Jak Paweł Adamowicz walczył o Lechię Gdańsk

Żebrałem o pieniądze dla Lechii przez tyle lat - mówił Paweł Adamowicz. Prezydent Gdańska był jej oddanym kibicem. - Jeździł na mecze w A Klasie, z szalikiem - wspomina Mateusz Bąk, piłkarz i pracownik klubu.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Paweł Adamowicz Newspix / PIOTR KUCZA / Na zdjęciu: Paweł Adamowicz
Adamowicz pomagał klubowi w najtrudniejszym momencie, kiedy Lechia Gdańsk budowana była od zera. Kibice musieli zapomnieć o meczach w Pucharze Zdobywców Pucharów z Juventusem, czy wygraniu Pucharu Polski w 1983 roku. Drużyna w 2001 roku wystąpiła z klubu Lechia/Polonia Gdańsk i zaczęła rozgrywki od A Klasy.

- Odbudowywaliśmy się z gruzów, potrzebowaliśmy mentalnego wsparcia. Pan prezydent często nas odwiedzał, rozmawiał z piłkarzami. Nie robił tego na pokaz, był autentyczny. Nie walczył w taki sposób o głosy, piłka po prostu go cieszyła. Poza tym: znał nas. Witał się ze mną, zawodnikami. Jakby robił to na pokaz, to nie poznawałby nas na ulicy. Wspierał nas, jak graliśmy na łąkach - wspomina Jerzy Jastrzębowski, wychowanek klubu i trener w latach największych sukcesów Lechii (1981-84), który później doprowadził zespół z A Klasy do III ligi.

Adamowicz zakochał się w Lechii jako nastolatek, w latach osiemdziesiątych, po meczach z Juventusem i sukcesach w kraju. Piłkarze czuli, że ma do klubu sentyment. Jednym z graczy, którzy przebyli z drużyną drogę z najniższej ligi do ekstraklasy był Mateusz Bąk. Lechia potrzebowała na to siedmiu lat. Były bramkarz pamięta Pawła Adamowicza z meczów. - Pan Adamowicz przychodził na spotkania w A Klasie i w IV lidze. Z kibicami jeździł nawet na wyjazdy, w szaliku. Pomoc z miasta docierała do Lechii na każdym etapie odbudowy drużyny do teraz. Jego rola w odrodzeniu zespołu była ogromna - opowiada Bąk, który po karierze zaczął pracę w akademii, a Lechia po rundzie jesiennej jest liderem ekstraklasy.



Jak trzeba było, żebrał 

W czasach przebudowy drużyna potrzebowała pieniędzy na przetrwanie. Adamowicz organizował środki. - Otwierał drzwi do potencjalnych sponsorów. Był klubowi życzliwy - wspomina Zbigniew Zalewski, kustosz muzeum Lechii. - Za osiągnięcia sportowe organizował z miasta nagrody finansowe. Przychodził na spotkania, jak z roku na rok robiliśmy awans - dopowiada Jastrzębowski.

Nie odwrócił się od drużyny nawet w momencie, kiedy klub powołał spółkę akcyjną bez udziału miasta, co Adamowicza uraziło. Kilka lat temu mówił o tym "Gazecie Wyborczej". - Lechia wystąpiła do nas o umorzenie pożyczki w wysokości 650 tys. zł. Raczej się zgodzimy. Nie zostawię klubu bez pomocy. Byłem wkurzony, bo najbardziej ucierpiałem na tym nieporozumieniu. Żebrałem o pieniądze dla Lechii przez tyle lat, a kogo krytykują teraz w internecie? Mnie. Byłem wkurzony, ale już mi minęło - opowiadał.

Bąk uważa, że Adamowicz nie zawsze traktowany był tak, jak na to zasłużył. - Patrząc na to, ile zrobił dla miasta, powinien otrzymać w zamian znacznie więcej. I przede wszystkim nie powinien być rozliczanym za różne pomówienia, sytuacje nie do końca sprawdzone. Miasto wspaniale się rozwinęło. Żyje się w Gdańsku bardzo dobrze właśnie dzięki temu, jak pan Adamowicz o nie dbał - mówi.

Bąk i Piotr Wiśniewski zostali przez prezydenta uhonorowani. Adamowicz stawiał zawodników za wzór do naśladowania. - To była długa kawa. Podziękował nam pan prezydent za drogę jaką pokonaliśmy z dna ligowych rozgrywek na szczyt. Pamiętam go jako normalnego faceta, z poczuciem humoru, dystansem i dobrą energią - komentuje były bramkarz.

Jastrzębowski żałuje, że wcześniej nie zadzwonił. W gabinecie prezydenta coś na niego czekało. - Prezydent rozdał w poprzednim roku sto medali dla najlepszych gdańskich sportowców. Sam wybierał nazwiska, wytypował też moje. Czuje się ogromnie zaszczycony. Chciałem ostatnio zadzwonić, odebrać nagrodę. Żałuję, że nie zdążyłem. Chciałem jeszcze z prezydentem porozmawiać - wzdycha trener.

Miejsce w muzeum czeka

Honorowanie lechistów jakby było w zwyczaju prezydenta. Do ratusza regularnie zapraszał zawodników, którzy z reprezentacją Polski wybierali się na ważne turnieje. Z tego powodu Sławomir Peszko odwiedził Adamowicza dwa razy. - Za każdym razem był dumny z tego, że ktoś z Lechii grał na mistrzostwach. Wręczał upominki związane z miejscem, w którym odbywał się turniej - w tym przypadku chodziło o Francję i Rosję. Raz powiedział mi, że dla niego jestem gdańszczaninem - opowiada zawodnik Lechii, który urodził się w Jaśle, w południowo-wschodniej Polsce.

Kustosz Lechii mówi o miejscu dla prezydenta w klubowym muzeum. - Będzie czas o tym pomyśleć, porozmawiać, jak wszyscy podniesiemy się po tej tragedii. Dla nas zawsze będzie panem prezydentem. Dziękuję mu, że był - kończy.

Paweł Adamowicz zmarł w wieku 53 lat w poniedziałek po południu na skutek ran zadanych nożem. Prezydentem Gdańska był od 1998 roku.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×