Rafał Gliński: Nie pomoże nam najlepszy trener na świecie
Rafał Gliński był w sobotę najskuteczniejszym zawodnikiem Tauron Stali. Sześć bramek doświadczonego zawodnika jednak nie pomogło, mielczanie w Puławach przegrali i walka o półfinał wciąż pozostaje sprawą otwartą.
Po zakończeniu sobotniego meczu podopieczni Ryszarda Skutnika jak jeden mąż powtarzali, że porażki doznali na własne życzenie, marnując mnóstwo czystych pozycji rzutowych. Nie innego zdania był ten, który w Puławach do siatki przeciwnika trafiał zdecydowanie najczęściej, gole rzucając po udanych kontrach i konsekwentnie egzekwowanych rzutach karnych.
- Nie wykorzystaliśmy bardzo wielu sytuacji sam na sam i to wszystko się zemściło. Przeciwnik dostał wiatru w żagle - nie kryje w rozmowie ze SportoweFakty.pl Gliński zwracając przede wszystkim uwagę na moment, w którym jego zespół grał w przewadze i miał na swoim koncie o cztery trafienia więcej niż puławianie. - Zmarnowaliśmy wówczas trzy albo cztery setki. Gdyby to udało się wykorzystać, po przerwie na pewno gralibyśmy na większym luzie, tymczasem rywale doszli nas na jedną bramkę i to oni zaczęli dyktować warunki gry - relacjonuje reprezentant Polski.
Po trzech kolejnych meczach bez porażki mielczanie po raz pierwszy w tym sezonie ulegli Azotom, różnica bramkowa była w dodatku wyraźna. Zawodnik Stali wątpi jednak w to, jakoby dzięki wysokiej wygranej puławianie przed decydującym starciem mieli zyskać jakąkolwiek przewagę psychiczną. - To są play-offy, tu decyduje przede wszystkim dyspozycja dnia - nie ma wątpliwości były gracz Vive Targów Kielce.
Jak więc czynnik - zdaniem Glińskiego - rozstrzygnie, który z zespołów zagra w półfinale o medal mistrzostw Polski? - Wygra ten, kto wyeliminuje proste błędy - przyznaje doświadczony zawodnik. - My musimy poradzić sobie z naszymi, ale z pewnością to samo mówią sobie w szatni rywale. Ten, kto zdoła błędy wyeliminować, zagra w półfinale. W tym momencie skupiamy się na własnej grze, na tym co mamy i wierzę, że będzie dobrze.