Droga na szczyt Łukasza Piszczka

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski

Kilka lat wcześniej fizjolog Jan Chmura, podczas wykładu, postawił dość karkołomną tezę, że polski piłkarz na pierwszych dwudziestu pięciu metrach jest szybszy niż Usain Bolt, najszybszy człowiek świata.

- Ma fantastyczne przyspieszenie na dłuższym dystansie. Powinien pracować nad pierwszymi 3,5 krokami, jednak później nabiera prędkości. Na 30 metrów uzyskuje wynik 3,88 sekundy. Pod tym względem jest najszybszym zawodnikiem z jakim miałem do czynienia w polskiej lidze - mówił Chmura.

Faktycznie to wynik zbliżony do najlepszych sprinterów. Na 30 metrów Piszczek jest wolniejszy od startującego z bloku Bolta (3,78 w 2009 roku) czy Asafy Powella (3,83) ale szybszy niż Carl Lewis w 1988 roku (3,90). To wszystko oczywiście obarczone błędem związanym z czasem reakcji. A jednak dało to do myślenia wielu osobom. Najważniejszą z nich był Hans-Joachim Watzke, dyrektor Borussii Dortmund, który podczas jednego z wywiadów przyznał, że Piszczek właśnie ze względu na swoją fantastyczną szybkość startową trafił do BVB. Klub z Zagłębia Ruhry w znacznym stopniu był budowany w oparciu o zasadę "kto pierwszy dojdzie do piłki, ten będzie w jej posiadaniu".

Piszczek od początku miał być napastnikiem. I to niezłym. Pochodzi z rodziny o piłkarskich tradycjach. Gdyby prześledzić jego "drzewo genealogiczne", większość mężczyzn przynajmniej kopała piłkę. Głównie w niższych ligach. Ojciec zawodnika, Kazimierz, wujkowie od strony mamy piłkarza reprezentowali barwy Walcowni Czechowice w latach 50. i 60., kopali również starsi bracia piłkarza - Marek i Adam.

Po treningach ojciec zabierał dodatkowo Łukasza na boisko i kazał kopać mu raz lewą, raz prawą nogą.

- Nie myślałem o tym, że zrobi karierę, ale skoro trenował, to niech robi to poważnie. Mówiłem mu: "Chcesz coś osiągnąć, musisz grać dwiema nogami" - opowiadał Kazimierz Piszczek.

Wkrótce zawodnik przeszedł testy i trafił do szkoły z internatem w Gwarku Zabrze. Początkowo nie mógł się odnaleźć i chciał wracać do domu, ale z czasem to przeszło, gdy trenerzy zaczęli od niego ustalać skład, a gole piłkarza dały Gwarkowi tytuły mistrza Polski juniorów.

Jan Kowalski, trener Gwarka, wspominał: "W tym samym roczniku na mistrzostwach Polski grało kilku niezłych zawodników, choćby Grzegorz Wojtkowiak, czy Sławek Peszko. Ale Łukasz był poziom wyżej. Poleciłem go do kadry narodowej. Po jakimś czasie zapytałem kierownika jak mu idzie a ten odpowiedział, że mógłby za chłopakami piłki nosić".

Kowalski odpowiedział, że niedługo nie będą mogli się bez niego obyć. Wkrótce Piszczek został królem strzelców mistrzostw Europy do lat 19 i trafił do Herthy Berlin. Był to dziwny układ. Niemcy niby chcieli, ale nie byli do końca przekonani. Wypożyczyli piłkarza do Zagłębia Lubin, a ten strzelił 11 goli w 30 spotkaniach. Zajął 4. miejsce w klasyfikacji strzelców, za Piotrem Reissem (15 goli), Adrianem Sikorą i swoim kolegą z zespołu Michałem Chałbińskim (po 12). To on miał decydujące podanie przy bramce Michała Stasiaka w Warszawie, w meczu w którym zespół Czesława Michniewicza pokonał 2:1 Legię i zdobył tytuł mistrza Polski. Ale też z czasem na jaw wyszła sprawa korupcyjna. Chyba najbardziej niegodny incydent w karierze zawodnika. Dotyczył wcześniejszego sezonu, 2005/06. Zawodnicy Zagłębia zrobili zrzutkę na remis z Cracovią, który dał im awans do europejskich pucharów. Gdy sędzia odczytywał wyrok, Piszczek był już myślami w Bundeslidze.

Na następnej stronie: Jak Piszczek został symbolem Borussii Dortmund.
Czy Łukasz Piszczek powinien zostać do końca kariery w Borussii Dortmund?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×