Paweł Noch: W tej lidze mecze wyjazdowe są arcytrudne

Sobotnie spotkanie ligowe przyniosło szczypiornistom Nielby Wągrowiec kolejne punkty. O zwycięstwie nielbistów nad Olimpią Piekary Śl. zadecydowała ostatnia minuta.

Piotr Werda
Piotr Werda

Pojedynek z okupującą doły tabeli Olimpią nie był dla wągrowieckich piłkarzy ręcznych spacerkiem. Skazani na pożarcie szczypiorniści z Piekar Śląskich podeszli do zdecydowanie wyżej notowanego i bardziej doświadczonego rywala bez żadnego respektu. Prowadząc od pierwszej minuty gracze ze Śląska pozwolili jednak wydrzeć sobie w ostatniej minucie zwycięstwo. Zawodnicy MKS-u zafundowali swoim sympatykom istny horror, który zakończył się jednak niespodziewanym happy-endem. Żółto-czarni pokonali rywala 30:29.

Zdaniem Pawła Nocha, jego podopieczni wręcz katastrofalnie weszli w mecz. - Nie wykorzystaliśmy kilku dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. Zmarnowaliśmy w pierwszej połowie dwa rzuty karne, dwie kontry oraz kilka akcji sam na sam ze skrzydeł oraz z koła. Z kolei przeciwnik był bardzo skuteczny i nieomylny. Zamiast kontrolować spotkanie, my musieliśmy od samego początku gonić wynik. W końcówce zaczęliśmy często zmieniać obronę. Broniliśmy zarówno 4-2, 5-1, czy też 6-0. Kombinowaliśmy różną defensywą, w zależności od sytuacji, która panowała na placu - tłumaczył pierwszy szkoleniowiec MKS-u.

Według trenera Nielby Wągrowiec, ostatnie trzy minuty meczu były specyficzne. - Dwóch graczy Olimpii zostało odesłanych na ławkę kar. Jeden za faul, drugi otrzymał karę dyscyplinarną. Wówczas, dwóch graczy wysłaliśmy na indywidualne krycie. To poskutkowało. Obroniliśmy dwie piłki pod rząd. Ostatnią bramkę zdobył Aleksander Kryszeń, któremu w tym okresie gry ręka nie zadrżała. W trudnych sytuacjach zdobywał bramki dla swego zespołu. Z kolei Michał Tórz po bardzo dobrym początku miał moment, w którym kilka razy się pomylił. Na szczęście w końcówce zdobył dwie arcyważne dla nas bramki - komentował.

W minionej kolejce ligowej nie tylko Nielba Wągrowiec miała problemy. Główny rywal nielbistów w walce o awans do Superligi, Gwardia Opole również w spotkaniu wyjazdowym była o krok od porażki. Gwardziści, będący liderem tabeli ligowej wygrali bowiem z ŚKPR Świdnicą zaledwie jedną bramką 29:28. - W tej lidze mecze wyjazdowe są arcytrudne. Tam walczy się do samego końca o punkty. U siebie można wygrać bardzo dużą różnicą bramkową. Spotkania wyjazdowe są zupełnie inną sprawą. Tym bardziej, że podróż jest niezwykle długa. Ponad 400 km, które musieliśmy przejechać, też zrobiło swoje - oceniał szkoleniowiec Nielby.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×