Grzegorz Lato: Król zbyt nisko upadł

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
- W przeprowadzonym na początku lat 90-tych wywiadzie zapytałem Grzegorza Latę: - Czy chciałby pan kiedyś zająć się polityką? - opowiada Wojciech Malicki, dziennikarz z Tarnobrzega, współautor książki "Byłem królem - wywiad rzeka z Grzegorzem Lato" (ciekawe, że ukazywała się w odcinkach na łamach prasy, ale nigdy w druku, bo Lato zapomniał autorowi powiedzieć, że w tym samym czasie pisze drugą, z Maciejem Polkowskim). Powiedział, że absolutnie nie, że nie mógłby przez kilkanaście godzin siedzieć w ławie sejmowej i słuchać czyjegoś sprawozdania, bo nie leży to w jego charakterze. W 2001 roku zmienił zdanie i wystartował z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej w wyborach do Senatu RP.

Latę odkurzył Wiesław Ciesielski, podkarpacki baron SLD i ostatni sekretarz PZPR na Podkarpaciu. Był to strzał w dziesiątkę. Lato dostał 137 tysięcy głosów. O 50 tysięcy więcej niż prezydent Rzeszowa Mieczysław Janowski (dziś PiS, wtedy AWS).
O ile SLD na tym zyskało, to kraj już niekoniecznie. Lato został przewodniczącym komisji sportu. Gdy przed laty zapytałem o ten epizod Jerzego Smorawińskiego, który zasiadał w nim w komisji, powiedział: "Wie pan, nie chcę o Grzegorzu mówić niczego złego, a dobrego nie mogę".

To wiele wyjaśnia.

Pytany o szczegóły Smorawiński, mówił: "Coś czasem powiedział o piłce nożnej. O tym, że trzeba szkolić młodzież, że trzeba boiska budować. Ale szczerze mówiąc, to nie trzeba być słynnym piłkarzem, żeby to wiedzieć. To są oczywistości".

Wojciech Malicki: "Jako senator niczym jednak się nie wyróżniał, bo o poprawianiu, czy tworzeniu prawa nie miał zielonego pojęcia. Przez cztery lata "pracy” w Senacie wydał... trzy oświadczenia. Jako polityk zdecydowanie lepiej niż "poprawiacz prawa" wypadał w roli maskotki Mielca i SLD. Wszyscy go znali i lubili. A on lubił bywać na oficjałkach, festynach, czy wyborach lokalnej miss, gdzie chętnie opowiadał dowcipy, pozował do zdjęć i rozdawał autografy.".

Spodobało mu się jednak na tyle, że wystartował jeszcze kilka razy. Do Europarlamentu, do Senatu, do sejmiku podkarpackiego. Pytany przez reportera, co chciałby zmienić wypalił: "Właściwie to nie jestem zainteresowany stanowiskiem. Kandyduję, żeby nabić głosów koledze."

- Magia nazwiska najwyraźniej przestała jednak działać, bo ani on, ani kolega mandatu nie zdobyli. Za to jego partyjni koledzy uznali, że przekroczył granicę śmieszności i to był koniec Grzegorza Laty w roli polityka - mówi dziennikarz z Tarnobrzega.

Gdy wypluła go polityka, postanowił zadziałać w piłce nożnej. Choć przez całe życie znany był raczej z "budowlanego" poczucia humoru, wszystko przebiła jego deklaracja o tym, że chce kandydować na prezesa PZPN.

- Czas na to, by ludzie mojego pokroju zajęli należne nam miejsce. Tak jak Beckenbauer w Niemczech. Tam wszyscy szanują legendy. W Polsce uważa się nas za jakieś odpady. Dosyć tego - zapowiadał.

Z perspektywy czasu trzeba powiedzieć, że ten fantastyczny kiedyś piłkarz popełnił życiowy błąd. Jego rządy stały się symbolem zaniedbań i niekompetencji, najpopularniejszą stroną internetową związaną z polską piłką stał się na moment koniecpzpn.pl, a Lato w Słowenii, przy okazji meczu wyjazdowego kadry, musiał udowadniać grupie polskich chuliganów, że mimo upływu lat wciąż jest fantastycznym sprinterem. Trasę Stare Miasto - hotel przebiegł w rekordowym tempie i z łatwością zgubił grupę pijanych osiłków.

W 2012 roku został zastąpiony na stanowisku przez "niewybieralnego" Zbigniewa Bońka.

ZOBACZ WIDEO Asysta Zielińskiego pomogła Napoli. Zobacz skrót meczu z US Palermo [ZDJĘCIA ELEVEN]

Grzegorz Lato to przede wszystkim:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×