdziwa rewolucja, ale na świecie ona się już dzieje. Poza tym taka współpraca ze szkołami mogłaby zaowocować np. elektronicznym systemem wyników. Nauczyciele WF i tak wpisują wyniki różnych dyscyplin do swoich notatników. Dlaczego nie mieliby wpisywać do elektronicznego formularza? To by dało trenerom klubowym możliwość monitorowania postępów sportowców, nie tylko piłkarzy. Bo to też częste w zachodnich systemach. Przedstawiciele różnych sportów współpracują ze sobą. Masz warunki ale nie chcesz grać w piłkę? Poszukaj szczęścia w sekcji lekkiej atletyki.

Nie jest to program utopijny. Chodzi w nim o to, by zwiększyć przegląd talentów z danego terenu. Kto ma talent, kto się rusza, kto jest szybki i wytrzymały, może trafić do sportu. Jeśli chce.

Potem, po szkole podstawowej, warto kontynuować taki program robiąc turnieje dzikich (podwórkowych) drużyn. Dlaczego? Bo niektórzy wchodzą do sportu później. Poza tym nawet najlepszy system może być wadliwy. Przekonali się o tym choćby Niemcy, którzy takiego Andre Schuerrle wyłowili dopiero jako 16-latka. Latami grywał w malutkim klubie niezauważony przez nikogo. Druga sprawa to biologia. Trener Krzysztof Paluszek (jeden z twórców Narodowego Modelu Gry, obecnie dyrektor Akademii Zagłębia Lubin) opowiadał mi, że kiedyś robił badania na temat wieku biologicznego 15-latków. W połowie przypadków 15-latek miał 15 lat również biologicznie. Ale część zawodników dojrzewała znacznie wcześniej, a część znacznie później. Wychodziło na to, że w jednym roczniku różnica wieku między chłopcami może stanowić… aż 6 lat! Szokujące, ale jednak. Więc trener, który chce wygrywać mecze, po prostu bierze większych chłopców. Umówmy się, grupa 18-latków zmiecie z powierzchni grupę 12-latków. Talent nie ma tu nic do rzeczy. Mniejsze dzieci zostają wyeliminowane na starcie. Dlatego warto taki program rozwijać i modyfikować.

Krok 3.

Kontrola. Tu proponowałbym wykorzystanie istniejącego już, ale niedziałającego odpowiednio, programu Akademia Młodych Orłów. W tej chwili może nie wygląda on najlepiej, ale po pewnych modyfikacjach można go użyć w dobry sposób. Choćby na wzór niemiecki. A więc trenerzy z AMO powinni być "zainstalowani" w powiatach, jeździć i wyszukiwać młodych graczy w klubach i akademiach. Potem zapraszać najlepszych na dodatkowy indywidualny trening raz w tygodniu (niektóre oddziały AMO tak działają, choćby ten w Bydgoszczy).

W ten sposób najlepsi zawodnicy byliby doskonaleni według najlepszych metod opracowanych przez związek. A dodatkowo większe kluby miałyby w każdym powiecie przegląd talentów.

Czy odpowiada ci obecny poziom polskiej piłki?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×