3 kolejka Ligi Mistrzów: Pierwsza wygrana Vive, 6 bramek Starczana
Jeżeli weekendowe mecze VELUX Champions Leauge nie będą odbiegać od poziomu dramaturgii spotkań, które otwierały 3 kolejkę to kibiców piłki ręcznej czekają jeszcze większe emocje niż w poprzednim tygodniu.
Jakub Szczęsny
13 października mecze Czechowskich Niedźwiedzi z Vive Targami Kielce oraz Kadetten Schaffhausen - Croatia Osiguranje Zagrzeb zaspokoiły potrzeby bezstronnego kibica "szczypiornika". Było w nich wszystko - wielkie emocje, nerwowa końcówka, zmarnowane sytuacje, interwencje bramkarzy oraz eksplozja radości zwycięzców i rozpacz pokonanych.
Na ziemi świętokrzyskiej odetchnięto z ulgą po pierwszej wygranej Vive Targów Kielce w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów.
Podopieczni Bogdana Wenty przystępowali do rywalizacji z mistrzem Rosji z dwoma porażkami na swoim koncie. Z kolei Niedźwiedzie były podbudowane remisem, wywalczonym w ostatnich sekundach z BM Atletico Madryt.
Pierwsza połowa to dobre interwencje bramkarzy obu zespołów oraz reprezentantów swoich krajów - Sławomira Szmala i Olega Gramsa. Choć w grze zarówno Czechowskich jak i Vive było wiele niedokładności to pojedynek strzelecki urządzili sobie Michał Jurecki, któremu wtórował Sergiy Shelemenko. Pierwsza część gry zakończyła się remisem po 17.
Drugą partię bardzo dobrze rozpoczęli gospodarze, których najwyższa przewaga wynosiła 5 bramek. Obrona wicemistrzów Polski grała przeciętnie, często tracąc bramki przy sygnalizacji gry pasywnej. Piotr Grabarczyk, który nie dawno trafił do reprezentacji Polski, nie radził sobie z kołowym "Sbornej" Mikhailem Chipurinem. Gdy wydawało się, że polscy kibice będą znów zawiedzeni trener Wenta dokonał dwóch kluczowych zmian. Szmala zastąpił Marcus Cleverly zaś Tomasza Rosińskiego zmienił Uros Zorman. Od tego momentu rozpoczęła się pogoń wicemistrzów Polski, którzy stopniowo zbliżali się do "Medvedich" i wielkie emocje w podmoskiewskim Czechowie, gdzie atmosfera przypominała piknik, a nie mecz piłki ręcznej.
Dobra forma na skrzydle Thorira Olaffsona sprawiła, że dogodne sytuacje były zamieniane przez Islandczyka na bramki. Denis Buntic rzucał zbyt wiele, lecz trafienia Chorwata trzymały wynik. Na niecałe 3 minuty przed końcem spotkania Grzegorz Tkaczyk złapał na przewinienie Alexeya Rastvorseva i nadarzyła się doskonała okazja, by wyrównać stan rywalizacji. Niestety "Młody", który wcześniej dwa razy rzucał skutecznie z podłoża, nie trafił z drugiej linii i Rosjanie wyprowadzili kontrę, po której dobrze spisał się duński bramkarz kieleckiej ekipy.
Bartłomiej Tomczak, który przez większość meczu był niewidoczny zdobył bramkę na 30:30, lecz Czechowskie Niedźwiedzie wyprowadziły kontrę, w której wywalczyły rzut karny. Dmitry Kovalev spalił pierwszą próbę, jednak przy dobitce był faulowany przez Tkaczyka i sędzia ponownie wskazał na 7 metra. Tym razem do piłki podszedł nieomylny wcześniej Eduard Koksharov. Słupek okazał się zbawcą Vive, które miało piłkę meczową po swojej stronie.
Na zegarze pozostawało niecałe 15 sekund do końca i polskim kibicom mogła się przypomnieć sytuacja z pamiętnego meczu Polska - Norwegia, w którym Artur Siódmiak został bohaterem narodowym, a trener Wenta wziął przerwę, po którym powstała nowa jednostka czasu.
Decydującą o losach spotkania Czechowskie Niedźwiedzie - Vive Targi Kielce rozpoczął Zorman. Słoweński rozgrywający wyprowadził na pozycję rzutową Michała Jureckiego, a "Dzidzuś" huknął z drugiej linii nie do obrony. Niedźwiedzie nie zdążyły już wznowić gry i pierwsze punkty w LM dla Vive stały się faktem.
Gracze dawnej Iskry zagrali dość przeciętnie, lecz wygrana w takim stylu smakuje dużo bardziej niż ciągłe zwycięstwa w PGNIG Superlidze mężczyzn. "Wojna polsko - ruska", którą rozpoczęła bitwa pod Czechowem zakończyła się sukcesem. Miejmy nadzieję, że 15 października Orlen Wisła Płock dołączy do swojego odwiecznego rywala z Kielc, po ewentualnym zwycięstwie z St.Petersburg HC.