Kapitan Pogoni Szczecin czekał ponad cztery lata. "Koniec tego trąbienia"
Damian Dąbrowski rozpoczął kanonadę Pogoni Szczecin w efektownie wygranym 5:1 meczu z Lechią Gdańsk. Wziął na siebie odpowiedzialność za wykonanie rzutu karnego, choć było na nim duże ciśnienie.
- Kuba Bursztyn wiedział, że będzie podcinka. Na to się szykowałem i to ćwiczyłem. Nikt na ławce nie chciał uwierzyć Kubie - opowiada Damian Dąbrowski, a nawiązuje do rezerwowego bramkarza Pogoni Szczecin.
- Cieszę się, że to koniec trąbienia o tym, ile Dąbrowski nie strzelił gola. Wiedziałem, że bramka w końcu przyjdzie. Fajnie, że padła w ważnym spotkaniu, otwierała wynik i widziało ją sporo kibiców z trybun. Wiedziałem, że ten mecz to jest ten moment, żeby wziąć na siebie jedenastkę - dodaje kapitan Pogoni.
Szczecinianie rozegrali koncertową partię. Wygrana 5:1 to najwyższa w trwającej ponad cztery lata kadencji trenera Kosty Runjaicia. Pogoń nie mierzyła się z żadnym dostarczycielem punktów, a z dotychczasowym wiceliderem. Jej przewaga, szczególnie po przerwie, była jednak niezaprzeczalna.
- W pewnym okresie tego meczu nie grało nam się wygodnie. Lechia miała jakiś plan na nas. Druga połowa to już nasza dominacja i tak chcemy wyglądać. Nakręcała nas otoczka tego meczu. Na takie czekamy. Do urlopów nie chcemy zwalniać tempa. Kolejny mecz w Niecieczy będzie inny niż ostatnie. Nie możemy tracić punktów w takich starciach - zaznacza Damian Dąbrowski.
Czytaj także: Wszedł i zrobił show. Wielki mecz "Grosika"
Czytaj także: Kosta Runjaić był zachwycony. Wskazał jednak mankament