Newcastle United. W krainie skłóconych Srok

- Nigdy nie widziałem, aby worek pieniędzy strzelił gola - te słowa Johanna Cruyffa nie mają racji bytu w Anglii, gdzie nikt już nie pyta "za ile?", tylko "ilu?" i "kogo?". Jedyny wyjątek to Newcastle United.

Maks Chudzik
Maks Chudzik
Rafael Benitez Getty Images / Stu Forster / Na zdjęciu: Rafael Benitez
Lipiec bieżącego roku. Po niezwykle udanym sezonie, który został zwieńczony mistrzostwem na zapleczu ekstraklasy, hiszpański szkoleniowiec spędza rocznicę ślubu na słonecznym wybrzeżu rodzimego kraju. Gdy dociera do niego wiadomość, iż do budynku klubowego zapukał jeden z największych angielskich talentów od lat, Tammy Abraham, żegna się z żoną i leci pierwszym samolotem do północnej Anglii.

W końcu transfer ma zapewnić skuteczną walkę o czołową dziesiątkę Premier League. Wraz z przylotem, ślad po 19-latku jednak zaginął. Rafael Benitez, hiszpański trener "Srok" otrzymuje informację, iż dla jego pracodawcy wypożyczenie strzelającego 26 bramek w sezonie nastolatka nie jest opłacalne dla zespołu.

Tak wygląda przykra codzienność Newcastle United. Klub z dorzecza rzeki Tyne jeszcze dwa lata temu był siedemnastą najbogatszą piłkarską marką na świecie. Dziś awans sześciokrotnego mistrza Anglii do elity spowodował na północy kraju lawinę wybuchów. Nie były to jednak strzelające korki od szampana, lecz kłótnie pomiędzy trenerem, a właścicielem zespołu. Benitez po zakończeniu zeszłego sezonu apelował do swojego pracodawcy. Nie prosił jednak ani o ściągnięcie do klubu Wayne’a Rooneya, o którym marzyli kibice z St James’ Park, tylko o rozmowę w cztery oczy. Mike Ashley, prezes Newcastle, odzywał się do Hiszpana jedynie telefonicznie. I to tylko wyłącznie poprzez dyrektora sportowego Lee Charnley'a.

Zarzewie konfliktu - pieniądze. Ogromne kwoty, zamykające się w milionach funtów, a raczej ich brak. Jeszcze w poprzednim oknie transferowym Ashley, wbrew własnej obietnicy, nie przeznaczył na transfery ani jednego funta. W czerwcu, po apelu Beniteza, oraz - jak się wydawało - przełomowym spotkaniu, miał ich przeznaczyć aż nadto, o czym zapowiadał w brytyjskich mediach: Rafa może wyjąć wszystkie środki z mojego konta. Co do centa - mówił.

ZOBACZ WIDEO Michał Kucharczyk: Nie spuszczamy głów

Od tego czasu z funduszów miliardera upłynęło jednak "skromne", jak na angielskie warunki, 37 milionów funtów. Dla porównania absolutny outsider Premier League Huddersfield przy znacznie mniejszym budżecie przeznaczył na transfery aż o 6 milionów więcej. Benitez jednak wciąż nie załamywał rąk. Wierzył w deklaracje Ashleya, który - po spadku "Srok" z Premier League - zrobił wszystko, aby przytrzymać Hiszpana na St James’ Park.

"Są zespoły, które mają dużo pieniędzy, oraz takie, które po prostu je wydają" -  usłyszał, po czym poprosił o kolejne spotkanie ze swoim pracodawcą. W zamian otrzymał telefon od… Lee Charnleya. Dyrektor wyznał, iż Mike Ashley po raz kolejny nie jest w stanie zamienić z Benitezem ledwie paru zdań, gdyż jest zbyt zajęty doglądaniem własnego biznesu.

Z powodu Brexitu oraz postępującej w związku z tym blokadzie brytyjskich przedsiębiorstw, firma na której właściciel Newcastle dorobił się miliardowego stanu na koncie, Sports Direct, zaczęła ciąć koszty na wszelkich polach. Ashley to człowiek znany w Anglii z ekstrawagancji, jak ucięcie sobie drzemki na własnej sprawie sądowej, której wagą było 15 milionów funtów. Jego temperament z pewnością nie pozwalał mu słuchać narastających narzekań Beniteza. Hiszpana, którego kiedyś nazywał "grubasem". - Czy jestem bogaty? W sumie jestem miliarderem, albo multi-miliarderem, ale wątpię, aby zaspokoiło to potrzeby naszego trenera - wyjaśniał przed kamerami telewizji Sky.

Hiszpan pozostawał oporny na zaczepki i zapowiedział brytyjskim dziennikarzom, iż jedyne, o co prosi swojego pracodawcę, to kupno napastnika. Reszta nie ma dla niego żadnego znaczenia. Deklaracja spowodowała reakcję szefów klubu, którzy zaproponowali ściągniecie do skrzydłowego, Sama Clucasa. 27-latek, który w ciągu kariery w Premier League strzelił mniej goli niż połowa bramek z ostatniego sezonu wspomnianego Abrahama, miał kosztować 15 milionów funtów. O ponad 10 więcej od wypożyczenia nastolatka znajdującego się na czele listy życzeń Beniteza.

Czy Newcastle United utrzyma się w Premier League?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×