Sadiku narzeka, że nie grał w Legii. "To jakby mieć ferrari i trzymać je w garażu"
Armando Sadiku podczas półrocznej przygody z Legią Warszawa strzelił tylko dwa gole w Ekstraklasie. Teraz będzie grał w hiszpańskim Levante i na pożegnanie pożalił się w mediach, że w Polsce nie grał tyle, na ile zasługiwał.
Łączny bilans Albańczyka w Legii to 25 meczów, siedem bramek i cztery asysty. Mowa tutaj o wszystkich rozgrywkach. Najskuteczniejszy był w Pucharze Polski, gdzie czterokrotnie pokonywał bramkarzy. Oczekiwania jednak były znacznie większe, bo sam 26-latek zapowiadał co najmniej dwadzieścia goli w sezonie. Teraz otwarcie narzeka, że dostawał zbyt mało szans.
- Na pewno byłem rozczarowany, że nie dostałem więcej szans. Nie osiągnąłem założonego celu, co do liczby bramek, ale jak miałem to zrobić, gdy nie grałem? Nie mam jednak do siebie pretensji. Zrobiłem wszystko, co mogłem, dobrze pracowałem podczas treningów - komentuje w "Przeglądzie Sportowym".
Legia sprzedała napastnika do hiszpańskiego Levante UD. Ze słów Sadiku wynika, że mistrz Polski stracił świetnego piłkarza, bo on sam porównał się do luksusowego ferrari.
- To, że nie grałem, to jakby mieć ferrari i trzymać je w garażu, zamiast nim jeździć - przyznał.
Reprezentant Albanii w Polsce tylko cztery razy rozegrał pełne spotkania. Najczęściej wchodził z ławki rezerwowych i tak to wyglądał nie tylko u trenera Romeo Jozaka, ale także u jego poprzednika Jacka Magiery.
ZOBACZ WIDEO: Puchar Ligi Francuskiej: VAR znów pomógł. Monaco w finale [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]