Coraz gorsza sytuacja Zagłębia Lubin. "Nasze marzenia się kończą"

- Wystarczy, że przeciwnik wrzuci piłkę w pole karne i strzela gola - mówił trener Dariusz Żuraw po meczu w Gdyni. W czwartek Zagłębie Lubin niespodziewanie odpadło z Fortuna Pucharu Polski. Kryzys zespołu Miedziowych staje się coraz większy.

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Dariusz Żuraw WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Dariusz Żuraw
Czwartkowy mecz KGHM Zagłębia Lubin w Gdyni miał przedziwny przebieg. W pierwszej połowie Arka potrafiła zdominować swojego rywala i była do bólu skuteczna, wykorzystywała pomyłki lubinian, co pozwoliło jej osiągnąć dwubramkową przewagę. Bohaterem gospodarzy został Karol Czubak, strzelec obu goli. - Ważnym momentem był obroniony rzut karny - mówił na konferencji prasowej trener Ryszard Tarasiewicz.

W przerwie trener Dariusz Żuraw przeprowadził trzy zmiany, które odmieniły zespół Zagłębia. Goście ruszyli do zdecydowanych ataków, zepchnęli Arkę do głębokiej defensywy i praktycznie nie schodzili z jej połowy. Wtedy jednak można było dostrzec jak nieskuteczne jest Zagłębie. Mimo wielu świetnych okazji udało się strzelić tylko jednego gola.

- Nasze marzenia się dzisiaj kończą, choć przyjeżdżaliśmy do Gdyni z dużym optymizmem. Pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu. Jesteśmy w trudnym momencie, nie potrafimy wykorzystać naszych sytuacji, a przeciwnik wystarczy, że wrzuci piłkę w pole karne i strzela gola - podsumował spotkanie trener Żuraw.

ZOBACZ WIDEO: Wielkie gwiazdy światowej piłki uważają, że werdykt jest niesprawiedliwy. "Dajcie mu tę nagrodę, on na nią zasłużył"

Trudno nie przyznać racji szkoleniowcowi gości, którzy stracili w Gdyni dwa gole po dośrodkowaniach. O ile pierwszy można jeszcze wytłumaczyć, o tyle kolejny był z ich perspektywy dość kuriozalny. Po centrze Adam Deji z rzutu wolnego piłka leciała bardzo długo, było sporo czasu na odpowiednie ustawienie się, szybszą reakcję, ewentualnie wyjście bramkarza na przedpole. A tymczasem zawodnicy Zagłębia stali i się przyglądali.

Dla ekipy Miedziowych to kolejny bolesny cios. Fortuna Puchar Polski był tak naprawdę jedyną okazją do uratowania tego sezonu. Sytuacja w PKO Ekstraklasie jest bowiem nie do pozazdroszczenia. Zagłębie nie wygrało w lidze od 25 września i ma tylko pięć punktów przewagi nad strefą spadkową. A do rozegrania w tym roku zostały  jeszcze trzy spotkania: z Lechem Poznań, Wisłą Kraków i Górnikiem Łęczna.

Co nie udało się Zagłębiu, udało się Arce, która również nie miała zbyt udanego ostatniego okresu. Gdynianie mają aspiracje gry w Ekstraklasie w kolejnym sezonie, a tymczasem ponieśli już w tym sezonie dziewięć porażek w Fortuna I lidze i są na odległym dziesiątym miejscu. Takie zwycięstwo może wlać trochę optymizmu w serca kibiców, że jeszcze nie wszystko stracone w trwających rozgrywkach.

- To był charakterny mecz mojego zespołu. Rozegraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę i chyba zbyt długo zadawaliśmy sobie pytanie czy po przerwie damy radę zagrać na podobnym poziomie. Zagłębie przez pierwszy kwadrans drugiej połowy miało optyczną przewagę, stworzyło sobie kilka dogodnych sytuacji. Później odzyskaliśmy równowagę i zastanawiałem się czy awaria prądu nie wpłynie negatywnie na mój zespół. Okazało się, że nie - podsumował trener Tarasiewicz.

CZYTAJ TAKŻE:
Grosicki dostał pytanie o powrót do kadry. Odpowiedź daje do myślenia
Nadchodzi czas rozliczeń w Wiśle. "Zawodnicy mają problem z zaangażowaniem"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×