Raymond Kopaszewski - potomek polskich górników, który został gwiazdą Realu
O tym kopalnianym epizodzie do końca życia przypominało mu spojrzenie na lewą dłoń. Spadające kamenie zmiażdżyły mu palec wskazujący i kciuk lewej dłoni.
Na swoje szczęście, wbrew temu co pisał w autobiografii, umiał robić coś jeszcze. Widzieli to wszyscy w okolicy, bo młody pięknie dryblował, strzelał, podawał.
Dlatego działacze jego klubu wysłali go do miejscowości Bethune, by reprezentował klub w konkursie na najlepszego młodego piłkarza. Chłopiec, choć niechętnie, zgodził się. I konkurs wygrał. Pojechał na konkurs regionalny do Lille i tam też się przebił do finału krajowego. W Paryżu pokazał świetny drybling, prowadzenie piłki, podania, rzuty rożne. Ale spudłował w konkursie karnych i zajął dopiero drugie miejsce. Organizator konkursu, legendarny dziennikarz sportowy Gabriel Hanot (pomysłodawca Pucharu Europy), napisał wtedy w "L'Equipe", że to właśnie nikomu nie znany chłopiec z górniczej rodziny jest prawdziwym zwycięzcą zawodów.
Jakiś czas potem poszedł do Angers SCO a dwa lata późnej trafił do Stade Reims, które w tamtym czasie było mocnym klubem. Ale dopiero na początku lat 50, już po przyjściu Kopy, stało się potęgą. Piłkarz szybko stał się gwiazdą. W 1952 roku zadebiutował w reprezentacji Francji a trzy lata później, w meczu międzypaństwowym w Madrycie strzelił bramkę Hiszpanom. I choć Francja przegrała 1:2, miejscowi byli pod ogromny wrażeniem gry tego fantastycznego piłkarza. Może niezbyt to oryginalne, ale pseudonim "Mały Napoleon" nadany mu przez dziennikarzy "Marki" na pewno sporo mówi.
To wtedy działacze Realu Madryt zaczęli mu się poważniej przyglądać. W sezonie 1955/56 "Królewscy" mieli poważne problemy w Pucharze Europy z Partizanem Belgrad (4:0, 0:3) co dało do myślenia prezesowi klubu, Santiago Bernabeu.