Geniusz i próżniak: dwa oblicza Lothara Matthaeusa

Dla kibiców na całym świecie pozostaje jednym z największych symboli niemieckiego futbolu. Ale w ojczyźnie Lothar Matthaeus, choć bardzo szanowany za osiągnięcia piłkarskie, jest uważany za próżnego, nadętego i niezbyt lotnego celebrytę.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Lothar Matthaeus z piątą żoną Anastasią Klimko East News / Mimmo Carriero/IPA/SIPA / Lothar Matthaeus z piątą żoną Anastasią Klimko
"Zanim poznałem Lothara osobiście, podziwiałem go jak mało którego piłkarza. Gdy jednak poznałem go lepiej jako człowieka, kilka jego cech zaczęło mnie bardzo wkurzać". Ten fragment autobiografii Steffana Effenberga, innego znakomitego zawodnika reprezentacji Niemiec, idealnie odzwierciedla osobę Matthaeusa. Genialny piłkarz, jeden z idoli dzieciaków z mojego pokolenia, przy bliższym poznaniu okazywał się bufonem, człowiekiem próżnym, a nawet zwykłym głupcem.

Najpierw biegał za Maradoną

Jego ojciec był stróżem pracującym w fabryce Pumy, więc, można powiedzieć, wychowywał się w prostym domu, w duchu rywalizacji. Były to bowiem czasy wielkiej wojny w rodzinie Dasslerów. Klub FC Herzogenaurach, w którym grał, był sponsorowany właśnie przez Pumę, zarządzaną przez Rudolfa Dasslera, zaś lokalny rywal, ASV Herzogenaurach, przez Adidasa, którym władał Adi Dasler.

W 1979 roku Lothar przeniósł się do Borussii Moenchengladbach, drużyny ubieranej, a jakże, przez Pumę. Dla odmiany największy jej rywal, Bayern Monachium, zakładał koszulki Adidasa. Przez całe swoje życie Matthaeus wkładał stroje z trzema paskami tylko wtedy, gdy musiał to zrobić.

A Borussia cieszyła się, że pozyskała jeden z największych talentów w historii niemieckiej piłki. Tyle że klub, który dopiero co był na szczycie popularności, właśnie szykował się do wielkiego zjazdu. Karierę kończył Jupp Heynckes i nikt nie był w stanie go zastąpić.

Dlatego Lothar odczekał kilka lat i przeniósł się do Bayernu, gdzie zaczął seryjnie wygrywać w Bundeslidze. Szczytem jego popularności był mundial we Włoszech, w 1990 roku. W kadrze narodowej był od lat, najpierw był członkiem mistrzowskiej ekipy z EURO 1980 oraz dwóch drużyn, które zdobywały wicemistrzostwo świata w 1982 i 1986 roku. W Meksyku miał nawet miejsce w podstawowym składzie, ale było mu daleko do lidera. W finale mundialu Franz Beckenbauer poświęcił go nawet i nakazał bieganie za Diego Armando Maradoną. Diego bramki nie strzelił, ale Niemcy przegrali 2:3. Dopiero w 1990 roku Beckenbauer uznał, że Lothar jest na tyle dojrzały, by poprowadził drużynę jako jej lider. I ten człowiek o żelaznych płucach doprowadził ją do złota. Tym razem w finale Niemcy ograli Argentynę po bardzo naciąganym rzucie karnym, a Matthaeus zgarnął większość indywidualnych nagród, łącznie ze Złotą Piłką przyznawaną przez magazyn "France Football".

Człowiek z obsesją własnego ego

Gdy spogląda się na tę karierę z polskiej perspektywy, zapamiętalibyśmy Matthaeusa po prostu jako fantastycznego piłkarza, który w swojej drużynie narodowej rozegrał 150 spotkań i zdobył gigantyczną liczbę trofeów. Ale wystarczy zajrzeć za zachodnią granice, by przekonać się, że Lothar zdecydowanie nie jest prorokiem we własnym domu.

Jak pamiętasz Lothara Matthaeusa?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×