Targnął się na życie przed meczem. Później dostał poruszający list od Schweinsteigera

Michał Fabian
Michał Fabian

W dniu meczu w Kolonii odczuwał coraz większy lęk. Postanowił działać. O godz. 5.30 wymeldował się z kolońskiego hotelu Hyatt. Zamówił taksówkę na dworzec kolejowy. Chciał pojechać do Hamm, a tam rzucić się pod następny pociąg. Wycofał się jednak z tego, kazał taksówkarzowi zawrócić do hotelu.

"Następnym razem zrobię to lepiej"

- Znów się zameldowałem. Ten sam pokój i od razu te same myśli. Podszedłem do okna. Chciałem wyskoczyć z piątego piętra, ale okna nie dało się otworzyć, można było je tylko uchylić - wspomina. Zastanawiał się, czy nie wskoczyć do Renu przepływającego w pobliżu hotelu. - Było zbyt jasno. Uratowaliby mnie. Myślałem też, żeby pojechać do apteki i kupić tabletki, ale bałem się wybrać do miasta, by nie zostać rozpoznanym - relacjonuje Babak Rafati.

Zdecydował, że odbierze sobie życie w hotelowym pokoju. Najpierw wypił kilkanaście małych butelek z minibaru, później rozbił dwie szklanki. Wszedł do wanny i podciął sobie żyły. Ze szczegółami opisuje to, co się później wydarzyło. - Bolało, paliło, lała się krew. Ale ciągle wydawało mi się, że idzie to zbyt wolno. Chciałem się utopić. Trzymać głowę pod czerwoną z krwi wodą tak długo, aż zemdleję. Nie udało się. Gdy wpadł mi płaszcz kąpielowy do wanny, próbowałem udusić się paskiem. To był obłęd, chciałem wygrać tę walkę. Rozbiłem sobie butelkę z piwem na głowie. Patrzyłem w lustro. Widziałem obrazek, którego nigdy nie chciałbym już zobaczyć: gębę brzydkiego wojownika - mówi w wywiadzie z "Blickiem".

Stracił przytomność, odzyskał ją w szpitalu. Podkreśla, że była to straszna chwila. Pierwsza myśl, jaka przeleciała mu przez głowę, to: "Następnym razem zrobię to lepiej". Odczuwał złość i wstyd. - Czułem się jak nieodpowiedzialny tchórz. Zadawałem sobie pytanie: "A co pomyśli sąsiad? A piekarz? A pracownik stacji benzynowej? No i moja partnerka. Na pewno mnie zostawi - dodaje Babak Rafati.

Przełomowe słowa partnerki

Jego ówczesna przyjaciółka - a obecnie żona - Rouja przyjechała do szpitala ze swoją matką. Mocno go objęła. Razem płakali. Płakał także jego ojciec, który do niego zadzwonił. Wkrótce do szpitala przybyli policjanci, którzy chcieli przesłuchać sędziego na komisariacie, by wykluczyć udział osób trzecich. Jeden z nich zachował się kompletnie bez taktu, nie okazał empatii. Wypalił do Rafatiego: - Niech pan nie każe na siebie czekać. Już wczoraj czekało na pana 50 tysięcy ludzi na stadionie.


Gdy tylko Rafati wyszedł z komisariatu, znów chciał się zabić. Jego partnerka prowadziła samochód, on siedział na tylnym siedzeniu, wraz z jej matką. Przy prędkości 70-80 km/h usiłował otworzyć drzwi i wyskoczyć. Przyszła teściowa w porę go złapała. Sędzia trafił do szpitala psychiatrycznego. Badało go sześciu lekarzy, zdiagnozowali głęboką depresję.

Pierwszy pobyt w klinice w Hanowerze nie przyniósł spodziewanych efektów. Po powrocie do domu Rafati nadal myślał o samobójstwie. Mówił żonie: "Tym razem to zrobię. Zawiozę cię do twoich rodziców i dobrze to zaplanuję". Kobieta nie spuszczała go z oka nawet na sekundę. Gdy po raz kolejny wspomniał o odebraniu sobie życia, Rouja nie wytrzymała. Wyjęła z torebki paczkę tabletek i powiedziała: - Jak to zrobisz, to zrobię to z tobą.

NA TRZECIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., CO NAPISAŁ SĘDZIEMU BASTIAN SCHWEINSTEIGER I CZYM BABAK RAFATI ZAJMUJE SIĘ OBECNIE

Czy sędziowie piłkarscy są pod zbyt wielką presją?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×