Piotr Masłowski: Grało mi się trudno

W meczu 19. kolejki PGNiG Superligi NMC Powen Zabrze na własnym parkiecie zaskakująco wysoko pokonało Azoty Puławy. Jak przyznał po meczu rozgrywający puławskiego klubu, Piotr Masłowski w sobotę jemu i jego kolegom nie wychodziło na boisku nic. - Zawiedliśmy siebie i naszych kibiców - mówił na gorąco po zejściu z parkietu.

Alicja Chrabańska
Alicja Chrabańska

Przed meczem wiele mówiło się o tym, że puławsko-zabrzańskie spotkania są zwykle bardzo zacięte. Jednak już pierwsze minuty sobotniego pojedynku w Zabrzu zadały kłam temu twierdzeniu. - Sądzę, że zabrzanie wygrali zasłużenie sobotni mecz. My zagraliśmy wprost skandalicznie. Nic nam nie wychodziło tak w obronie, jak w ataku. Zawiedliśmy siebie i naszych kibiców. Tak naprawdę to po naszej stronie nie było żadnego pozytywu w tym meczu. Musimy jak najszybciej wyciągnąć wnioski, bo przed nami kolejny ważny pojedynek, w którym nie możemy popełnić tych samych błędów, co w Zabrzu. Tak nie można grać w piłkę ręczną. W sobotę nie byliśmy dla zabrzan przeciwnikiem - ubolewał po meczu Piotr Masłowski.

W przedmeczowej wypowiedzi zabrzański bramkarz Sebastian Kicki w sposób szczególny zwracał uwagę na konieczność utrudnienia gry właśnie Masłowskiemu. Po zejściu z parkietu puławski rozgrywający wyznał, że zabrzanom ta sztuka się udała. - Trener Zajączkowski świetnie przygotował obronę na dzisiaj, grało mi się bardzo trudno. Nie mogłem pokazać tego co tak na prawdę umiem. Zagrałem jedno z najgorszych spotkań od kiedy reprezentuję Azoty Puławy. Muszę się otrząsnąć i grać swoje, bo w sobotę to było tak jakby mnie wcale na tym boisku nie było - stwierdził gracz Azotów.

Po stronie puławian raziła niska skuteczność rzutowa, ale zdobyte zaledwie 20 bramek to też duża zasługa znakomitej postawy w bramce tak Sebastiana Kickiego jak i Artura Banisza. - Bramkarze z Zabrza rozegrali świetne zawody. Zawsze mówi się, że gdy obrona pogra to i bramkarzom jest łatwiej. I w sobotę to zdanie znalazło potwierdzenie. Nie udawało nam się przedrzeć przez obronę, a kiedy wreszcie to zrobiliśmy to zatrzymywali nas Sebastian Kicki albo Artur Banisz - chwalił kolegów szczypiornista.

Azoty Puławy w Zabrzu nie zagrały na swoim poziomie. Ale jak głogi stare sportowe porzekadło „gra się tak jak przeciwnik pozwala”. A coraz lepiej spisujący się w lidze zabrzanie na wiele rywalom nie pozwolili. - W Zabrzu zawsze grało się ciężko. Zabrzanie słyną z bardzo dobrej obrony. Rzuciliśmy tylko 20 bramek, co oznacza, że rywale dobrze bronili. To zdecydowanie nie jest ta sama ekipa co na początku. Widać pracę trenera Zajączkowskiego. W NMC Powen grają doświadczeni i znani z naszych boisk zawodnicy -skonstatował piłkarz ręczny.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×