Udany pościg chrzanowian - relacja z meczu MTS Chrzanów - Olimpia Piekary Śląskie

W rozegranym w sobotę meczu szczypiorniści MTS-u Chrzanów pokonali przed własną publicznością Olimpię Piekary Śląskie 34:33 (19:20). Chrzanowianie dzięki temu zwycięstwu awansowali na 7. miejsce w tabeli.

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz

Dla piłkarzy ręcznych MTS-u Chrzanów mecz z Olimpią Piekary Śląskie był niezwykle ważny. Walczący o utrzymanie w I lidze cabanie potrzebują punków. W perspektywie trudnej końcówki sezonu pojedynek z zespołem z Górnego Śląska był dla podopiecznych Adama Piekarczyka jedną z ostatnich szans na wywalczenie punktów. Olimpia przegrała ostatnie trzy spotkania, co na pewno dodało wiary w siebie gospodarzom, w grze których widać było wolę zwycięstwa.

Wynik spotkania w 2. minucie otworzył Adam Kruczek, dając prowadzenie MTS-owi. Początek meczu wyraźnie należał do chrzanowian, którzy dzięki świetnej grze duetu Adam Kruczek - Paweł Rokita szybko wypracowali wysokie prowadzenie 8:5. Warto zaznaczyć, iż wszystkie bramki w tym czasie zdobyli tylko wyżej wymienieni zawodnicy. Piłkarze ręczni Olimpii Piekary Śląskie nie zamierzali jednak dawać za wygraną i wzięli się za odrabianie strat. Twarda gra w obronie, z jakiej słyną śląskie zespoły, przyniosła efekty i w 16. minucie po dwóch bramkach Michała Rosoła to goście objęli prowadzenie 11:10. W drugim kwadransie pierwszej połowy wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie. Serią udanych zagrań popisywali się to gracze MTS-u, to Olimpii. Ostatnie słowo w tej części gry należało jednak do gości, którzy po trafieniu Marcina Smolina zeszli do szatni prowadząc 20:19.

Drugą połowę spotkania lepiej rozpoczęli chrzanowianie, którzy szybko odzyskali prowadzenie po bramce z rzutu karnego Rafała Bugajskiego (21:20). W drugich 30 minutach oba zespoły zagrały lepiej w obronie i nie obserwowaliśmy już takiej kanonady strzeleckiej jak w pierwszej odsłonie zawodów. Podopieczni Adama Piekarczyka niedługo cieszyli się z korzystnego rezultatu. Do głosu ponownie doszli szczypiorniści z Górnego Śląska, którzy przejęli inicjatywę. Zawodnicy Olimpii przez długi czas utrzymywali jedno- lub dwubramkowe prowadzenie. Chrzanowianom w decydujących momentach, kiedy mieli szansę odrobienia strat, brakowało skuteczności. Dwukrotnie fatalnie ze skrzydła przestrzelił Paweł Owczarek. Adam Piekarczyk, chcąc odmienić losy meczu, dokonał zmiany w bramce - Andrzeja Weihoniga zastąpił Piotr Rokita. Piekarzanie, zmęczeni trudami walki, zaczęli popełniać coraz więcej błędów. Łatwo gubili piłkę w ataku, a w defensywie brakowało im szybkości. Za spóźnione i brutalne ataki sędziowie karali ich 2 minutami. W 55. minucie to jednak Olimpia wciąż prowadziła 32:30. MTS miał jednak w swoich szeregach Ryszarda Miodońskiego, który w końcówce meczu nie mylił się ze skrzydła oraz skutecznie wykańczał kontrataki. Olimpia nie mogła przedrzeć się przez defensywę MTS-u, a rzuty oddawane z nieprzygotowanych pozycji bronił Piotr Rokita. To przechyliło szalę zwycięstwa na korzyść zawodników MTS-u, którzy po zakończeniu spotkania nie kryli ogromnej radości. Entuzjazm zapanował również na trybunach, gdzie zgromadzona publiczność po raz kolejny była świadkiem emocjonującego widowiska.

MTS Chrzanów - Olimpia Piekary Śląskie 34:33 (19:20)

MTS: Baliś, Pi. Rokita 1, Weihonig - Kruczek 12, Miodoński 8, Pa. Rokita 5, Bugajski 4/1, Owczarek 2, Bobowski 1, Uraz 1, Kobiela, Pytlik, Zajdel.
Kary: 6 min.
Karne: 1/1.

Olimpia: Kowalczyk, Szenkel - Pakuła 6/5, Rosół 6, Biernacki 5, Płaczek 5, Smolin 4, Kowalski 3, Janasz 2, Chojniak 1, Piec 1.
Kary: 12 min.
Karne: 5/5.

Kary: MTS - 6 min. (Bugajski, Owczarek i Pytlik 2 min.); Olimpia - 12 min. (Biernacki 6 min. Kowalczyk, Rosół i Piec 2 min.).

Przebieg meczu:
I połowa: 1:0, 1:1, 2:1, 2:2, 2:3, 3:3, 3:4, 4:4, 5:4, 5:5, 6:5, 7:5, 8:5, 8:6, 8:7, 9:7, 9:8, 10:8, 10:9, 10:10, 10:11, 11:11, 11:12, 11:13, 12:13, 13:13, 14:13, 14:14, 14:15, 15:15, 15:16, 15:17, 16:17, 17:17, 17:18, 18:18, 18:19, 19:19, 19:20.
II połowa: 20:20, 21:20, 21:21, 21:22, 22:22, 22:23, 23:23, 23:24, 23:25, 24:25, 24:26, 25:26, 25:27, 26:27, 27:27, 27:28, 28:28, 28:29, 29:29, 29:30, 29:31, 30:31, 30:32, 31:32, 32:32, 32:33, 33:33, 34:33.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×