Raymond Kopaszewski - potomek polskich górników, który został gwiazdą Realu

Pod koniec lat 50. był jednym z najlepszych piłkarzy świata. Pochodzący z rodziny ciężko pracujących polskich górników Raymond Kopaszewski nigdy nie wyparł się swoich korzeni. W piątek zmarł. Miał 86 lat.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
PAP

"Gdybym nie był Polakiem, nie musiałbym walczyć tak, jak walczyłem". Raymond Kopaszewski był ze swego pochodzenia dumny. To jego korzenie uczyniły go tym, kim się stał - jednym z  najlepszych piłkarzy świata lat 50, zdobywcą Złotej Piłki w 1958 roku.

Dorastał w rodzinie górniczej. Jego dziadek sprowadził się do francuskiego Noeux-les-Mines z całą rodziną, m.in z Franciszkiem - ojcem piłkarza. Ten, jako 16-latek, poznał dziewczynę z sąsiedztwa, Helenę, również pochodzącą z rodziny górniczej. Wiele lat później, w październiku 1931 roku, urodził się ich drugi syn, Raymond.

Była to osada, w której pod koniec XIX wieku wykryto złoża węgla, czemu zresztą zawdzięcza swoją nazwę. Rodzina Kopaszewskich mieszkała w zwykłym górniczym domu z małym ogródkiem. Przed domem znajdowała się hałda miejscowej kopalni, za domem stadion tutejszego klubu.

Kopaszewski zapamiętał z tamtego okresu, że po wejściu do górniczego domu z poczerniałego z zewnątrz od pyłu można było zastać porządek, niemal błysk, odseparowujący wnętrze od świata zewnętrznego.

ZOBACZ WIDEO Karygodne zachowanie i czerwona kartka Garetha Bale'a [ZDJĘCIA ELEVEN]

Jako 10-latek zapisał się do miejscowego klubu, ale długo nie było mowy o poważnym uprawianiu sportu. Owszem, marzył o wielkim futbolu, gdy grywał z miejscowymi w pierwszych "międzypaństwowych spotkaniach" dzieci z rodzin polskich z dziećmi z rodzin francuskich. Szybko na ziemię, czy raczej pod ziemię, sprowadzała go rzeczywistość. Jako 14-latek po raz pierwszy poszedł do pracy. Tak jak wszyscy w jego rodzinie, do miejscowej kopalni.

"Cierpki zapach świeżo palonej kawy, który rozgrzewa człowieka jeszcze przed pierwszym łykiem. Kawy podawanej przez matkę o czwartej rano, kiedy z bratem zwlekaliśmy się z łóżka przed pójściem do kopalni. Oczy miałem zaropiałe, włosy rozczochrane, byłem wściekły i zbuntowany. Miałem wszystkiego dosyć. Ale przecież byłem górnikiem. Nie umiałem robić nic innego" - pisał we wstępie swojej autobiografii.

W tych czasach powodziło się im dobrze, bo zarówno ojciec jak i starszy o cztery lata brat Henryk harowali jak woły. Raymondowi w kopalni podobało się średnio, wolał zostać elektrykiem. Nie mógł jednak znaleźć pracy w zawodzie. Ilekroć pracodawca słyszał polsko brzmiące nazwisko, zmieniał zdanie: "Przykro mi, nic nie mamy".
Czy Francja zdobędzie medal mistrzostw świata w 2018 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×